∆ Grill z Feliksem

425 40 72
                                    

∆Polska • Nyo!Polska • Prusy • Nyo!Prusy∆

Dla The_Marakuja

-Gilbert, cholera! Trzymaj mocniej tego grilla. - krzyknął zirytowany Feliks. Metalowe krańce powoli zaczynały wysuwać się mu z rąk, a jak wiadomo, według blondyna każda wina, to wina tych szwabów pieprzonych, dlatego to właśnie Niemca należało opieprzyć.

-No przecież trzymam, nie drzyj się na mnie. - odwarknął białowłowsy. Prawdę mówiąc powinien się stąd ulotnić dawno temu, bo tak się składa, że na grilla z tym głupim Polaczkiem nie miał najmniejszej ochoty. Nie dość, że musiał marnować swoją benzynę, bo temu idiocie zachciało się obżerać kiełbaskami gdzieś na jakimś łysym polu, to jeszcze owe pole okazało się łyse niedostatecznie, więc jakieś chwasty co i raz ocierały się o jego kostki. A mógł zabrać glany...
Jednakże przed całkowitym olaniem tej propozycji wypadu do nikąd zatrzymały go dwie rzeczy. Po pierwsze siostra, która zagroziła, że jeśli z nią nie pojedzie, opublikuje ona jego kompromitujące zdjęcia z imprezy u Francisa, na której obmacywał rosnącą w pobliżu sosnę.
A po drugie... Felicja idąca kilka kroków za nimi wyjątkowo dobrze wyglądała w tych szortach i krótkiej bluzeczce odsłaniającej pępek. Dla takich widoczków albinos był w stanie nawet wytrzymać towarzystwo tego irytującego paluszkożercy.

-Wyjaśni mi ktoś jeszcze raz, dlaczego musimy robić tego grilla na takim zadupiu. - Julchen nadal nie wiedziała, czemu nie mogą po prostu zostać w ich własnym ogródku.

-Mówiłem ci już, tak jest ciekawej. - rzucił Feliks nie odwracając głowy.

-Poza tym, będziemy szukać skarbów. - Felicja pomachała jej przed oczami mapą, której rogi dla lepszego efektu zostały lekko przypalone. Odpowiedziało jej tylko ciche westchnienie.

Po jakimś czasie, kiedy w końcu Feliks znalazł miejsce, które uznał godnym jego zafelistości, chłopcy postawili grilla na ziemi i zaczęli przy nim majstrować. Dziewczyny tymczasem zajęły się rozkładaniem koców i wyjmowaniem jedzenia z niesionych przez nie koszyków. Nie obyło się oczywiście bez przepychanek, bo jak się okazało, Julchen jeszcze w domu podmieniła wódkę rodzeństwa Łukasiewiczów na kilka dodatkowych butelek piwa, bo "ostatnio mnie Felicja podstępem upiła, a tą różową farbę było cholernie trudno sprać z biednej Gilbirdynki, więc ja się tak więcej nie bawię".

W końcu jednak na ruszt wleciały kiełbaski, i chwilę później wszyscy wpychali je sobie nawzajem do ust, żeby nie musieć słuchać tego pierdolenia.

-Wiecie co? - zaczął Gilbert, jednocześnie otwierając piwerko patykiem, bo otwieracza zapomnieli. - W sumie to chyba rzeczywiście nie musieliśmy dojeżdżać tak dalego od domu.

-No ale wtedy nie mogłabym się tak wystroić, bo sąsiedzi by patrzyli. - Felicja "całkowicie nieświadomie" przybrała kuszącą pozę.

-Oh... A no... No racja... - rzucił Niemiec trochę rozproszony tą magią kobiecego wdzięku. Widząc to Julchen spojrzała na niego wyzywająco, po czym przeturlała się w stronę blondynki.

-Patrz Gilbuś, patrz. Oto jest moc mojego bycia kobietą, której nigdy nie będzie dane ci obejść. - mówiąc to złapała Felicję za cycki.
Gdyby zrobił to jakiś chłopak, z pewnością już dawno oberwałby po mordzie, a potem zostałby wykastrowany tępym scyzorykiem.
Teraz jednakże Polka ograniczyła się tylko do zdegustowanej miny i uniesionej brwi.
-Julchen. -powiedziała ze stoickim spokojem. - Przestań macać moje cycki.

-Właśnie! - prychął obrażony albinos. - Bo jak nie, to zostawię cię tu samą pośrodku tego łysego pola.

Na te słowa nagle wszyscy zastygl.

-Powiedziałeś właśnie "łyse pole". - zaczął Feliks powoli.

-Taaak? - albinos niezbyt ogarniał, o co to całe zainteresowanie. Nie zdążył się jednak o nic spytać, bo w tym momencie nagle coś zaszeleściło w krzakach nieopodal.

I wtedy się zaczęło.

Z zarośli wyskoczyli Golce i z krzykiem zapytali.

-Czy ktoś powiedział "łyse pole"!?

-Ano powiedział. - odparł Feliks po czm rzucił do siostry. - Fela. Podaj mi moją trąbkę.

Nikt nie miał zielonego pojęcia, skąd wzięła się trąbka w tajemniczym schowku w grillu, ale nikt również nie zamierzał wnikać.

-No dobra panowie, możemy zaczynać! - krzyknął jeden z braci.

Wtedy z drzew nieopodal na linie, niczym profesjonalni włamywacz, spuścili się ludzie z trąbkami na plecach. Felicja wyjęła skrzypce z kosza na jedzenie i na komendę wszyscy nagle zaczęli napierdalać.

-POLE POLE, ŁYSE POLE, ALE MAM JUŻ PLAN! - Gilbert spojrzał zdezorientowany na siostrę, którą patrzyła się na to wszystko z lekką konsternacją. Tymczasem reszta kontynuowała.

-PO MALUTKU, BEZ POŚPIECHU WSZYSTKO ZROBIĘ SAM!
NAD MAKIETĄ SIĘ MĘCZYŁEM ŁADNYCH PARĘ LAT!
ALE ZA TO CUDO ZWIEDZAĆ BĘDZIE CAŁY ŚWIAT!

-Ej Julchen. Co tu się odpierdala. - albinos spojrzał na siostrę z przerażeniem.

-Nie wiem kurwa, ale fajnie wygląda. - Niemca ogarnął jeszcze większy strach. O nie! Czyżby ona też dała się opętać przez Golcowe szatańskie moce!

I wtedy zaczął się refren. Teraz kurwa ludzie z trąbkami byli już wszędzie! Wyłazili z krzaków, z grilla, z ich koszyków na jedzenie. Spadali z drzew, z nieba. Wychodzili z dziur w ziemi. Felicja zaczęła napierdalać na tych skrzypcach jeszcze bardziej zawzięcie, żeby nie dać się zagłuszyć, do tego zaczęła śpiewać.

To jeszcze Gilbert mógłby wytrzymać, ale kiedy jego siostra, własna, rodzona siostra, włączyła się do refrenu, chłopak był już na skraju załamania.

Tymczasem oni darli się dalej.

-TU NA RAZIE JEST ŚCIERNISKO, ALE BĘDZIE SAN FRANCISCO!
A TAM GDZIE TO KRETOWISKO,
BĘDZIE STAŁ MÓJ BANK!

Gilbert nie wiedział już, czy te jebane instrumenty są wszędzie, czy po prostu wypił aż tyle, że obraz mu się roztrajał. Gdziekolwiek się obrócił, wszędzie stał jakiś ziomek i na czymś napieprzał.

I zemdlał.

A oni nadal śpiewali...


•∆•∆•∆•

Miesiąc później Julchen i Gilbert wracali sobie spokojnie od znajomych, kiedy nagle Niemka spojrzała w bok i zawołała.

-Ej Gilbuś. A tu nie było przypadkiem ścierniska?

Albinos spojrzał we wskazane przez nią miejsce, po czym zamarł. Tak. Ścierniska już nie było. Teraz rozpoczęła się tam budowa, jednak nie to przykuło jego uwagę.
Był to wielki transparent, z napisem:

"PRESTIŻOWE APARTAMENTY SAN FRANCISCO DOSTĘPNE JUŻ NIEDŁUGO"

Obok widniał jeszcze wielki nadruk braci Golec, którzy szczerzyli ryje do przechodniów.

-O kurwa... Oni nie żartowali...

24.06.2018

Pruskie gówno i te sprawyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz