Mama

72 4 53
                                    

Następnego dnia rano
8:25
Obudziłam się wtulona w mojego tatę. Zaśmiałam się cicho i powoli wyszłam z jego uścisku. Przykryłam go kołdrą, ponieważ miał jej tylko trochę na sobie. Wzięłam swoje ciuchy i wyszłam z pomieszczenia idąc do łazienki. Zrobiłam to co miałam zrobić i zeszłam na dół do kuchni gdzie na moje zdziwienie zastałam Sauli'ego.
- Ty już nie śpisz?- zapytałam ze zdziwieniem.
- No wiesz...- przerwałam mu.
- Wiem, nie było Adama obok ciebie i nie miałeś się do kogo przytulić.
- Otóż to.
Zaśmiałam się i zajrzałam do lodówki, po czym ją zamknęłam.
- Zrobić ci coś?- zapytał blondyn.
- Nie, jakoś nie jestem głodna.
Sauli skinął głową, a ja usiadłam koło niego i tak jak on zaczęłam przeglądać Instagrama i inne.
Po paru minutach z góry zszedł Lambert. Stanął przed nami i przyglądał się nam uważnie, a my jak gdyby nigdy nic przeglądaliśmy różne portale społecznościowe.
-Ekhm.- chrząknął Lambert, a my z Saulim się na niego spojrzeliśmy.- Dzień dobry.- odparł.
- No zapowiada się na dobry.- powiedziałam.
- No, mój tak samo.- odparł Sauli.
- Śmieszne.- powiedział Adam i usiadł obok mnie.
Patrzył się na mój wyświetlacz, a ja gdyby nigdy nic przeglądałam Instagrama, aż w pewnym momencie natrafiłam na zdjęcie Alexa i moje.
- No, no.- odparł Lambert.
Koskinen również się spojrzał.
- Ten Alex nie jest taki zły.
- Saul.- oburzył się mój tata.
Zaśmiałam się i wstałam idąc do kuchni. Nalałam sobie w szklankę zimnej wody i wypiłam jej łyk. Po chwili do pomieszczenia wszedł Adam z Saulim.
- Co wy na to, abyśmy dziś przeszli się do parku?- zapytał Koskinen.
- Z wielką chęcią.- odparłam.
- W takim razie, nie mam nic do gadania.- westchnął Adam.
- Tato, bo ja mam takie małe pytanko.- zaczęłam.
- Słucham?
- Bo wiesz, w pobliżu nigdzie nie widać krowy, a w piosence „Another lonley night"...- przerwał mi.
- Dobra, dobra.
Razem z Saulim się zaśmialiśmy.
- To co jemy na śniadanie?- zapytał Adam.
- Nie wiem.- odpowiedział Koskinen.
- To może ja coś zaproponuję. Co wy na to, aby zjeść specjalność mojej babci, którą oczywiście umiem robić.
- Z wielką chęcią.- odpowiedział Lambert.
Uśmiechnęłam się do niego i razem z Saulim i z tatą, poszliśmy do kuchni. Chłopacy usiedli przed blatem, a ja zaczęłam robić sałatkę, która była specjalnością mojej babci. Adam i Sauli rozmawiali o swojej podróży do Paryża, a ja robiłam śniadanie.
Gdy posiłek był gotowy, położyłam talerze na blacie, sałatkę i usiadłam przed nimi. Rzuciłam krótkie 'smaczego', na co odpowiedzieli i każdy nałożył sobie jedzenie na talerz.
- Wygląda przepięknie, pachnie również ładnie, trzeba tylko spróbować.- rzekł Sauli.
Tata zgodził się z wypowiedzią blondyna i przystąpiliśmy do jedzenia.
- Mmm... Jakie to pyszne.- odparł Adam.
- Oj masz rację.- zgodził się Sauli.- Musisz nauczyć nas robić tej sałatki.
Uśmiechnęłam się do nich co odwzajemnili.
Najedzeni siedzieliśmy w salonie i rozmawialiśmy na różne tematy.
Po chwili po domu rozległ się dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę.- odparłam i wstałam.
Otworzyłam drzwi, a tam zastałam niską kobietę.
- Dzień dobry?- zaczęłam niepewnie.
- Kochanie, to ty?- zapytała.
- Słucham?
- To ja twoja mama.
Popatrzyłam na nią od góry do dołu.
- Tato, mógłbyś przyjść na chwilkę?- zawołałam Adama, który zjawił się natychmiastowo.
Stanął jak wryty i patrzył na mnie. Podszedł do mnie i nachylił się do mojego poziomu.
- Skarbie, idź na chwilę do swojego pokoju.
Kiwnęłam głową, a Adam pocałował mnie w czoło i nie mając innego wyjścia poszłam na górę.
Zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam na łóżku patrząc przez okno. Po chwili do pokoju ktoś wszedł. Spojrzałam za siebie, a tam zastałam Sauli'ego.
Uśmiechnął się do mnie i usiadł obok.
- Wszystko w porządku?- zapytał.
- Nie za bardzo.
- Wiem kochanie, ja też nie jestem zadowolony z jej odwiedzin.- odparł i mnie przytulił co odwzajemniłam.
Siedzieliśmy tak dopóki na górę nie wszedł Adam z tą całą moją mamą.
Podszedł do mnie i Sauli'ego, popatrzył mi w oczy i uśmiechnął się smutno co odwzajemniłam.
- Jade córciu, ja i Adam mamy dla ciebie niespodziankę.
- Jaką?- zapytałam patrząc na tatę i na nią.
- Przeprowadzasz się do mnie do Holandii.
- Że co?!- krzyknęłam i wstałam.
- Adam, co to ma znaczyć?- zapytał Sauli.
Lambert nic nie odpowiedział, tylko spojrzał na mnie ze łzami w oczach.
- Możesz się powoli pakować księżniczko. Mój mąż niedługo tu będzie.
- Nigdzie nie jadę.
- Kochanie...- zaczął Adam.- Tak będzie dla ciebie lepiej.
- Lepiej? Tato, ja tam nikogo nie znam, nie mam przyjaciół, nawet nie umiem ich języka.
- Wiem.- westchnął i usiadł obok Sauli'ego.
- Jade, pośpiesz się. Mamy dokładnie 30 minut.
- Ja nigdzie nie jadę. Zostaję z tatą i Saulim.
- Właśnie dlatego chcę abyś ze mną jechała.
- Słucham?
- Nie chcę, aby ciebie wychowywał gej.
- Ale..., Jak kocham mojego tatę i nie ważne jaką ma orientację, kocham go jak nikogo innego na świecie.
Rzuciłam się na szyję raniącego pojedyncze łzy Adama, który siedział na łóżku. Lambert natychmiast odwzajemnił mój uścisk.
- Janet, nie możesz zabrać Adamowi Jade. Nie widzisz, że jej nie przeszkadza orientacja Adama? Nie widzisz, że ona go kocha? Nie widzisz, że ona nie chce z tobą jechać?
- Dobrze, za 25 minut przyjeżdża Justin i wtedy inaczej porozmawiamy.
Ta cała Janet wyszła, a ja z chłopakami zostałam u siebie w pokoju. Odsunęłam się od Adama, ponieważ cały czas byliśmy przytuleni.
- Tato.- zaczęłam ze łzami w oczach.- Ja nie chce z nią wyjeżdżać.
- Kochanie, ja naprawdę nie mam pojęcia co zrobić, aby ona dała ci spokój.
- Prawa rodzicielskie.- odparł Sauli.
- Myślisz, że to pomoże?
- Oczywiście.
- W takim razie. Jade, co ty na to?
- To jest genialny pomysł.
- Też tak myślę. Gorzej będzie z Janet.
- Ona nie będzie miała nic do gadania.
Adam ponownie mnie przytulił, a po chwili do uścisku dołączył się Sauli.
Byłam zadowolona, że mam przy sobie tatę i Sauli'ego którego również zaczęłam traktować jak ojca, takiego zastępczego ojca.
- Kocham was obydwóch.- wyszeptałam.
- A my kochamy ciebie.- odpowiedzieli naraz.
Zaśmiałam się i odsunęłam się trochę od chłopaków.
- Może obejrzymy coś?- zapytałam.
- Jeżeli chcesz to oczywiście.- odparł Adam z uśmiechem na twarzy.
Wszyscy poszliśmy do sali gdzie znajdował się wielki ekran i kilka wygodnych krzeseł.
Usiedliśmy, a tata wybrał film, a mianowicie „Harrego Pottera".
Po dosłownie 20 minutach do sali wleciał umięśniony typ, a za nim ta cała Janet.
Lambert wyłączył telewizor i spojrzał na niego. Domyślałam się, że to ten Justin, partner Janet.
Spojrzałam na Sauli'ego, a on na mnie.
- Ty, co ty sobie myślisz?- zapytał Justin podchodząc do Adama.- Jakiś pedał nie będzie wychowywał córki Janet.
Szczerze, to bałam się tego typa. Wyglądał na takiego dresiarza.
- Posłuchaj, nie chce się kłócić. Jade zdecydowała zostać ze mną i nikt nie może jej ode mnie zabrać.
- Własne, że może.- odparł i podszedł do mnie.- Chodź, teraz to ja będę twoim ojcem.
Po tej wypowiedzi wziął mnie na ręce i przerzucił przez ramię jak worek.
- Tato!- krzyknęłam i chciałam wyrwać się z uścisku tego typa.
- Puść ją!!- krzyknął Adam, a Justin na niego spojrzał
- Janet, zaprowadź ją do samochodu.- odstawił mnie na ziemię.- Ja muszę pokazać, kto będzie lepszym ojcem dla Jade.
Szarpałam się, a Janet wyprowadziła mnie z pokoju. Schodziłyśmy po schodach, a ona nadal mnie trzymała, aż w pewnym momencie zrobiłam coś i do tej pory nie wiem co, przez co mnie pościła. Spadłam ze schodów. Na szczęście nie było ich dużo, raptem dziesięć, albo jedenaście.
Szybko się otrząsnęłam i wstałam.
- Nic ci nie jest perełko?- zapytała Janet podchodząc do mnie.
- Zostaw mnie.
Miałam iść na górę, ale zagrodziła mi przejście.
- Przejdź.- powiedziałam ponuro.
- Przestań i idź do samochodu.
Byłam tak wściekła, że odepchnęłam ją i pobiegłam z powrotem na górę, gdzie przebywał Adam, Sauli i Justin. Wpadłam do sali, a tam zastałam Adama całego we krwi (znaczy nie całego, ale wiecie o co chodzi...). Sauli natomiast próbował wyrwać się z silnego uścisku tego typa.
- Zostaw go!- wydarłam się i podbiegłam do Sauli'ego.
Kiedy Justin mnie zobaczył, pościł Koskinena, ale spojrzał na mnie ze zboczonym usmieszkiem. Zrobiło mi się niedobrze, ale nie okazywałam tego.
- Dlaczego, nie jesteś w samochodzie?- zapytał.
- Bo ja nigdzie nie jadę. Zostaję tu z tatą i Saulim, a jak tobie się to nie podoba, to możesz w tej chwili wyjść i nie wracać.
Justin popatrzył na mnie zabójczym wzrokiem i podszedł do Adama.
- To nie koniec.- odparł i wyszedł.
Podbiegł do taty i uklęknęłam przed nim.
- Wszystko w porządku?- zapytałam.- Sauli, mógłbyś iść do łazienki i przynieść jakąś apteczkę? Nie wiem, gdzie to trzymacie, także...- blondyn mi przerwał.
- Zaraz będę.
Sauli przyszedł po dokładnie minucie i dał mi apteczkę. Zaczęłam powoli przemywać rany na twarzy taty.
- Tato, napewno dobrze się czujesz?- zapytałam.
- Tak.- odparł już spokojniejszy.- Sauli.- tata spojrzał na blondyna i złapał jego dłoń.
Z uśmiechem na twarzy opuściłam salę i poszłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi i opadłam na łóżko. Zamknęłam oczy, a przede mną tylko tata, Sauli, Janet i Justin. Chciałam jak najszybciej o tym zapomnieć, ale nie mogłam, po prostu nie umiałam.
Postanowiłam się przejść. Wyszłam z pokoju i usłyszałam jak chłopacy rozmawiają na dole. Zeszłam do kuchni i spojrzałam na nich, a oni na mnie.
- Słuchajcie, ja idę się przejść.
- No dobrze, tylko uważaj na siebie.
Podeszłam do taty i przytuliłam go co odwzajemnił, tak samo potraktowałam Sauli'ego co również odwzajemnił.
Ubrałam się i wyszłam. Pierwsze co zrobiłam to nabrałam dużo powietrza do płuc. Postanowiłam iść do parku i tak też właśnie zrobiłam.

Nowe ŻycieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz