Rankiem przed Ereborem był ogromny oddział elfów. Stałam razem z Felixem, Ignisem i krasnoludami na murze i wpatrywałam się w armię. Thorin rozmawiał, a właściwie to krzyczał na Barda i Thranduila. Nagle Bard uniósł do góry błyszczący kamień.
-Arcyklejnot.-Powiedziałam do siebie.
~Kilka godzin później~ (Dop.Aut. Tak wiem jestem leniwa.)
-Thorinie musimy im pomóc!-Krzyknęłam wchodząc do sali tronowej.
-Nie będziesz mi mówić co mam robić!-Krzyknął i odwrócił się.
Powoli podeszłam do niego. Położyłam rękę na jego ramieniu, a drugą złapałam jego dłoń. Spojrzałam mu w oczy.
-Thorin którego poznałam kilka tygodni temu nie zostawiałby swoich przyjaciół i rodziny na śmierć. Thorin którego pokochałam nie podejrzewałby przyjaciół o zdradę! Thorin który powiedział mi, że mnie kocha poszedłby ze mną na ostatnią wojnę!
Puściłam dłoń krasnoluda i wyszłam z sali. Weszłam do pomieszczenia, w którym siedziały krasnoludy i usiadłam obok Kiliego. Po chwili przyszedł Thorin. Kili wstał i podszedł do wuja.
-Thorinie, jeżeli chcesz tu siedzieć proszę bardzo, ale my idziemy walczyć! Nasi tam giną, a my nic nie robimy!
Thorin uciszył Kili'ego podnosząc rękę.
-Idziemy walczyć.-Powiedział.
Krasnoludy zaczęły krzyczeć. Wstałam z kamienia i pobiegłam do komnaty Felixa. Był tam też Ignis.
-Zaczyna się.-Powiedziałam.
Zbiegłam schodami na dół. Krasnoludy już szykowały się do wyważenia muru dzwonem. Wystarczyło jedno uderzenie, aby kamienie się rozsypały. Wybiegliśmy razem z Ereboru. Zaczęliśmy walczyć razem z elfami, ludźmi i innymi krasnoludami przeciwko orkom, goblinom i innym stworzeniom. Po mojej prawej zawzięcie walczył Felix, a po lewej Ignis. Nie daleko widziałam resztę krasnoludów. Nagle zobaczyłam Thorina, Filiego, Kiliego i Dwalina jadących na Krucze Wzgórze.
-Felix! Ignis!
Obydwaj podbiegli do mnie.
-Jadę za nimi.-Wskazałam na wzgórze.-Uważajcie na siebie.
Kiwnęli tylko głowami. Zaczęłam biec w stronę bazy Azoga. Gdy byłam u podnóża góry nad moją głową przelatywało mnóstwo dziwnych stworów. Złapałam jednego za nogę i poleciałam w górę. Po chwili byłam na szczycie, ale był tam tylko Thorin.
-Gdzie reszta?-Zapytałam.
Po chwili ukazał nam się Azog z kilkoma orkami i Filim, którego trzymał za ramię.
-Dzisiaj ród Durina wygaśnie na dobre!-Powiedział w języku Mordoru.
Wyciągnęłam zza pasa dwa sztylety i rzuciłam w stronę Azoga. Nim ten zdążył cokolwiek zrobić sztylety wbiły mu się w ramiona. Zaskoczony puścił Filiego i ten upadł z wysokości na lód.
-Zapłacisz mi za to. Ludzkie ścierwo!-Wykrzyknął Azog.
Podbiegłam do Filiego.
-Nic ci nie jest?
-Moja noga! Boli.
-Pewnie jest złamana.
Przyprowadziłam jedną z kozic, na których dostały się tu krasnoludy i pomogłam na nią wejść Filiemu.
-Wracaj do Ereboru.-Powiedziałam i ruszyłam schodami w górę w poszukiwaniu Kiliego.
Znalazłam go walczącego z Bolgiem. Tauriel próbowała mu pomóc.
-Hej ty! Orkowe ścierwo! Chodź się zabawić!-Krzyknęłam i rzuciłam sztyletem w orka.
Metal wbił się w jego udo. Ork zawył z bólu i zostawił krasnoluda i elfkę.
-Uciekajcie!-Krzyknęłam i sama zaczęłam uciekać.
Biegłam ile sił w nogach. Po chwili przede mną znalazła się wyrwa, a po jej drugiej stronie był Legolas. Pięć metrów. Trzy metry. Dwa metry. Jeden! Skoczyłam i złapałam się stwora, który akurat leciał nad wyrwą. Bolg nie zdążył zahamować i spadł na poziomo ustawiony "most" z wierzy. Gdy zwierze leciało nad taflą lodu puściłam je. Niedaleko mnie Thorin walczył z Azogiem na pokruszonych taflach lodu. Azog zamachnął się kamieniem na łańcuchu i Thorin upadł na lód, lecz po chwili powstał. Rzucił kamień w stronę orka, a gdy ten go złapał runął pod wodę. Thorin szedł w stronę końca zamarzniętego wodospadu i nagle Azog, przebił mu stopę. Thorin upadł. Azog stał nad nim i próbował wbić ostrze w pierś krasnoluda. Zaczęłam biec w stronę orka. Skoczyłam na jego plecy i zdążyłam zauważyć, że Thorin podnosi się z lodu. Ork zrzucił mnie na lód.
-Mówiłem, że mi za to zapłacisz!
Zamachnął się mieczem, ale zdążyłam się podnieść i odeprzeć atak.
-Ignis! Teraz!-Krzyknęłam w myślach.
Walczyłam z orkiem. Co jakiś czas rzucałam w niego sztyletami, które wbijały się w poszczególne części jego ciała. Dzieliło nas około 5 metrów. Azog zaczął biec w moją stronę. Ja również zaczęłam biec. Gdy dzieliło nas pół metra upadłam na kolana i prześliznęłam się pod jego nogami odcinając mu jedną. Ork zawył, a ja szybko wstałam i wbiłam mu miecz w plecy. Gdy upadł na lód ponownie wbiłam mu miecz w klatkę piersiową i tak kilka razy puki nie byłam pewna, że zdechł. Odeszłam kilka kroków od ciała orka i upadłam na lód. Na polach Ereboru był smok, a na jego grzbiecie chłopiec.
-Przynajmniej są bezpieczni.
Podbiegł do mnie Thorin, Bilbo i reszta krasnoludów.
-Sam!-Krzyknął hobbit.
-Samantha, uratowałaś mi życie.-Powiedział Thorin.-Przepraszam za wszystko co powiedziałem w Ereborze nie byłem sobą. Tylko mnie nie zostawiaj! Kocham cię! Proszę nie zamykaj oczu! Sam!
-Też cię kocham Thorinie. Cieszę się, że mogłam być w waszej kompani i tak przeżyć ostatnią przygodę swojego życia.- Ostatnie słowo wypowiedziałam plując krwią.
CZYTASZ
By odzyskać ich dom - Erebor
Fanfiction"-Pomocy.-Wychrypiałam ledwo słyszalnie. Zatrzymał się przy mnie brązowowłosy hobbit. -Co ci się stało?-Zapytał. -Pomóż... Mi.-Powiedziałam i straciłam przytomność." #1 orkowie - 12.03.20r #1 bombur - 12.03.20r