*Thorin*
Zwieźliśmy ciało Sam do Ereboru. Zaniosłem ją do pierwszej lepszej komnaty i położyłem na łóżku. Po chwili przyszedł Gandalf i kazał mi wyjść. Stałem przed drzwiami dobre dziesięć minut. Po chwili przyszedł Ignis i Felix.
-Co z nią? -Zapytał czarnowłosy mężczyzna.
-Gandalf jest w środku.
Nagle jak na zawołanie drzwi się otworzyły.
-Gandalfie? Co z nią?! -Krzyknął zrozpaczony Ignis.
-Ja sam nie mogę nic zrobić. Muszę sprowadzić tutaj Elronda i Lady Galadriele.
-Zajmij się chłopcem. -Powiedział do mnie czarnowłosy i szybko pobiegł w stronę wyjścia.
*Ignis*
Wybiegłem z góry i gdy tylko znalazłem się na świeżym powietrzu przemieniłem się. Na szczęście znałem Śródziemie jak własną kieszeń. Leciałem z prędkością światła w stronę Lórien, gdzie mieszka Galadriela. Gdy byłem już przy lesie wypatrzyłem ją. Zacząłem się zniżać, ale elfy też mnie zauważyły. Gdy byłem już przy ziemi zmieniłem się. Zacząłem biec w stronę kobiety. Przebiłem się przez straże i upadłem do nóg elfki.-Błagam ratuj ją! Błagam, zrób to dla mnie! Dla Thorina! Dla Felixa! Dla Bilba! Dla wszystkich, którzy ją kochają! Błagam!
-Powstań. -Powiedziała łagodnie.
Wstałem z ziemi i zobaczyłem, że obok niej stoi Elrond.
-Pomóżcie jej. Proszę.
-Dobrze. -powiedziała elfka. -Straże przyszykujcie konie.
-To nie będzie potrzebne. -Powiedziałem i przemieniłem się.
Dwójka elfów weszła na mój grzbiet. Gdy byłem pewny, że mocno się trzymają wzbiłem się w powietrze i poleciałem w stronę Ereboru. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Gdy zeszli z moich pleców od razu się przemieniłem. Przed nami był Gandalf, który kłaniał się elfce.
-Nie ma na to czasu! -Krzyknąłem i pchnalem całą trójkę w stronę wejścia.
Gdy zamknęli za sobą drzwi ruszyłem w stronę jadalni, gdzie spodziewałem się zastać resztę. Nie myliłem się. Gdy tylko przekroczyłem próg pomieszczenia wszyscy spojrzeli na mnie. Podbiegł do mnie Felix i przytulił mnie mocno. Wszyscy siedzieli w grobowej ciszy. Krasnoludy, dwójka elfów, hobbit, Beorn, a nawet Bard. Usiadłem z Felixem obok hobbita.
-Jak myślisz, wyjdzie z tego? -Zapytał mnie Baggins.
-Trzeba mieć nadzieję. -Odpowiedziałem i mocniej przytuliłem chłopca siedzącego na moich kolanach.
Siedzieliśmy tak godzinę. Thorin zaczął się niecierpliwić i chodził tam i z powrotem . Nagle drzwi się otworzyły i do pomieszczenia wszedł Gandalf z Elrondem i Galadriela. Wszyscy wstali z miejsc. Oczekując odpowiedzi, ale cała trójka tylko pokiwała przecząco głowami. Myślałem że zaraz wybuchnę płaczem. Pobiegłem w stronę pokoju w którym była Sam. Wybiegłem do środka i uklęknąłem przy łóżku. Złapałem ją za rękę, która była zimna.-Sam! Sam nie zostawiaj mnie! Sam!
Zacząłem płakać. Chociaż nigdy mi się to nie zdarzało.
-Wybrałem cię... Miałem cię chronić... Nie podołałem tej misji... Ty chroniłaś wszystkich ceną swojego życia... Miałem chronić tylko ciebie i... Nie udało mi się.
-Chroń Felixa. Powiedz wszystkim, że ich kocham... I będę przy nich zawsze... Duchem... Powiedz Thorinowi, żeby się nie załamywał tylko dobrze rządził Ereborem i znalazł sobie żonę. Bilbo ma się nie zamartwiać i napisać książkę o naszej przygodzie. Żegnaj Ingisie władco ognia. Żegnaj.
To były jej ostatnie słowa wypowiedziane do mnie w umyśle. Pocałowałem ją w czoło, wyszedłem z pokoju i ruszyłem w stronę jadalni. Wszyscy mieli opuchnietę oczy.
-Hej... Em... Chcę wam ogłosić ostatnią wolę Sam...
-Odezwała się?-zapytał Thorin z nadzieją.
-Tak, ale... Mówiła do mnie w umyśle... Bo my... Nie ważne, mogliśmy się porozumieć przez umysł. A więc powiedziała mi, żebym zajął się Felixem, że zawsze będzie nas chronić duchem, tak jak chroniła nas ciałem. Powiedziała , że masz się nie zamartwiać Thorinie, bo zawsze przy tobie będzie, że masz zająć się dobrze królestwem i znaleźć sobie żonę. A ty Bilbo masz bezpiecznie wrócić do domu, nie rozmyślać nad przeszłością,napisać książkę o tej przygodzie i żyć teraźniejszością jak wy wszyscy. To chyba tyle.
~Kilka godzin później~
Thorin zdecydował, że Sam zostanie pochowana obok władców Ereboru. Wszyscy znajdowaliśmy się w dużym pomieszczeniu, w którym jedynym światłem były pochodnie. Na środku pomieszczenia na kamiennym łożu leżała Sam. Wyglądała jakby spała. Każdy podchodził do niej i stał chwilę przy ciele. Podszedłem do łoża trzymając Felixa za rękę. Najdłużej stali przy Sam Thorin i Bilbo. W końcu nadszedł czas. Przykryto jej ciało szklaną kolumną. Wszyscy zaczęli wychodzić z pomieszczenia. Musiałem zaczerpnąć świeżego powietrza, więc wyszedłem z góry i usiadłem na kamieniu przy wejściu. Po chwili przyszedł do mnie Felix.
-Nie zostawisz mnie? -Zapytał chłopiec.
-Nie, zostanę z tobą na zawsze. -Powiedziałem i uśmiechnąlem się lekko.
Chłopiec przytulił mnie.
-Co teraz będzie? -Zapytał.
-Zamieszkamy w domu Sam, będziemy jeździć na wyprawy i będziemy wiedli w miarę spokojne życie... Do czasu. -Ostanie słowa wypowiedziakem ciszej.
CZYTASZ
By odzyskać ich dom - Erebor
Fanfiction"-Pomocy.-Wychrypiałam ledwo słyszalnie. Zatrzymał się przy mnie brązowowłosy hobbit. -Co ci się stało?-Zapytał. -Pomóż... Mi.-Powiedziałam i straciłam przytomność." #1 orkowie - 12.03.20r #1 bombur - 12.03.20r