∆PrusPol • Prusy • Nyo!Polska∆
Powolnym ruchem otworzył drzwi do sypialni. Od razu poczuł zapach papierosowego dymu, który nadal dusił swoją intensywnością. Podłoga zaskrzypiała głośno pod jego glanami, kiedy skierował swe kroki w stronę łóżka.
-Co ci mówiłem o paleniu w moim pokoju. - powiedział, zabierając Felicji papierosa i gasząc go na szybce zdjęcia położonego na płasko na szafce nocnej. Mimo wszystko głos jego wcale nie wyrażał niezadowolenia. Wręcz przeciwnie, na twarzy wpłynął leniwy uśmieszek wywołany obecnością dziewczyny w jego pokoju.
-No nie wiem. - blondynka rzuciła niewinnie. - Ale kto wie, może to odświeży mi pamięć.
Po tych słowach wstała z łóżka i podeszła do Gilberta powolnym krokiem, kołysząc przy tym biodrami. Następnie zarzuciła ręce na jego szyję, by po chwili złączyć ich usta w zmysłowym pocałunku.
Dym już nie drażnił w nozdrza. Teraz zamiast niego w pokoju pojawił się zapach namiętności.
Oderwali się od siebie i albinos postąpił krok w tył, by móc zmierzyć dziewczynę wzrokiem. Stała przed nim w samych majątkach i marynarce jego munduru, zapiętej do połowy, lekko zsuwającej się z jednego ramienia.
Ubranie rzucało cień na jej nagie piersi, tak jakby igrało sobie z Gilbertem, nie chcąc mu pokazać tego, co i tak zaraz zamierzał posiąść.
Znów zaczął zmierzać w jej kierunku, jednak nie zatrzymał się. Parł naprzód dalej, a ona cofała się powoli, aż w końcu jej nagie uda napotkały ramę łóżka, na które chwilę później runęła. Wtedy Gilbert stanął.
Dziewczyna cierpliwie czekała, aż albinos zdejmie z siebie koszulę. A ze spodniami sama mu pomogła.
Po chwili ubrania przestały już grać w tej scenie większą rolę. Zostały rzucone na ziemię i zapomniane, przysłonięte przez powłokę namiętności i pożądania. Niepotrzebne.
•
•∆•∆•∆•
•W pokoju dało się słyszeć trzask zapalniczki, a zaraz potem wypełnił się on papierosowym dymem. Ponownie.
-Tyle razy ci powtarzałem, żebyś przestała palić w moim pokoju. - rzucił luźno Gilbert nie patrząc na nią. W odpowiedzi usłyszał tylko cichy śmiech.
-Ty dobrze wiesz, że i tak nie przestanę. - dziewczyna uniosła się wolno, by za chwilę przenieść się na Gilberta. Siedząc okrakiem na jego klatce piersiowej pochyliła się nad nim, i zaciągając się uprzednio dymem złączyła ich usta w pocałunku, wdmuchując go prosto do płuc albinosa.
Ledwo zdusił w sobie chęć kaszlnięcia, jednak zdążył się już dawno przyzwyczaić do jej głupich zagrywek.
-Masz rację. - powiedział bardziej do siebie niż do niej, kiedy ich usta w końcu się rozłączyły.
-Ja zawsze mam rację. - stwierdziła zadowolona dziewczyna.
-Wiesz... Chyba po prostu mam do ciebie słabość.
-Wiem. – mruknęła w odpowiedzi ze swoim zwyczajowym uśmieszkiem.
A potem zapadła cisza.
Myśli Felicji zaczęły krążyć luźno po pokoju. Wlatywały w różne zakamarki, a potem je opuszczały, mieszały się z papierosowym dymem w dzikich igraszkach.
Gilbert natomiast swoje musiał trzymać krótko. Nie pozwolił im odlecieć. Przyszedł czas na przemyślenia. Przemyślenia, które już niedługo trzeba będzie skonfrontować z szarą rzeczywistością.-To chyba znaczy, że jesteś moją słabością. – szepnął, samemu już nie wiedząc do kogo.
-Huh? – Felicja zamrugała zaskoczona. Chwilę zajęło jej, zanim zorientowała się, że było to nawiązanie do ich poprzedniej rozmowy. W końcu jednak zaśmiała się lekko w odpowiedzi i zaszła z albinosa, siadając po turecku po drugiej stronie łóżka.
-Co ci się nagle zebrało na takie filozoficzne myśli Gilbuś? – zagaiła wesoło, może nawet z nutką kpiny w głosie. Ten jednak ją zignorował.
-Jesteś moją słabością... - powtórzył wypranym z emocji głosem, który sprowadził na niego zaniepokojone spojrzenie blondynki. – Jesteś moją słabością, a niemiecki żołnierz nie powinien mieć żadnych słabości.
Felicja od razu zrozumiała.
-Gilbert... - zaczęła. Jednak nie miała pojęcia, co powiedzieć dalej.
Albinos załadował broń, którą zwyczajowo zawsze trzymał przy sobie.
-Nie musisz tego robić...
Wycelował w nią.
-Wybacz mi Schätzchen.
Nie strzelił.
Czekał.
Dawał jej czas.Mogła uciec.
Mogła teraz wstać, chwycić za jego mundurową marynarkę, zgasić papierosa na szybce tego zdjęcia, co leżało na szafce nocnej, i wyjść z pokoju.
Wyjść i odejść.
Wyjść, odejść i już nigdy nie wrócić.
-Wybaczam ci. – szepnęła cicho, a zaczepny uśmieszek z powrotem wrócił na jej twarz.
Mogła uciec, lecz tego nie zrobiła.
Nie uciekła, bo Gilbert również był jej słabością. A słabości mają właśnie to do siebie, że dają ci tylko dwie opcje.
Albo ty wykończysz je.
Albo one wykończą ciebie.Gilbert strzelił.
W pokoju rozległ się huk, a pistoletowy pocisk z gracją przeszył ciało dziewczyny. Nie był wycelowany w głowę, trafił w serce. W końcu żal byłoby zniszczyć tak śliczną twarzyczkę.
Zwłoki Felicji opadły zgrabnie na prześcieradło, barwiąc je piękną, szkarłatną czerwienią. Niczym jego oczy...
Albinos długo patrzył się na jej martwe ciało, tak, jakby jeszcze nie do końca pojął, że właśnie ją zabił.
Nie płakał, lecz to nie znaczy, że był zadowolony. Po prostu zaczęła mu doskwierać dziwna pustka.
Nie kochał Felicji. Stanowczo nie. Nazwałby to raczej... silnym przywiązaniem.
A czy Felicja kochała go? Nie wiedział.
Jednak w gruncie rzeczy to nie miało znaczenia. Oboje dobrze wiedzieli, na co się piszą wchodząc w ten związek. I oboje byli gotowi ponieść jego konsekwencje.
A teraz właśnie przyszedł na nie czas.
Gilbert wyjął na wpół wypalonego papierosa z felicjowej dłoni, po czym sam zaciągnął się dymem. Obojętny wzrok skierował na ścianę naprzeciwko, bo tak mu akurat było wygodnie.
-Nie mówiłeś już czegoś przypadkiem o paleniu w twoim pokoju. - kpiący głos Felicji rozległ się nagle w sypialni.
Albinos powoli obrócił głowę i spojrzał w stronę ciała, nie ruszonego nawet o milimetr od pierwotnej pozycji upadku.
-Umarli głosu nie mają. - prychnął.
Po czym wstał i wyszedł.
Bo gdyby tam został chwilę dłużej, papierosowy dym najpewniej by go udusił.
•
Tak. Papierosowy dym z pewnością był słabością Gilberta Beilschmidta.
Pozostałych się już pozbył.
CZYTASZ
Pruskie gówno i te sprawy
FanficOne shoty z hetalii, tego szatańskiego pomiotu. Zamówienia otwarte. Wszyscy zginiemy.