∆LietPol/PolLiet • Nyo!Litwa • Nyo!Polska∆
×MiddleAges!AU×★Dla AmyPotter1★
Felicja przeskoczyła rozpadający się, drewniany płotek. Upewniwszy się, że nikt jej nie widzi, sprawdziła jeszcze raz, czy mała, skórzana sakiewka nadal jest przywiązana do jej pasa, po czym zaczęła wspinać się na starą jabłonkę, z której miejscowe dzieci tak upodobały sobie podkradać latem owoce. Dziewczyna nie zważała na to, że jej sukienka może zabrudzić się od kory, a małe, ostre gałązki tylko czekają na to, by poranić jej ręce. W końcu robiła to już tyle razy. Miała wprawę.
Gdy dotarła prawie na sam szczyt, gdzie drzewo zaczynało już chybotać się niebezpiecznie, przeskoczyła na mały parapet, w skutek czego czerwony wianek na jej blond włosach opadł na lewą stroną głowy. Nie przejęła się tym jednak zbytnio. Od razu przeszła do podważania paznokciami jednej z drewnianych okiennic, po czym uchylając ją lekko zanurzyła się wgłąb małego pokoju, niknąc w półmroku jaki tam panował.Wnętrze sypialni w której się znalazła prezentowało się raczej skromnie. Małe łóżko stojące pod ścianą nakryte było haftowaną narzutą. W rogu stała prosta drewniana szafa, lekko podniszczona wskutek płynącego czasu i... kilku nieciekawych epizodów. Na ścianie obok wisiała jasna, systematycznie odkurzana przez właścicielkę owego pokoju półeczka. Leżało na niej kilka dupereli oraz trzy książki, ustawione kolorystycznie. Były one prawdopodobnie przedmiotami wartymi najwięcej z całej tej sypialni, czy nawet kamienicy. Książki były bardzo trudno dostępne i niewiele osób mogło sobie na nie pozwolić. Spytacie się więc pewnie, skąd wzięły się one w zwykłym, ubogim mieszkanku, ale to nie jest istotne.
Felicji również to nie obchodziło. Bardziej interesowało ją biurko, a konkretni postać, która właśnie przy nim siedziała.-Tosia! - blondynka krzyknęła entuzjastycznie, na co druga przewróciła oczami. Nie wiedziała, czemu jej przyjaciółka ciągle ją tak nazywała, w końcu miała na imię Tatiana.
-Fela. Tyle razy ci mówiłam, żebyś nie wchodziła oknem. To niebezpieczne! - dziewczyna nie była zadowolona z jej wyczynów.
-Oj tam. Wchodzenie drzwiami jest nudne. A tak w ogóle - Felicja zupełnie zignorowała to, że ręce jej koleżanki zaczęły poprawiać jej wianek oraz włosy. - zobacz, co ci przyniosłam!
Dziewczyna szybko rozsupłała sakiewkę, po czym wyciągnęła z niej pomarańczę. Trzeba dodać, że ten owoc również był rzadkością i do tanich z pewnością nie należał. Klimat w ich kraju był za zimny, by coś takiego mogło tam wyrosnąć, dlatego takie rzeczy importowano tylko zza granicy.-Błagam cię, powiedz, że tego nie ukradłaś... - zaczęła Tatiana automatycznie sięgając po nóż, schowany w szufladzie biurka, mimo, że dobrze znała odpowiedź na to pytanie.
-No... - blondynka uśmiechnęła się niewinnie, podając pomarańczę przyjaciółce.
-Zobaczysz, kiedyś cię złapią, a to się nie skończy dobrze. - dziewczyna chwyciła owoc i zaczęła go obierać.
-Mnie? - Felicja prychnęła oburzona, po czym wypięła dumnie pierś. - Mnie jeszcze nikt nie złapał! Ha!
Tosia tylko pokręciła głową zrezygnowana, wyciągając w jej stronę pół pomarańczy. Dziewczyna tymczasem zrzuciła swoje trzewiki, wgramoliła się na biurko, sadowiąc swój szanowny tyłek na piętach, dokładnie naprzeciw swojej koleżanki, po czym zabrała się za konsumpcję owocu. I jadły tak chwilę obie w ciszy, rozkoszując się jego smakiem.
-Ubrudziłaś się. - rzeczywiście, cała buzia Felicji była lepka od soku. Palce również, ale akurat z tym problemem udało jej się uporać, zwyczajnie je oblizując. Tatiana westchnęła, wyciągając z kieszeni swojej sukienki haftowaną chusteczkę, po czym zabrała się za wycieranie felicjowej twarzyczki. Gdy już skończyła, odsunęła się kawałek, by ocenić swoje dzieło.
-Już dobrze. - po tych słowach znowu zapadła cisza. Jednak nie była ona niezręczna. One miały już tak po prostu w zwyczaju. Siadały naprzeciwko siebie i wpatrywały się sobie w oczy, powoli, bez pośpiechu. Był to dla nich pewnego rodzaju rytuał, który został zapoczątkowany już w pierwszych dniach ich poznania.
Jednak tym razem było inaczej. Wzrok Felicji był trochę bardziej rozkojarzony, aż w końcu zjechał niżej. Na usta.
Tatiana dobrze wiedziała, o czym myślała jej przyjaciółka, za dobrze ją znała. Z pewnością myślała ona o czymś bardzo nieetycznym, nierozsądnym oraz zakazanym, czymś, czego jako dobrze wychowana panna, Tosia powinna się sumiennie wystrzegać.
Dlatego właśnie obie dziewczyny były zdziwione faktem, że to właśnie ona przechyliła się w stronę blondynki i złączyła ich usta w pocałunku. Jednak nikt nie protestował. Chwilę później dziewczyna zarzuciła jej ręce na kark, przyciągając bliżej i trwały w takiej pozycji jeszcze jakiś czas, puki nie zabrakło im tlenu.-Wiesz... - zaczęła Felicja z cwaniackim uśmieszkiem, gdy obie złapały już oddech. - Nieźle ci poszło, jak na pierwszy raz.
-K-kto mówi, że to był pierwszy raz?! - jej przyjaciółka spytała oburzona, rumieniąc się przy tym lekko.
-Nikt...
-No mam nadzieję.
-Ale ja i tak dobrze to wiem! - roześmiana dziewczyna szybko chwyciła swoje trzewiki, po czym zaczęła biec do wyjścia z sypialni, cudem unikając morderczego ołówka, ciśniętego właśnie w jej stronę.
-Felicja! - krzyknęła Tatiany, która zaraz rzuciła się w pościg. Tymczasem nasza uciekinierka zleciał szybko ze schodów, przeskakując po trzy stopnie na raz, po czym ledwo co wymijając matkę swojej przyjaciółki, która właśnie pojawiła się na horyzoncie, pognała wyjścia.
-Felicja! Przysięgam, że jak cię dopadnę, to zrobię ci coś bardzo niemiłego! - Tosia dopadła drzwi, po czym zatrzymała się, patrząc jak blondynka ucieka w dół wąskiej uliczki, nadal śmiejąc się na głos.
-Naprawdę coś ci zrobię. - mruknęła do siebie dziewczyna, po czym upewniając się, że nikt jej nie widzi...
Uśmiechnęła się delikatnie pod nosem.10.03.2018
CZYTASZ
Pruskie gówno i te sprawy
FanfictionOne shoty z hetalii, tego szatańskiego pomiotu. Zamówienia otwarte. Wszyscy zginiemy.