Gdy krasnoludy napatrzyły się na swoją górę zaczęły schodzić ze skały. Stałam pod skałą i próbowałam pozbyć się tej przeklętej deski i kajdanek, na próżno jednak.
-Co ty robisz?-Zapytał mnie Fili.
-Próbuje...Pozbyć się... Tych... Przeklętych... Kajdanek.-Mówiłam między uderzeniami w metal kamieniem.
-Nie uda ci się.-Powiedział Dwalin.
-Ehh... Chodźmy już. -Rzekłam.
Ostatni raz uderzyłam kamieniem w metal, lecz ten wyśliznął mi się i rozcięłam sobie dłoń. Syknęłam z bólu i odrzuciłam kamień trzymany w ręce na bok. Szłam obok hobbita. Spojrzałam na swoje ręce. Z lewej ciągle lała się krew.
-Sam wykrwawisz się.-Powiedział Bilbo.
-Zapomniałam rękawic z Rivendell.-Powiedziałam.-Gdybym je miała nie stałoby się to co się stało.
-Sam ty naprawdę zaraz się wykrwawisz.-Rzekł przerażony hobbit.
-Ale wy jesteście delikatni.-Powiedziałam i przewróciłam oczami.
Zagwizdałam dwa razy i po kilku minutach był przy mnie mój koń. Zaczęłam szperać w torbie przy jego siodle i w końcu znalazłam to czego szukałam. Bandaż. Owinęłam nim dłoń. Po chwili cały bandaż był ciemno czerwony od krwi. Nagle Gandalf zatrzymał się.
-Gandalfie co się dzieje?-Zapytał Thorin.
-Niestety muszę was opuścić. Samantho, czy mógłbym pożyczyć twojego konia?
Odpięłam torbę od siodła i skinęłam głową.
-Gdy nie będziesz go już potrzebował puść go wolno. A i gdy będziesz mógł spraw sobie własnego konia.
-Słuchajcie Sam. Ona wie jak dotrzeć do Ereboru przez Puszczę Mroku. Nie schodźcie ze ścieżki.
Gandalf odjechał na czarnym koniu w dal, a my szliśmy dalej. Gdy słońce chyliło się ku zachodowi zrobiliśmy krótką przerwę. Usiadłam na trawie i rozmyślałam, lecz z rozmyślań wyrwało mnie skomlenie. Wszyscy podnieśli się na równe nogi i wzięli do rąk miecze i topory. Podeszłam do zarośli z których dochodziło owe skomlenie i rozchyliłam je, a moim oczom ukazał się śliczny śnieżno biały warg. Był inny niż wszystkie. Ten miał łagodniejszy wyraz pyszczka.
-Zabijmy go, zanim zabije nas.-Powiedział Dwalin i podszedł do zwierzęcia.
-Czekaj.-Zatrzymałam go ręką i obróciłam warga na drugi bok.-On jest ranny.
Wzięłam go na ręce i wstałam z ziemi.
-Chodźcie.-Powiedziałam i ruszyłam przed siebie.
-Możesz nam wyjaśnić gdzie idziemy? I dlaczego nie zabiliśmy tego stwora?-Zapytał Nori
Nic nie odpowiedziałam. Rozsunęłam krzaki, które zasłaniały mi widoczność i uśmiechnęłam się.
-Ach słodki dom.-Powiedziałam i jeszcze szybciej niż przedtem ruszyłam w stronę domu.
*Bilbo*
Gdy wyszliśmy zza krzaków naszym oczom ukazał się piętrowy domek z dużym ogrodem na przodzie. Domek był ogrodzony wysokim, drewnianym płotem. Po prawej stronie domku było coś w rodzaju szopy, a za nim ogród i dalej gęsty las. Krasnoludy poszły za Sam, która była już przy płocie. Szedłem ostatni, więc zamknąłem za sobą furtkę i podążając za krasnoludami wszedłem do domu. Stałem teraz w podłużnym korytarzu, który ciągnął się w prawo. Po lewej miałem wieszaki z płaszczami. Wszedłem do jadalni, która znajdowała się przede mną. Na środku był ogromny stół i kilkanaście krzeseł. Po prawej było przejście do kuchni, a po lewej salon. Krasnoludy siedziały przy stole. Wdrapałem się na krzesło, które było za duże dla mnie. Jak wszystko w tym domu. Po dziesięciu minutach usłyszałem stukot butów. Sam weszła do jadalni.
CZYTASZ
By odzyskać ich dom - Erebor
Fanfiction"-Pomocy.-Wychrypiałam ledwo słyszalnie. Zatrzymał się przy mnie brązowowłosy hobbit. -Co ci się stało?-Zapytał. -Pomóż... Mi.-Powiedziałam i straciłam przytomność." #1 orkowie - 12.03.20r #1 bombur - 12.03.20r