14. Co za baba...

341 32 1
                                    

Byłam małym zwiniątkiem kiedy usłyszałam, dziwne dźwięki... A bardziej głos... 

-Nieświadomie przejęliście własność DRESZCZ'u. Zwróćcie je. A uznamy to za nieporozumienie. A jeśli nie. Wszyscy zginą- Purwa! To ten głąb!- Macie jedyną nadzieje ludzkości! I jedyną nadzieje na lek! Przemyślcie po której jesteście stronie!

Kurna! Muszę się znaleźć resztę, cholera z tym, że tamta kazała czekać!

Wyszłam ze swojej skrytki. Jednak w tym samym momencie usłyszałam muzykę... Co do-?!

-Ej! Co tak stoisz?!- odwróciłam się... To Jorge Jak miło- Chodź Luna!

Dołączyłam do niego. Ale co on planuje?

-Co to za muzyka?- zapytałam

-Mój ulubiony utwór.- odpowiedział- Brenda zaraz będzie z twoimi znajomymi. 

Jorge otworzył okno i spojrzał na mnie.

-Będziemy musieli zastosować plan B- w tym momencie do pomieszczenia wbiegła moja grupa. Dobrze ich widzieć.

-Wszyscy?- zapytał Jorge Brendę, na co ona skinęła głową- Świetnie.

Jorge nagle, powiedziałabym z dupy wytrzasnął liny.

-A więc. Wy szukacie prawego ramienia, zaprowadzę was. Ale nie myślcie, że za darmo- no oczywiście...- A więc za mną.

Nim się obejrzałam Jorge już zjeżdżał w otchłań ciemnej dupy. Czytaj nocy. Za nim pojechał Minho i Aris. Zostałam ja z Newtem i Thomasem. Znaczy już zostałam z Newtem.

-Ej Brenda! Gdzie cię niesie?!- zawołałam widząc, że dziewczyna gdzieś biegnie- Jedź dołączę.

Newt jednak złapał mnie za rękę. 

-Bez ciebie nie jadę Luna.

-Purwa nie baw się w babę i jedź!- zawołałam i pobiegłam za Brendą - Ej! Baba! Gdzie cię lecisz!? Sikać ci się w takim momencie zachciało, czy co?!

Ta jednak czegoś w szufladzie szukała.

-Bez tego nie odejdę- powiedziała i dalej czegoś szukała... rany, te kobiety serio są takie?!

Gdy w końcu to coś znalazła i miałyśmy wracać, tam skąd przyszłyśmy zauważyłyśmy, że nie jesteśmy już same. Ludzie szczurowatego już tu byli. 

-Są tam!- zawołał jeden i zaczął do nas strzelać.

Brenda szybo złapała mnie za ramię i pociągnęła w tylko jej znanym kierunku. Słodko....

-Kobieto gdzie my biegniemy?!- zawołałam

-Nie marudź! Leć! Zaraz się piosenka skończy!- odpowiedziała nie patrząc na mnie.

W końcu się zatrzymała. 

-Idź tędy pójdziemy po budowli.

Spojrzałam na nią.

-Zaczynam cię lubić, jesteś tak samo nie normalna jak ja- powiedziałam i przeszłam przez barierki.

-Idź przed siebie i się nie zatrzymuj- powiedziała- Jak dojdziesz do końca to skacz w dół!

Nic nie odpowiedziałam. Zajęta byłam pilnowaniem bym nie spadła. Cholera wyskok. 

Gdy doszłam do końca, odwróciłam się za siebie. Byli za nią.

-Brenda za tobą!

-Skacz!- zawołała tylko

Purwa! To się nazywa mieć dylemat! Skakać, czy jakoś zareagować.

Nagle piosenka się skończyła. Wszystko zaczęło się walić. Dobra. Jednak Brenda mnie przekonała. 

Skoczyłam do następnej ciemnej dupy. A Brenda... No raczej była za mną.

**

Perfekcyjne lądowanie na twarzy. Zaliczone. 

-Uważaj!- usłyszałam Brendę, ale po chwili miałam już ją na plecach.

-Złaź ze mnie babo- mruknęłam pod nosem

-Przepraszam- powiedziała i wstała ze mnie, przy okazji pomagając mi- Żyjesz?

-Nie- znów mruknęłam

-Co masz do mnie?- zapytała- Albo krzyczysz albo mruczysz, albo wyzywasz mnie.

-Ja cię nie wyzywam, mówię tylko głośno, że jesteś babą. To nic złego.- powiedziałam- Poza tym, nie jestem do kobiet przyzwyczajona. Od kiedy pamiętam jestem w towarzystwie chłopaków. A tu nagle jakaś baba się trafia.

-Nie znasz żadnej innej dziewczyny?- zapytała

-Nie- skłamałam... Ale nie chce wspominać o Jess. To była zła baba- A tak właściwie, gdzie jesteśmy? Babo...

-Nie martw się...- spojrzała na mnie wyczekująco

-Luna- odpowiedziałam

-Luna? Dziwne imię...- skomentowała

-Nie dyskutuj z koncepcją moich rodziców.- powiedziałam

-Nie ważne. Nie martw się Luna. Wyprowadzę nas. Weź latarkę. Może ci się przydać.

Nic nie powiedziałam

-A znasz drogę?

-Jasne.

Nie brzmi przekonująco.

-A czemu nam pomagasz? Wcześniej nie byłaś zbyt miła.

-To nie mój pomysł. Jorge uznał, że jesteś biletem w jedną stronę do raju.

-Co?

-No wiesz, prawego ramienia. Tam nie ma słońca, zarazy... 

-A skąd pewność, że dzięki mnie się tam dostaniecie?- zakpiłam

-Po pierwsze, jesteś Healerem. Chce cię i DRESZCZ i Ramie. 

-I niby wie gdzie to jest?- zapytałam znów z lekką kpiną w głosie

-On? Raczej nie. Ale zna kogoś kto może nas tam zaprowadzić. W sensie, jego znajomy szmuglował ludzi w góry. On nam pomoże.

Podeszła do jakiejś kraty w podłodze. To pewnie jakieś przejście. 

Zaśmiałam się gdy widziałam jak nieudolnie próbuje podnieść kratę.

-Możesz mi pomóc?- zapytała

-To przez ciebie tu jesteśmy. Radź sobie.- odpowiedziałam

-Ty naprawdę coś do mnie masz.- zauważyła- Przyznaj znasz jakąś dziewczynę, skoro traktujesz tak mnie?

Westchnęłam

-Nie twój interes.

-Powiedz.

-Znałam. Dziewczyna nie żyje.- Brenda wyszeptała ciche "przykro mi"- Nie powinno. To była zła osoba. W labiryncie próbowała zabić mnie i moich przyjaciół. Skazała siebie samą na taki los.

-Nie jestem taka.

-Nie znam cię babo- podeszłam do kraty- Odsuń się.

Brenda się odsunęła, a ja za jednym zamachem podniosłam kratę.

-Ma się tego bicka- powiedziałam- No to porwać.

________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________

√Search Destination/One Girl In The Test Of FireOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz