∆Nyo!Dania • Nyo!Norwegia∆
Mette powoli przechadzała się po jednej z parkowych alejek. Wiatr wyjątkowo dzisiaj ustał, ale to wcale nie przeszkodziło małym, wrednym gałązkom we wplątywaniu się w jej włosy. Kobieta zaczęła zastanawiać się, po jaką cholerę ona w ogóle wyszła z mieszkania w ten niezbyt urodziwy, jesienny poranek, jednak jedno krótkie zerknięcie na torbę wypełnioną po brzegi chipsami magicznie odstręczało wszystkie pytania. Szła więc dalej, od czasu do czasu kopiąc jakąś gałąź, która postanowiła się zadomowić na owej alejce, najpewniej po wczorajszej burzy. I wtedy właśnie pod jej nogi przypałętał się pies. Wielki i włochaty, z podejrzanym zacieszem na pysku zaczął merdać ogonem, po czym usiadł centralnie przed nią, wypluwając z pyska obślinioną gałąź.
-Cześć malutki! - Mette ewidentnie nie przejęła się tym, że zwrot „malutki" wyjątkowo nietrafnie określa posturę tej bestii. - Chcesz, żebym rzuciła ci patyczek?
Trudno było stwierdzić, czy w obecną sytuacją bardziej podekscytowana była Dunka, czy pies. Gdyby Mette miała ogon, też zaczęła by nim machać. Boże, jak ona kochała takie urocze stworzonka. Nic tylko wyczochrać, o tak, wyczochrać.
Blondynka już chciała sięgnąć po gałąź, by dostąpić tej wątpliwej dla wielu przyjemności, jaką rzucenie przed siebie patykiem, jest gdy wtem niespodziewanie psa przed nią zastąpiła inna postać.-Przepraszam za niego. - ową postacią okazała być się zdyszana dziewczyna, która nerwowym ruchem zapięła smycz włochatemu potworowi. - Lubi sobie czasem uciec, żebym musiała go przez pół parku ganiać.
-Nic się nie stało... - odparła zamyślona Mette, po czym gwałtownie obróciła głowę, spoglądając nieznajomej w oczy, i w akompaniamencie zduszonego pisku prawie krzyknęła - Mój boże! Jakie to piękne! Cholera jasna, jakie piękne! Mogę pogłaskać? Mogę?
Na twarzy nieznajomej zagościła głęboka konsternacja tym jakże nagłym i niespodziewanym wybuchem. Po co ta irytująca kobieta pyta się o zgodę, skoro przed chwilą socjalizowała się z jej psem w najlepsze? Co jest nie tak z tą niezdrową fascynacją? Czy żeby wysłać kogoś do szpitala psychiatrycznego dzwoni się po karetkę, czy po pol... Nie no, bez przesady. Jej niewidzialni przyjaciele przecież ją w razie czego obronią (i kto tu powinien zostać zamknięty w psychiatryku?).
-Dobrze... - dziewczyna mruknęła w końcu, nie za bardzo wiedząc jak inaczej ma zareagować. - Tylko uważaj, bo możesz zostać ugryziona...
Dunce nie trzeba było dwa razy powtarzać. Na jej twarzy wykwitł szeroki uśmiech, po czym pozbywszy się swoich rękawiczek (i ciskając na ziemię reklamówkę z chipsami, biedne chipsy) wręcz rzuciła się... Nie na psa, tylko na włosy jego właścicielki.
-Takie piękne! Takie gładziutkie! Ile ja bym dała, żeby takie mieć! A ten kolor? Mój boże, me oczy mogą teraz umrzeć w spokoju ducha! Farbowane? Nie, na pewno nie farbowane! Takie jedwabne, takie delikatne!
Pies patrzył się na Mette z konsternacją.
Posiadaczka tych zajebistych włosów również. Jej mózg właśnie się przegrzał i przypadkowy przechodzień dałby sobie pół lewego pośladka uciąć, że gdyby nie puchate nauszniki w maskonury, z uszu ofiary włosowego molestowania wydobywałaby się teraz gęsta para.
W końcu jednak dziewczyna się ocknęła, a na jej twarz wstąpiła lekka panika, wywołana przez brak optymalnych dróg ucieczki. Ostatecznie, z braku lepszego pomysłu zebrała się w sobie, otworzyła usta i... ugryzła Mette w rękę.
Dunka pisnęła cicho, najwyraźniej nie spodziewając się takiego ataku ze strony jej obecnego obiektu macania. Spróbowała zabrać rękę, jednak udało się jej to zrobić dopiero po kilkunastu długich sekundach, podczas których przegrzany mózg zajebisto-włosej starał się ogarnąć, co ona właściwie przed chwilą zrobiła.
W końcu jednak puściła dłoń Dunki. Przez pewien czas patrzyły sobie w oczy, po czym dziewczyna postanowiła się odezwać.-No co. Przecież cię ostrzegałam. - wzruszyła ramionami.
I sobie poszła.•
•∆•∆•∆•
•-Więc... - zaczęła Tiina, oglądając rękę swojej przyjaciółki. - Co ci się stało? Znowu ugryzł cię pies?
Finka była w trakcie oglądania tej świeżo nabytej rany, która tak dumnie prezentowała się na tle piętnastu innych, bo ręka Mette i zęby przypadkowych zwierząt i osób były ze sobą w bardzo zażyłej relacji, wymagającej stałego praktykowania dzikich obrządków godowych.
-Nie. Jego właścicielki. - gdyby dziewczyna nie znała Dunki, z pewnością wzięłaby to za sarkazm. Jednak po tylu latach znajomości zaczęła wątpić w to, czy cokolwiek jeszcze będzie w stanie ją zdziwić.
-A tyle razy ci powtarzałam, żebyś nie napastowała nieznajomych. - westchnęła ciężko.
-No ale ej, ona się przecież zgodziła. Tak jakby... Poza tym... - w oczach Mette pojawiły się gwiazdki, niczym u tych wszystkich podjaranych dziewczynek z anime, a ona sama zdrową ręką pokazała kciuka w górę. - Było warto!
CZYTASZ
Pruskie gówno i te sprawy
FanfictionOne shoty z hetalii, tego szatańskiego pomiotu. Zamówienia otwarte. Wszyscy zginiemy.