Gregor
Przebudziłem się, obok mnie leżała kobieta. Uśmiechnąłem się do siebie, ale nie wiem czy nawet szczerze. Było mi dobrze, tak mi było dobrze. Ja się już dawno poddałem, moje życie i tak się nie zmieni. Nic mnie już nie zaskoczy, nic mnie już nie uszczęśliwi, dalej będę skakał tak jak skacze... A ona? A ona jest tylko silnym przyzwyczajeniem, widocznie ja bez kobiety nie potrafię żyć. Może czas na zmiany? Nie, nie lubię zmian. Boje się zmian. Jejku jak wy możecie mnie słuchać i czytać o moim życiu, jeden wielki DRaAMAT.
Wstałem z łóżka i ubrałem swoje rzeczy, zbiegłem na dół i postanowiłem, że zrobię śniadanie z okazji powrotu Sandry do domu. Szynka, ser, sałata, ciepła herbata. Podane do stołu. Zawołałem kobietę, oczywiście zwracając się do niej melodyjnym „kochanie". Zeszła na dół niezadowolona, widzę, że ktoś tu wstał lewą nogą (jak zawsze). Zignorowałem to i zająłem się swoim posiłkiem. Po skończonym śniadaniu, pozmywałem, a Sandra poszła się ubrać. Usiadłem na kanapie i zacząłem skakać po kanałach. Dziewczyna usiadła obok mnie i przytuliła się do mojego ramienia. O ciekawe co się zmieniło! Pewnie czegoś chce.
- Gregor...
Zgadłem. Czegoś chce. Próbowałem się uśmiechnąć.
- Słucham skarbie?
- Moglibyśmy skoczyć dziś na zakupy? - poprosiła.
- Nie mogę, mam trening...
- Jak zawsze! - wstała obrażona.
Musiałem jakoś załagodzić sytuacje.
- Weź ze sobą koleżankę, a dam ci pieniądze.
- O super, jeszcze lepiej - podeszła i pocałowała mnie w policzek. Sytuacja złagodzona.
Poszedłem przygotować się na trening. Spakowałem wszystko co potrzebne i ruszyłem do samochodu, zostawiłem tylko dziewczynie pieniądze w kuchni i wyszedłem z domu. Piękna pogoda, słoneczko ogrzewało mi twarz kiedy stanąłem na chwile, aby delektować się ciepłem. Kuttin pewnie zrobi nam bieganie, śnieg mokry, więc mogłoby się słabo skakać. Spojrzałem na zegarek, miałem jeszcze godzinę, ale na prawdę nie mogłem już usiedzieć w tym domu. Wsiadłem do samochodu i odpaliłem silnik, chwile patrzyłem się przed siebie, aż w końcu ruszyłem z miejsca. Jechałem powoli, oglądając miasteczko i ludzi przechadzających się po uliczkach. Po 15 minutach byłem już pod obiektem sportowym. Wyciągnąłem swoje rzeczy i skierowałem się w stronę szatni. Po drodze do pomieszczenia znajduje się hala sportowa, zauważyłem tam Krafta, co było dziwne, że tak szybko jest na treningu. Postawiłem swoje rzeczy przy ścianie hali i podeszłem do kolegi.
- Hej co tu robisz tak wcześnie? - zapytałem.
- Pomogłem znajomej i zawiozłem jej syna na trening - powiedział i wskazał palcem.
Spojrzałem. Był to synek, tej dziewczyny o brązowych oczach. O Grzesiu zapamiętałeś oczy! Brawo! - Takich pięknych oczu nie da się zapomnieć.
- A co ona nie ma nikogo, kto by się mógł nim zająć? - zapytałem delikatnie.
- Najwidoczniej nie ma, na codzień zajmuje się nim moja mama, jak Anastazja jest w pracy.
Anastazja, Anastazja...
- A ojciec? - zapytałem jeszcze raz.
- Gregor.... czy ty nie masz własnego życia? Czy się zakochałeś?
- Mam, wróciłem do Sandry - odpowiedziałem szybko.
- Co? Czy ciebie do reszty pogięło?
- Nie - uśmiechnąłem się głupio i ruszyłem w stronę wyjścia.
- Greg, zaczekaj! Jak to do niej wróciłeś?
- A ty swojego życia nie masz? - odgryzłem się.
- Ale to jest katastrofa... a przyjaciołom trzeba pomagać.
- A jak chcesz mi pomóc? Zmienisz moje myślenie?
- Powiem ci tylko, że pakujesz się w głębokie bagno.
- Może lubię to bagno, bo to moje bagno. Do zobaczenia - powiedziałem i ruszyłem w stronę szatni.
Doskonale wiedziałem, że Kraft ma racje, ale byłem zbyt głupi.
CZYTASZ
Pomóż mi osiągnąć sukces, a zyskasz jeszcze więcej! | GS
Roman d'amour„Chcesz być tatą?" „Po moim trupie" „To co tu jeszcze robisz?" „Na mnie już pora! Eee, albo jeszcze nie." #366 romans ? 28.03.2018