W moim ogrodzie

45 2 0
                                    

1 Sierpień 2016, Cartertoon, Anglia

Cindy właśnie wróciła z pracy, zarzuciła z siebie przepocone szmaty robocze, i wyskoczyła do wanny, żeby zrzucić z siebie cały stres tego dnia. Wiedziała, że nie ma zbyt wiele czasu zanim przyjdzie Richard.
Już wcześniej jej ułańska fantazja podpowiedziała jej, żeby kupić sobie namiot i rozłożyć w ogrodzie. Przytargała materace i rozłożyła dookoła świece. Uwielbia kupować w Charity świeczniki, więc ma ich pełno. Cała sceneria wyglądała niezwykle uroczo. Była z siebie zadowolona i gotowa na spotkanie. Właśnie przyszedł też sms: "Jestem". Wyszła przed dom, żeby przywitać gościa. Umawiali się przez jakiś czas na mieście, uznała, że fajnie im się gada, więc może sobie pozwolić na spotkanie na bardziej prywatnym gruncie. Zresztą, Richard jej się wcale nie podobał fizycznie. Po prostu fajny kumpel do pogadania, pośmiania się i tyle.  Dlatego postanowiła skorzystać z pięknej pogody i zaprosiła go na popijawę w ogrodzie, a konkretnie na żubrówkę.
Przywitali się serdecznie, zmierzył ją od góry do dołu i wyszeptał do ucha: - Pięknie wyglądasz.
- Dziękuję, a teraz za mną proszę na salony- puściła oczko i poszła przodem. A kiedy byli już na miejscu, odwróciła się i mocno zaskoczona zauważyła, że on stanął na rogu jak wryty.
- Co jest? - spytała zaniepokojona.
- Nic, ty to wszystko dla mnie?
- Dla nas wariacie. Ja też tu jestem, no i Jurek gdzieś się kręci.
- Jaki Jurek?
- Mój przyjaciel jeż - roześmiała się głośno, a że śmiech miała mega zaraźliwy, po chwili razem rechotali wypełniając swoim śmiechem cały ogród.
- Usiądziesz, czy mam wysłać specjalne zaproszenie?
Za to ją lubił, za ten luz i swobodę jaką wprowadzała w ich relację; Za zaraźliwy śmiech i dwa śliczne dołki na twarzy, podobne do jego własnych; No i ogólnie za to jak się przy niej czuł.
Rozsiadli się wygodnie na kocu,  oparci o wygodne poduchy, wkoło świeczki, zmrok, śpiew ptaków i radio w oknie nadające muzyczne tło temu wieczorowi. Zaczęli gadać o tym co u niego, o tym co u niej, o pracy,  o rodzinie. Cindy pokazała Richardowi drogę do lodówki, więc co chwilę donosił pyszne drinki z żubrówki i nie tylko.
- Richard, ale wiesz, że nie będziemy się bzykać, jesteśmy przyjaciółmi, tak?
- Nie no, jasne, mówisz i masz.

Chyba zbliżała się już północ, oboje byli mega zrelaksowani i zagadani do bólu. Co jakiś czas zmieniali pozycje na kocu, w końcu Cindy położyła głowę na jego brzuchu i zaczęli gapić się w gwiazdy. Nagle przewróciła się na bok, oparta o jego klatkę piersiową patrzyła mu w oczy. A on jej. Nic nie mówili przez dłuższą chwilę, kiedy poczuła ciepło jego dłoni na plecach.
Richard dotykał jej skóry tak delikatnie i z takim zaangażowaniem, że nie mogła się oprzeć, zamknęła oczy i oddała się tej przyjemności. Jego dłoń powędrowała na piersi. Nie zaprotestowała, już wiedział, że może... Zdjął jej bluzkę, szybko odpiął stanik i zaczął dotykać jej piersi masując je delikatnie. Ułożył ją delikatnie na kocu, otworzyła oczy.
- Mam przestać? -  Zapytał.
- Ani mi się waż - Wyszeptała i podniosła głowę, żeby sięgnąć jego ust zanurząjac jednocześnie dłonie w jego włosach.
Richard oddał pocałunek, całowali się bardzo długo i bardzo namiętnie. Po czym wrócił do pieszczot piersi, widział po skutkach, że aż się proszą o dotyk. Zaczął je całować. W międzyczasie Cindy prawie zdarła z niego koszulkę, rozpięła suwak od spodni i zaczęła go dotykać, długo i delikatnie cały czas czerpiąc rozkosz z jego pieszczot. Właśnie wtedy, kiedy dotarło do niej, że jest cała mokra i gotowa, jego członek obudził się i zaczął pulsować jej w dłoni. Byli gotowi na kolejny krok...

Kochali się całą noc, długo i namiętnie, ciesząc się każdą chwilą, dotykiem i szeptem. Nawet nie pamiętali jak zasnęli, a zasnęli pod gwiazdami, wtuleni w siebie i miękkie koce. Kiedy słońce ich obudziło przenieśli sypialnię do namiotu i powtórzyli ten miłosny taniec. Nie wstydzili się siebie, ani swoich ciał, nie żałowali. Leżeli potem bardzo długo a to patrząc sobie w oczy, żartując, rozmawiając, dotykając się najczulej jak potrafili.

-Jestem głodna- wymamrotała Cindy.
- Ja też - zaśmiał się Richard.
- Mam ochotę na burgera w Whetherspoon, największego jakiego mają. Ja zapraszam.
- Zapłacę za siebie - zaowocował
- Zapłacisz następnym razem - zaśmiała się i pobiegła się przebrać, a kiedy wróciła po paru minutach, on był już gotowy do wyjścia.
Pojechali tam jego autem, zjedli lunch, pośmiali się, wypili pi cyderze i wrócili do ogrodu. Choć świeczki już dawno się wypaliło oni nadal czuli magię minionej nocy. Richard jednak musiał już jechać, pożegnali się i obiecali sobie, że wkrótce się spotkają. Cindy przebrała się w swoją ulubioną szarą pikamke w kotki i zanurzyła się we wspomnieniach minionej nocy. Postanowiła spać dziś też w namiocie. Już prawie zagadała w sen kiedy przyszedł sms :"To był piękny czas, dawno nie czułem się tak wyjątkowo. Dzięki". Odpowiedziała wysyłając serduszko i zasnęła w błogim nastroju, głębokim snem...

Cindy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz