Rozdział 7*

1.2K 65 7
                                    

Obudziłaś się przywiązana do drzewa na jakiejś wyspie. Bardzo bolała cię głowa.

Koło ciebie leżała szpada, pistolet i jakiś papier przygnieciony kamieniem. Uwolniłaś się przy pomocy szpady i wzięłaś kartkę do ręki. Okazało się, że to był list do ciebie. Zaczęłaś czytać:

Droga Josephine!

Wiem, że nie powinienem cię zostawiać na wyspie, ale nie miałem wyjścia. Płyniemy z Willem odzyskać Czarną Perłę i tą jego ukochaną Elizabeth. Gdyby ci się coś stało Victor by mnie zabił, dlatego postanowiłem właśnie to zrobić. Wiem, że dasz sobie radę... A jeżeli nie to masz pistolet. Wiesz do czego on jest. Gdy odzyskam Perłę przypłynę po ciebie... O ile jeszcze będziesz żyć.

Jack

Byłaś wściekła. Rostargałaś kartkę i rzuciłaś nią o ziemię. Podniosłaś pistolet.

-Jedna kula- uśmiechnęłaś się pod nosem i włożyłaś pistolet za pas-Trzeba się rozejrzeć-zaczęłaś chodzić wokół wyspy.


Dlaczego dałam się nabrać?

Zrobił to specjalnie!

Czemu mu zaufałam?

Jaka ty jesteś głupia Joe!

-Dobra uspokój się... Trzeba znaleźć jakieś patyki na ognisko... Rano zacznę budować tratfę...-pomyślałaś i zaczęłaś zbierać drewno.


Było już ciemno. Siedziałaś przy ognisku i wpatrywałaś się w płomienie. Po jakimś czasie zasnęłaś.


Obudziłaś się bardzo wcześnie. Słońce dopiero wschodziło. Postanowiłaś nie tracić czasu i rozejrzeć się za rzeczami potrzebnymi ci do budowy.

Chodząc po wyspie w lesie znalazłaś jakąś piwnice. Weszłaś tam. Był tam jakiś prowiant i dwie butelki po rumie. Wzięłaś to ze sobą.

Butelki napełniłaś wodą z jeziora, które było na wyspie. Zbliżała się kolejna noc. Tratfa była gotowa i tylko miałaś odpłynąć. Postanowiłaś zrobić to rano, ponieważ byłaś bardzo zmęczona.


Z samego rana wzięłaś szablę i dodatkowy patyk, który posłużył ci jako wiosło i odpłynęłaś.


Płyniesz już jakieś 7 godzin. Na horyzoncie pokazał się statek... O czarnych żaglach.


-Perła-powiedziałaś do siebie.

Czyli Jack ją odzyskał


Uśmiechnęłaś się pod nosem i zaczęłaś wiosłować w stronę Czarnej Perły. Zostałaś wciągnięta na statek, lecz zdziwiło cię to, że nie była to załoga, z którą płynęłaś pod dowództwem Sparrowa.


-Witam na pokładzie Czarnej Perły... Co taka urocza panienka tutaj robi?- odezwał się kapitan zmierzając w twoją stronę.

-Barbossa- wysyczałaś przez zęby i popatrzyłaś na kapitana wzrokiem mordercy.

-Skoro znasz moje nazwisko ja chciałbym poznać twoje-pirat uśmiechnął się, a na jego ramię skoczyła małpka.

-Collins... Nazywam się Josephine Collins-odpowiedziałaś nadal gromiąc Hectora wzrokiem.

-Collins... Córka Victora-dało się słyszeć szepty całej załogi.

-Do lochu z nią!- krzyknął Barbossa.

Zostałaś brutalnie wrzucona do lochu.


-Za co cię zamknęli?-usłyszałaś głos za sobą.

-Wystarczyło, że się przedstawiłam-powoli się odwróciłaś.

-Widzę Jack, że tobie też się nie poszczęściło-dodałaś siadając na ziemi koło pirata. Sparrow tylko uśmiechnął się pod nosem. Nagle został uderzony w policzek.

-Jak mogłeś mnie zostawić na wyspie?- zaczęłaś krzyczeć.

-Lepiej mi powiedz jak uciekłaś-Jack położył dłoń na obolałym miejscu.

-Pierwsza zadałam pytanie...-trochę się uspokoiłaś.

-Nie chciałem cie narażać... Czytałaś list, więc po co to pytanie?-pirat na ciebie popatrzył.

-Eh... Zrobiłam tratfę... Gdzie reszta załogi?-zapytałaś rozglądając się po celi. Zza krat zaczęły do ciebie machać czyjeś ręce. Rozpoznałaś, że należą one do załogi.

-Jak mogliście dać się zamknąć?-powiedziałaś spoglądając to na Jacka to na resztę.

-Nie martw się złotko... Wytłumaczę ci wszystko, gdy wyjdziemy... Dziś w nocy-Jack uśmiechnął się pod nosem.

No Hejo😂💘

Tak wiem... Rozdział pojawił się dzień później, ale było to spowodowane tym, że mnie wczoraj nie było w domu... Powiem wam szczerze, że jest to najdłuższy i zarazem mój ulubipny rozdział😂💞 Jestem z niego dumna💕 A wam jak sie podoba? Dajcie znać w komentarzu.... I nie pogardze gwiazdką😂

Pozdrowionka😘

Justi

PIRACKIE ŻYCIE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz