Byłam małym zwiniątkiem kiedy usłyszałam, dziwne dźwięki... A bardziej głos...
-Nieświadomie przejęliście własność DRESZCZ'u. Zwróćcie je. A uznamy to za nieporozumienie. A jeśli nie. Wszyscy zginą- Purwa! To ten głąb!- Macie jedyną nadzieje ludzkości! I jedyną nadzieje na lek! Przemyślcie po której jesteście stronie!
Kurna! Muszę się znaleźć resztę, cholera z tym, że tamta kazała czekać!
Wyszłam ze swojej skrytki. Jednak w tym samym momencie usłyszałam muzykę... Co do-?!
-Ej! Co tak stoisz?!- odwróciłam się... To Jorge Jak miło- Chodź Luna!
Dołączyłam do niego. Ale co on planuje?
-Co to za muzyka?- zapytałam
-Mój ulubiony utwór.- odpowiedział- Brenda zaraz będzie z twoimi znajomymi.
Jorge otworzył okno i spojrzał na mnie.
-Będziemy musieli zastosować plan B- w tym momencie do pomieszczenia wbiegła moja grupa. Dobrze ich widzieć.
-Wszyscy?- zapytał Jorge Brendę, na co ona skinęła głową- Świetnie.
Jorge nagle, powiedziałabym z dupy wytrzasnął liny.
-A więc. Wy szukacie prawego ramienia, zaprowadzę was. Ale nie myślcie, że za darmo- no oczywiście...- A więc za mną.
Nim się obejrzałam Jorge już zjeżdżał w otchłań ciemnej dupy. Czytaj nocy. Za nim pojechał Minho i Aris. Zostałam ja z Newtem i Thomasem. Znaczy już zostałam z Newtem.
-Ej Brenda! Gdzie cię niesie?!- zawołałam widząc, że dziewczyna gdzieś biegnie- Jedź dołączę.
Newt jednak złapał mnie za rękę.
-Bez ciebie nie jadę Luna.
-Purwa nie baw się w babę i jedź!- zawołałam i pobiegłam za Brendą - Ej! Baba! Gdzie cię lecisz!? Sikać ci się w takim momencie zachciało, czy co?!
Ta jednak czegoś w szufladzie szukała.
-Bez tego nie odejdę- powiedziała i dalej czegoś szukała... rany, te kobiety serio są takie?!
Gdy w końcu to coś znalazła i miałyśmy wracać, tam skąd przyszłyśmy zauważyłyśmy, że nie jesteśmy już same. Ludzie szczurowatego już tu byli.
-Są tam!- zawołał jeden i zaczął do nas strzelać.
Brenda szybo złapała mnie za ramię i pociągnęła w tylko jej znanym kierunku. Słodko....
-Kobieto gdzie my biegniemy?!- zawołałam
-Nie marudź! Leć! Zaraz się piosenka skończy!- odpowiedziała nie patrząc na mnie.
W końcu się zatrzymała.
-Idź tędy pójdziemy po budowli.
Spojrzałam na nią.
-Zaczynam cię lubić, jesteś tak samo nie normalna jak ja- powiedziałam i przeszłam przez barierki.
-Idź przed siebie i się nie zatrzymuj- powiedziała- Jak dojdziesz do końca to skacz w dół!
Nic nie odpowiedziałam. Zajęta byłam pilnowaniem bym nie spadła. Cholera wyskok.
Gdy doszłam do końca, odwróciłam się za siebie. Byli za nią.
-Brenda za tobą!
-Skacz!- zawołała tylko
Purwa! To się nazywa mieć dylemat! Skakać, czy jakoś zareagować.
Nagle piosenka się skończyła. Wszystko zaczęło się walić. Dobra. Jednak Brenda mnie przekonała.
Skoczyłam do następnej ciemnej dupy. A Brenda... No raczej była za mną.
**
Perfekcyjne lądowanie na twarzy. Zaliczone.
-Uważaj!- usłyszałam Brendę, ale po chwili miałam już ją na plecach.
-Złaź ze mnie babo- mruknęłam pod nosem
-Przepraszam- powiedziała i wstała ze mnie, przy okazji pomagając mi- Żyjesz?
-Nie- znów mruknęłam
-Co masz do mnie?- zapytała- Albo krzyczysz albo mruczysz, albo wyzywasz mnie.
-Ja cię nie wyzywam, mówię tylko głośno, że jesteś babą. To nic złego.- powiedziałam- Poza tym, nie jestem do kobiet przyzwyczajona. Od kiedy pamiętam jestem w towarzystwie chłopaków. A tu nagle jakaś baba się trafia.
-Nie znasz żadnej innej dziewczyny?- zapytała
-Nie- skłamałam... Ale nie chce wspominać o Jess. To była zła baba- A tak właściwie, gdzie jesteśmy? Babo...
-Nie martw się...- spojrzała na mnie wyczekująco
-Luna- odpowiedziałam
-Luna? Dziwne imię...- skomentowała
-Nie dyskutuj z koncepcją moich rodziców.- powiedziałam
-Nie ważne. Nie martw się Luna. Wyprowadzę nas. Weź latarkę. Może ci się przydać.
Nic nie powiedziałam
-A znasz drogę?
-Jasne.
Nie brzmi przekonująco.
-A czemu nam pomagasz? Wcześniej nie byłaś zbyt miła.
-To nie mój pomysł. Jorge uznał, że jesteś biletem w jedną stronę do raju.
-Co?
-No wiesz, prawego ramienia. Tam nie ma słońca, zarazy...
-A skąd pewność, że dzięki mnie się tam dostaniecie?- zakpiłam
-Po pierwsze, jesteś Healerem. Chce cię i DRESZCZ i Ramie.
-I niby wie gdzie to jest?- zapytałam znów z lekką kpiną w głosie
-On? Raczej nie. Ale zna kogoś kto może nas tam zaprowadzić. W sensie, jego znajomy szmuglował ludzi w góry. On nam pomoże.
Podeszła do jakiejś kraty w podłodze. To pewnie jakieś przejście.
Zaśmiałam się gdy widziałam jak nieudolnie próbuje podnieść kratę.
-Możesz mi pomóc?- zapytała
-To przez ciebie tu jesteśmy. Radź sobie.- odpowiedziałam
-Ty naprawdę coś do mnie masz.- zauważyła- Przyznaj znasz jakąś dziewczynę, skoro traktujesz tak mnie?
Westchnęłam
-Nie twój interes.
-Powiedz.
-Znałam. Dziewczyna nie żyje.- Brenda wyszeptała ciche "przykro mi"- Nie powinno. To była zła osoba. W labiryncie próbowała zabić mnie i moich przyjaciół. Skazała siebie samą na taki los.
-Nie jestem taka.
-Nie znam cię babo- podeszłam do kraty- Odsuń się.
Brenda się odsunęła, a ja za jednym zamachem podniosłam kratę.
-Ma się tego bicka- powiedziałam- No to porwać.
________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
CZYTASZ
√Search Destination/One Girl In The Test Of Fire
FanfictionLuna i nieliczna grupa chłopaków wydostła się z labiryntu. Jednak to będzie jeszcze gorsze od labiryntu. Myśleli, że się w bezpiecznym miejscu. Ale jednak DRESZCZ nie daje za wygraną. Dalej bawi się wspomnieniami Luny. A teraz gra jej...