Tendo Satori | Potwór

3.2K 165 12
                                    

- Satori! - biegałam po korytarzu, nawołując przyjaciela.
Coraz częściej znika mi z oczu, co nie jest dobrą wróżbą. Ostatnimi czasy koledzy z klasy nazywają go potworem, ze względu na niesamowite, wręcz niemożliwe na jego wiek umiejętności i według nich ,,przerażający wygląd", co moim zdaniem jest przesadą. Może troszkę zachowuje się dziwnie, ale nie znaczy od razu, że jest potworem! Zazwyczaj wtedy to ja wchodziłam do akcji i ich przeganiałam. Pomimo mojego niskiego wzrostu, umiem ich nastraszyć, przez co do końca dnia zostawiają przyjaciela w spokoju. Jak na dziewczynkę z podstawówki, to już coś!
Biegłam do pierwszego miejsca, gdzie mógł się udać Tendo po lekcjach-sala gimnastyczna.
Wpadłam jak szalona do sali, wywołując przy tym głośny huk uderzanych drzwi.
Od razu zauważyłam zaskoczone miny chłopców z klasy stojących wokół Satori'ego. Widząc moją zdenerwowaną minę, szybko rzucili się w stronę szatni, zostawiając czerwonowłosego na podłodze. Podeszłam powolnym krokiem do Tendo, który wydawał się lekko skołowany, po czym przy nim uklękłam.
- Nic ci nie jest Satori? - zapytałam łagodnie, patrząc, czy nie rzucili w niego piłką w głowę lub inną część ciała.
- Oczywiście, że nie [Twoje imię]! Znowu zablokowałem wszystkie ataki! - krzyknął podekscytowany.
Uśmiechnęłam się, czochrając jego przystrzyżone włosy.
- Tak się cieszę! - powiedziałam entuzjastycznie.

Lata mijały, a my cały czas trzymaliśmy się razem. Od podstawówki, aż do teraz-liceum. Satori bardzo podrósł i mierzy około metr osiemdziesiąt siedem, a ja ze swoim wzrostem wyglądam przy nim, jak gimnazjalistka.
Co do mnie, zmieniłam się diametralnie. Od czasu rozpoczęcia liceum, stałam się bardziej spokojna i bezkonfliktowa, przez co teraz Satori stawia się za mną, kiedy jakieś dziewczyny mi dokuczają, że jestem kujonem i nie widzę świata poza książkami. Dodatkowo chłopak poprawia mi codziennie nastrój swoimi żartami, czy samą obecnością, gdzie tylko przy nim potrafię się szczerze uśmiechnąć.
Niedługo po rozpoczęciu zapisał się do szkolnej drużyny siatkówki. Na początku bałam się, że i tam zaczną mu dokuczać, ale moje wątpliwości rozwiały się, kiedy przyszłam na jego trening. Zauważyłam, że cała drużyna akceptowała go i podziwiała umiejętności, przez co on, a także ja, byliśmy szczęśliwi.
Moje odwiedziny na jego treningach stały się rutyną, kiedy zorientowałam się, że wraz z przyjściem do nowej szkoły, moje uczucia co do przyjaciela, zmieniły się. Kiedy tylko nie widzę go w szkole, zmartwiona wypatruję czerwonowłosego z nadzieją, że się tylko spóźnia, lecz kiedy do końca dnia nie przychodzi, jest mi bardzo smutno i zaczynam tęsknić. Zazwyczaj wtedy po lekcjach idę do jego domu, pomóc w zwalczeniu choroby, aby jak najszybciej wrócił do pełni sił.
I tak minął pierwszy rok, na wzlotach i upadkach, a moje zakochanie się potęgowało. Nie przeszkadzały mi jego zaczepki, czy odmienne zachowanie, kocham go takiego, jakim jest.
W drugim roku Satori zwracał więcej uwagi na sport. Trenował całymi dniami, zapominając czasem o naszych spotkaniach, ale mimo to, nie miałam mu tego za złe, jest w tym świetny, gdzie potwierdzeniem są niezliczone ilości wygranych meczów drużyny, w której gra.
Patrząc codziennie na jego poczynania, byłam z niego niezmiernie dumna i zadowolona, że nie porzucił swojej pasji, z której czerpie tak dużo radości.

Patrząc, jak chłopcy grają ze studentami, przechodziły mnie ciarki. Są tacy dobrzy, że mogą grać z poważniejszymi przeciwnikami-niesamowite.
Kiedy mecz zakończył się wygraną Shiratorizawy, zeszłam z trybun, aby pogratulować przyjacielowi, ale drogę zagrodził mi jeden z grających studentów.
- Gdzie się wybierasz maleńka? - jego niski ton głosu i zadziorny uśmieszek lekko mnie zdezorientowały. Może i nie był zbyt wysoki, to wydaje się naprawdę potężny.
- Na pewno nie na spotkanie z tobą. - mruknęłam, a następnie próbowałam go wyminąć, lecz ten na mój ruch, popchnął mnie na ścianę, kładąc ręce po bokach mojej głowy. Już miał coś powiedzieć, lecz zatrzymał go śmiech osoby za jego plecami. Kiedy się odwrócił, mogłam dostrzec Satori'ego, który bacznie mu się przyglądał. Zdecydowanie przewyższał studenta, który teraz patrzył na niego zdezorientowany.
- Masz zamiar dalej podrywać moją dziewczynę, czy mamy zagrać kolejny zabawny mecz, w którym cię ponownie zablokuje? - przechylił głowę, uśmiechając się dosyć psychopatyczne, co znaczy, że jest śmiertelnie poważny.
Nie zdążyłam nawet zareagować na jego słowa, kiedy bez namysłu Tendo przyciągnął mnie do siebie, a następnie nachylił się w moją stronę, wciąż patrząc na mężczyznę za mną.
- [Twoje imię], czy ten Pan ci się narzucał? - zapytał powoli.
Nie wiedząc co dokładnie zrobić w tej sytuacji, zacisnęłam ręce na jego koszulce, przysuwając się bardziej do jego ciepłego ciała. Nawet pot siatkarza, nie przeszkadzał mi w niczym, teraz liczyła się chwila.
Za sobą usłyszałam prychnięcie i oddalające się kroki. Po chwili poczułam na swojej głowie dłoń. Podniosłam wzrok do góry, napotykając szeroki uśmiech przyjaciela. Czułam ciepło na sercu, widząc go takiego, przez co się zarumieniłam. W przypływie odwagi pociągnęłam Satori'ego za rękę, aby się zniżył, a sama stanęłam na palcach, zamykając powieki i łącząc nasze usta w pocałunku. Dopiero po zetknięciu warg zdałam sobie sprawę ze swojego posunięcia. Przecież on do mnie nic więcej nie czuje, więc dlaczego zachowałam się tak samolubnie?!
Już miałam przerwać czułość, ale uniemożliwiła mi w tym jego ręka, która przysunęła mnie jeszcze bliżej siebie, pogłębiając pocałunek. Pierwsza myśl to była, że śnię, ale nawet taki piękny sen, jest niemożliwy, więc jak?!
Kiedy odsunęliśmy się powoli od siebie, czułam, jak moje policzki wytwarzają przyjemne ciepło, a serce bije w szybkim tempie. Schowałam twarz w dłonie zawstydzona i zarazem szczęśliwa jak jeszcze nigdy. Jeśli to sen, to nie chcę się z niego jeszcze wybudzać!
Ktoś złapał moje dłonie, odciągając od zapewne mocno czerwonej twarzy. Spojrzałam przed siebie napotykając przenikliwy wzrok Tendo, który lekko się obniżył, aby być wzrostem ze mną.
- Myślałem, że już nigdy tego nie zrobisz. - uśmiechnął się... Inaczej? Bardziej ciepło i spokojniej, jakby obawiał się, że zaraz ucieknę.
- Przepraszam. - speszona odwróciłam wzrok.
- Jak zawsze urocza. - krzyknął, prostując się, a następnie przyciągnął mnie, aby zakryć w swoich objęciach — I tylko moja.

=======================
Okiełznałyśmy ,,bestię", która pokochała nas całym sercem-niesamowite. 

Haikyuu - One shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz