Nishinoya Yu | Prywatny ochroniarz

4.1K 211 20
                                    

Już za czasów dziecięcych wraz z Yuu codziennie bawiliśmy się wspólnie w chowanego, berka, czy graliśmy w siatkówkę. Znamy się praktycznie od zawsze, lecz to mój przyjaciel był we wszystkim przede mną. Czy to chodzi o umiejętności, czy nawet o wiek, ponieważ Nishinoya jest o rok starszy. Najbardziej irytowało mnie jednak to, że to on zawsze mnie przewyższa. Dopiero stając lekko na palcach, jesteśmy równi wzrostem, więc często nazywał mnie Calineczką, a ja przez te kilka lat zdążyłam się przyzwyczaić do przezwiska, mimo iż na początku mi się nie podobało.
Kiedy okazało się, że idziemy do tego samego liceum, oboje cieszyliśmy się jak dzieci.
W drugiej klasie postanowiłam dołączyć do klubu, jako druga menadżerka drużyny siatkarskiej, w której trenuje Yuu. Na początku nie za dobrze radziłam sobie z tym wszystkim, lecz dzięki anielskiej cierpliwości Kiyoko zdołałam wszystko zrozumieć.
Na co dzień borykam się z głośnymi członkami klubu, którzy niekiedy rozśmieszają mnie swoimi niedorzecznymi pomysłami, przez co moje dni odbiegają od monotonności. Kiedy patrzę jak Yuu świetnie się bawi trenując, na moją twarz wpływa uśmiech, a serce zaczyna przyśpieszać rytm. Od dwóch miesięcy zaczęłam dostrzegać w moim przyjacielu kogoś więcej. Patrząc, jak codziennie ćwiczy, zakochuję się w nim z dnia na dzień coraz bardziej. Nie mam odwagi powiedzieć mu o swoich uczuciach, bo wiem, że zniszczyłoby to naszą wieloletnią przyjaźń, a tego nie chcę.
Dzisiaj chłopcy ćwiczą serwy, więc nie miałam zbyt dużo do roboty, ale przypatrując się każdemu z osobna, zapisywałam moje spostrzeżenia co do gry każdego z nich, co było później bardzo przydatne. Kiedy była kolej Yuu, przypatrywałam się jego skupionej twarzy, przez co lekko się zagapiłam i prawie dostałam piłką w twarz, ale w ostatniej chwili odskoczyłam w bok.
- [Twoje imię]! Przepraszam, nie chciałem w ciebie wycelować! - krzyczał Nishinoya biegnąc w moją stronę, lecz gdy był już prawie przy mnie, piłka, którą zaserwował Tsukishima poleciała w naszą stronę. Już z zamkniętymi oczami przygotowałam się na solidną piłkę w twarz, ale nic takiego nie poczułam. Usłyszałam tylko jęk przed sobą. Otworzyłam oczy i zobaczyłam plecy libero, a potem zauważyłam, jak czerwona ciecz kapie na podłogę. Krzyki chłopców na sali, żeby ktoś przyniósł lód, zdezorientowały mnie. Szybko odwróciłam go w swoją stronę, przez co się przeraziłam.
- Noya... - szepnęłam, patrząc, jak z jego nosa płynie strużka krwi, a zaszklone oczy patrzyły w moje z lekką obawą.
- To nic [Twoje imię]. Cieszę się, że tobie nic nie jest. - chłopak chyba próbował się uśmiechnąć, ale przez ból wyszedł mu śmieszny grymas.
- Głupek. - uśmiechnęłam się lekko, wyjmując z kieszeni chusteczkę i przykładając mu do nosa. 

- Dziękuję. - lekko zarumieniony, odwrócił wzrok. Wykorzystując okazję, ustałam na palcach i pocałowałam przyjaciela w nos.
- Nie ma za co, mimo iż to ja powinnam dziękować tobie. - uśmiechnęłam się zarumieniona.
Zdziwiony Yuu patrzył na mnie cały czas, przez co coraz bardziej się peszyłam. Już miałam coś powiedzieć, ale brązowooki mnie ubiegł.
- Tu też boli. - wskazał na usta, przez co mimowolnie się zaśmiałam i bardziej przyłożyłam chusteczkę do już mniej krwawiącego nosa.
- Jak będziesz grzeczny, to się zastanowię.
Noya, jak gdyby nigdy nic, pocałował mnie w polik, na co soczyście się zarumieniłam, a z tyłu boiska mogliśmy dosłyszeć wiwatującego Tanakę wraz z Hinatą.

===================
Noya to prawdziwy przyjaciel na całe życie, a może ktoś więcej?

Haikyuu - One shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz