Rozdział 2

2.1K 97 23
                                    

Do kuchni wszedł Gandalf, a za nim kolejny krasnolud. Wszyscy, którzy siedzieli od razu wstali tym samym ukazując, że ów krasnolud to jakaś wielka szycha. Ja cały czas siedziałam na swoim miejscu, przez co wszyscy spojrzeli na mnie ponaglającym wzrokiem, a krasnolud spoglądał na mnie z wyższością.

-No co? Nie znam go, więc nie będę mu się kłaniać, nawet jeśli byłby jakimś ważnym królem.

-To jest...-Zaczął Gandalf, ale krasnolud uciszył go ręką.

-Thorin Dębowa Tarcza.-Odezwał się.

-No proszę raczył się odezwać jednak. Czyli nie trzeba ci kogoś kto będzie cię zapowiadał.

Wszyscy patrzyli przestraszeni to na mnie to na Thorina.

-Może teraz ty raczysz się przedstawić?

-Samantha.

Dębowa Tarcza patrzył na mnie wyczekująco.

-Nie musisz znać mojego nazwiska.-Powiedziałam.

Przyjrzał mi się dokładniej i nagle jego źrenice się rozszerzyły.

-Czy to jest elf?!

-Nie.-Powiedziałam.-Jestem człowiekiem.

Thorin usiadł na przeciwko mnie reszta krasnoludów zaczęła szukać po szafkach czegoś do jedzenia, żeby nakarmić swojego "króla". Znaleźli moją kolację. Na początku chciałam coś powiedzieć, ale zrezygnowałam.

-Niech się naje... Szlachta.

Gdy Thorin skończył podano mu wino.

-Zaczynajmy.-Powiedział Gandalf siedzący po prawej stronie Thorina.

Thorin nic nie odpowiadając wpatrywał się we mnie, a ja w niego.

-Nigdzie nie idę.-Powiedziałam.-Czy tego chcesz, czy nie idę z wami odbić Erebor.

Thorin usłyszawszy moje słowa wściekły odwrócił się w stronę Gandalfa.

-Nie uprzedzałeś, że ma z nami iść kobieta! Nie zgadzam się!-Krzyknął i wstał z krzesła.

Gandalf chciał coś powiedzieć, ale uprzedziłam go.

-Może i kobieta.-Powiedziałam.-Ale włada mieczem lepiej niż wiele osób siedzących przy tym stole.

Thorin i cała reszta spojrzała na mnie.

-Czy ty rzucasz mi wyzwanie?-Thorin zwrócił się do mnie.

Wstałam z krzesła, ściągnęłam rękawicę i rzuciłam na stół. Wszyscy wstrzymali oddech.

-Jeśli wygram idę z wami na wyprawę, a jeśli nie...

-Już nigdy cię nie zobaczę.-Zakończył Thorin.

-Za dwie minuty  w ogrodzie.-Powiedziałam i poszłam do pokoju po miecze, a za mną poszedł Bilbo.

-Sam to nie jest dobry pomysł.-Powiedział Bilbo.-Po co go prowokujesz?

-To on mnie sprowokował.-Powiedziałam groźnie.

Wsadziłam oba miecze do pokrowców i wyszłam do ogrodu, w którym już wszyscy byli. Odsunęli ławkę i stanęli przy ścianie. Po środku ogrodu stał Dębowa Tarcza. Stanęłam przed nim i posłałam mu pogardzające spojrzenie. Widać było, że jest zły i gotowy do walki.

-To ma być uczciwa walka.-Powiedział Balin.

Wyciągnęłam miecz. To samo uczynił Thorin. Chwilę staliśmy w miejscu, lecz zaraz oboje zaczęliśmy biec. Zaczęła się walka. Starałam się unikać cięć miecza Thorina, ale po kilku letniej przerwie kiepsko mi to szło.

-Nie poddam się! Prędzej zginę, niż pozwolę mu wygrać!-Krzyczałam w myślach.

Walka była zacięta. Co jakiś czas Thorin rozcinał mi skórę na rękach. Wywróciłam się potykając o kamień. Thorin stanął nade mną. Miał już wbić ostrze w moje ciało, lecz podcięłam mu nogi i wywrócił się upuszczając miecz. Szybko wstałam i przyłożyłam mu ostrze do gardła.

-Wychodzi na to, że wygrałam.-Powiedziałam dysząc ciężko.

Fili i Kili krzyczeli głośno ciesząc się z mojej wygranej. Balin i Gandalf uśmiechali się, a Bilbo otarł czoło ciesząc się, że nie grozi mi już utrata życia. Wyciągnęłam rękę, żeby pomóc Thorin'owi wstać, lecz on ją odtrącił. Wstał z ziemi, podniósł miecz i szedł w stronę drzwi.

-Czyli już wiemy, jak król przyjmuje swoją porażkę!-Krzyknęłam za nim.

Thorin nic nie mówiąc wszedł do domu. Wszyscy poszliśmy za nim. Fili i Kili gratulowali mi wygranej, a niektórzy patrzyli na mnie groźnie. Weszliśmy do kuchni, gdzie był już Thorin. Usiadłam naprzeciw niego i czekałam na rozwój akcji. Gandalf dał Thorin'owi jakiś klucz. Wszyscy byli zachwyceni.

-A teraz kolej na pana panie Baggins.-Powiedział czarodziej.

-Na mnie... W jakim sensie.-Bilbo był zmieszany.

Thorin kiwnął głową na Balina i ten dał mu kontrakt.

-Będzie pan naszym włamywaczem.-Powiedział radośnie Gandalf.

Bilbo zaczął czytać kontrakt.

-1/14... spopielenie... Nie, nie zgadzam się.-Powiedział i położył kartkę na stole.

Wstałam z miejsca, podeszłam do hobbita i pchnęłam go do salonu, gdzie zaczęli przychodzić inni.

-Bilbo to jest twoja szansa.-Powiedziałam.-Nie raz opowiadałam ci o moich przygodach. Za każdym razem mówiłeś, że mi zazdrościsz, że tyle przeżyłam, a teraz gdy trafia ci się okazja rezygnujesz z niej?-Wszyscy byli już w salonie i przypatrywali się nam.-A może to wszystko było tylko kłamstwem? Nie wiedziałeś co powiedzieć, więc kłamałeś. Skoro tak, to po co mnie tu trzymałeś, żebym zapomniała o wszystkim? Żebym zapomniała jak się włada mieczem i nigdy już nie opuściła tego bezpiecznego miejsca? Jeśli tak, to ci się nie udało, bo widziałeś jak pokonałam Thorina. Może ledwie co uszłam z życiem, ale jeszcze pamiętam jak się bronić.

Pchnęłam hobbita, przez co prawie stracił równowagę i wyszłam z pomieszczenia zdenerwowana. Wyszłam przed dom i usiadłam na schodzie, żeby ochłonąć. Po pięciu minutach dosiadł się do mnie Bilbo, więc szybko wstałam i szłam w stronę nory.

-Sam to nie tak!-Krzyknął.

-Bilbo chcę być teraz sama!-Odkrzyknęłam.-Teraz towarzystwo Thorina nie jest nawet takie złe.

Weszłam do nory i skierowałam się do kuchni. Wyciągnęłam z szafki bandaż i weszłam do salonu. Wszyscy spojrzeli na mnie, ale nie zwróciłam na to uwagi. Usiadłam na podłodze przy wejściu i oparłam się o ścianę. Rozwinęłam bandaż i niedbale owinęłam nim głębsze rany na rękach. Gdy skończyłam Thorin zaczął śpiewać i palić fajkę:

Tam gdzie chłód i gdzie zamglony szczyt

musimy iść, nim przyjdzie świt.
W otchłanie grot i w jaskiń mrok,
gdzie złoty skarb, nasz dawny mit.

Na zboczach góry wienczał las.
Wył wiatr ponury w nocny czas.
Płomieni ślad naznaczył świat,
z płonących sosen iskier blask.  

Gdy zaczęli śpiewać drugi raz, przyłączyłam się do nich. Nikt nie zwrócił na to uwagi. Gdy skończyliśmy zamknęłam oczy i zasnęłam.

By odzyskać ich dom - EreborOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz