Rozdział 14

1.7K 128 78
                                    

 Ben zaprzyjaźnił się z blondyneczką, którą szczerze mówiąc nie interesowałam się za bardzo. Jeff na szczęście wybaczył mi to co zrobiłam, więc można powiedzieć, że byłam szczęśliwym człowiekiem. Całymi dniami siedzieliśmy w domu i spędzaliśmy czas na nudzeniu się. 

Lecz pewnego pamiętnego dnia Jeff znów wymyślił coś niesamowicie głupiego. Spałam sobie spokojnie wtulając się w poduszkę kiedy wskoczył na mnie i złapał za ramiona. 

- Wstawaj! Musimy iść. - krzyczał wyraźnie podniecony. 

- Weź daj mi spokój - odpowiedziałam chowając twarz przed światłem. 

On naburmuszony wstał i słyszałam jak skrada się na drugą stronę łóżka. Podniosłam się na łokciach i spojrzałam na Jeffa groźnie. Ten tylko uśmiechnął się szarmancko i odrzekł:

- Madam proszę wstać z łóżka i udać się ze mną gdyż ponieważ gdyż ja tak mówię. 

Zaśmiałam się z jego marnej próby udawania opanowanego człowieka i zgodziłam się. Oczywiście, nie miałam pojęcia gdzie chce mnie zabrać. Lecz wydaje mi się, że na tym polega dobra zabawa. Ubrałam się, spakowałam dwa noże. Jeden motylkowy a drugi sprężynowy na wszelki wypadek. W kuchni czekał na nas Ben i jego dupa. Ten widok zaciekawił mnie niesamowicie. Całą drogę zastanawiałam się co ten psychopata wykombinował. 

Zatrzymaliśmy się przed wesołym miasteczkiem. Ale nie zwykłym wesołym miasteczkiem, tylko starym i opuszczonym. Nie wszystko było zardzewiałe więc mogliśmy korzystać z niektórych atrakcji. 

- Co powiesz na te takie z antenkami? - zapytał Jeff 

- Haha to samochodziki. Jeśli odpalą to czemu nie - odrzekłam. 

Ben i Anka także uznali samochodziki za dobry wybór. Na szczęście atrakcja była w dostatecznie dobrym stanie aby zapalić. Bawiliśmy się dobrze przez około 30 minut. Po tym czasie pojawił się nie kto inny jak papa slender. Uwielbiam go tak nazywać. Akurat w tamtym momencie przypomniało mu się o sytuacji z Jane. 

Na próżno było mu tłumaczyć, że mnie sprowokowała. No nie tylko ona. Fagas w garniaku był uparty. Rozkazał mi wynosić się z ich azylu w lesie. Nie powiem byłam zszokowana. Jakby tego było mało musiałam go błagać na kolanach ażeby mnie nie zabijał. Po swoim cudownym komunikacie zniknął bez wyjaśnień. 

Wściekłość jaka mnie wtedy ogarnęła była nie do opisania. Anna widząc to odsunęła się na bezpieczną odległość, natomiast chłopacy próbowali mnie uspokoić. 

- Co ten skurwysyn sobie myśli, że ja niby jestem psem?! Nie doczekanie kurwa mać. Dobra jak tak bardzo pragnie to sobie pójdę. Ale jeśli tylko znów zacznie się do mnie dopierdalać to chyba nie wytrzymam i wsadzę mu te jego pierdolone macki w dupę - wydzierałam się na całą okolicę.

- Kochanie spokojnie, przecież nie zostawię cie - Jeff powiedział głaszcząc mnie po głowie. 

- Weź mnie kurwa nie dotykaj - syknęłam.

I wtedy Ben stanął między nami żeby znowu nie doszło do nieszczęścia. Popchnęłam tego karła z całej siły. 

- A ty co? Myślisz, że znowu zaczniemy się kurwa zabijać? - krzyczałam jeszcze bardziej. 

Odeszłam od nich. Raczej odbiegłam. Będąc daleko wyjęłam jeden z noży i zaczęłam rzucać nim w drzewo. Trwało to parę minut. 

- Już się uspokoiłaś? - zapytał Jeff. 

Nie odezwałam się.

---------------------------------

Jak obiecałam nowy rozdział. To ten życzę miłej zabawy i takie tam.

Wzrusz Mnie{ Jeff The Killer }Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz