Wzrusz Mnie{ Jeff The Killer }

Rozdział 9

Krew zaczęła spływać do mojego przełyku przez co zaczęłam się krztusić. Jeff widząc to przekręcił mnie na prawy bok.

- Tylko mi się tu nie zadław - parsknął.

Szybkim ruchem rozciął mój lewy policzek. Zaczęłam zlizywać krew z moich ust. Spojrzałam na niego. Stał w milczeniu i wpatrywał się z uśmiechem wymalowanym na twarzy. Zebrałam wszystkie siły żeby stanąć przed nim. Otrzepałam się z ziemi i wyprostowałam.

- I jak wyglądam? - zaśmiałam się.

- Pięknie - szepnął. Uśmiechnęłam się, a po paru sekundach milczenia krzyknął:

- Kurwa!

No tym to mnie zaskoczył. Oczywiście wiedziałam, że jest nieprzewidywalny, infantylny i nadpobudliwy, ale bez przesady.

- Co jest? - zapytałam wyraźnie zdziwiona. 

- Chciałem żebyś się na mnie wkurwiła! Chciałem żebyś zdechła, żebyś po prostu zniknęła! - zaczął się jeszcze bardziej drzeć.

- Ale teraz chcę Cię zerżnąć w tym lesie i zabrać do domu! - dodał. 

Stanęłam jak wryta. Jedyne słowo jakie cisnęło mi się na usta to ''przepraszam'', ale miałam swoją godność. Nie będę przepraszać za czyjeś błędy. 

Jako, że Jeff był ode mnie wyższy stanęłam na palcach i pocałowałam go zostawiając krwawe ślady na ustach. 

- Kocham Cię - szepnęłam. 

On spojrzał na mnie i z powrotem wbił się w moje wargi trzymając mocno za nadgarstki. Kiedy mnie puścił spojrzałam mu ostatni raz w oczy. 

Wyciągnęłam z kieszeni jego bluzy nóż i wbiłam w cieplutki brzuszek Jeffa. On tylko zakaszlał i osunął się na kolana. Odsunęłam się na parę kroków i obserwowałam jak czarnowłosy próbuje zatrzymać krwotok. Podniósł lekko głowę.

- Też Cię kocham - szepnął i opadł na twarz. 

Uśmiechnęłam się po czym odwróciłam na pięcie i odeszłam. W tle słyszałam śpiew ptaków i szelest liści pod moimi stopami. 

--------------------------------------------------------------

Oto ostatni rozdział moi kochani. 

Taki specjalny prezent na walentynki od waszego kochanego Sodomusa.

Całuski. 

Ps. Może kiedyś napiszę dodatkowe parę rozdziałów. Oczywiście jeżeli mnie poprosicie <3