Woooow w końcu coś wrzucam no nie wieżę, dajcie mi nobla. Niestety oglądanie South Park spędza mi sen z powiek, więc dziękujcie twórcą tej zacnej kreskówki XD bdw... Zaraz będzie koniec tej książki i biorę się za zrobienie kolejnej części, no i oczywiście zabiorę się za kolejną część opowiadania o zombie
PS. TEN ROZDZIAŁ BĘDZIE SMUTNY ! ! !
__________________________________________________________________________________________________________________________
Atak trwał już co najmniej 10 minut. Kiepsko nam szło. DRESZCZ musiał się od dawna przygotowywać na ten atak, ale jak nas znaleźli?
A czy to ma jakieś purwa znaczenie? Znaleźli nas i chusteczka z tym, może komuś wstrzyknęli jakiś nawigator w szyję.... Albo sondę wcisnęli komuś w tyłek... No ja nie wiem. Pojebańce mają swoje sposoby.
Anyway.... Złapali większość z naszej grupy, tylko mi, Newtowi, Brendzie, Rayanowi i Jorge. Tylko nam udało się ich wychujać i zwiać, że nikt nas nie widział.
-Musimy uciekać, teraz- powiedział Jorge
-Nie ma mowy- powiedziałam- Nie zostawię reszty
-Luna ma rację, nie zostawimy reszty- zgodził się ze mną Newt- Spróbuję uwolnić resztę, wy uciekajcie.
-Pojebało cię?!- uniosłam się- Idę z tobą!
-Luna, nie czas na to, przypominam, że złapanie ciebie jest ich piorytetem. Jak cię złapią-zginiesz jako pierwsza.
-Ale Newt, mieliśmy działać wspólnie! Tak jak zawszę!- postawiłam się
-Nie tym razem Luna- spojrzenie chłopaka miało w sobie wiele emocji.... Ale no Purwa! Niech nie robi sobie ze mnie jaj!- Rayan pilnuj jej, niech nie robi głupstw.
Chłopak poszedł w stronę tych co jeszcze trzymali się na nogach, chciałam pobiec za nim, ale Rayan centralnie przerzucił mnie przez ramię, jakby mnie purwa upolował jak jakąś gazelę i tylko zostało mi patrzeć jak mój kochany debil leci popełnić samobójstwo.
Purwa Mać Newt!
Jak nie zginiesz, to cię zabiję!
[Sarah pov]
-Puszczaj ty chuju! - starałam się wyrwać dwóm jebańcą, dwóch innych miało Vince.
-Przestań się tak rzucać i siedź spokojnie- powiedział jeden i usadowił mnie koło Vince i cioci była obok.
Jebańce sprawdzali te tatuaże. Po przekątnej dostrzegłam Soohyun, była równie zachwycona sytuacją jak ja.
Dreszcz zgarnął resztę żywych osób, dostrzegłam tam tego blondasa który robił maślane oczy do Luny. Nawiązałam z nim kontakt wzrokowy, bo ostatnio jak go widziałam to był z nią. Nie powiedział tego na głos, ale oboje zrozumieliśmy o co nam chodzi.
Kiedy skinął lekko głową, zrozumiałam, że ta szalona blondyna jest bezpieczna.
-Ilu jest?- zapytał dowódca
-Dwadzieścia trzy, Janson.
-Macie ją?
-Skaner nie wykrył jej numeru.
-Podejdź tu- Janson pokazał gestem ręki by jebanieć z którym rozmawiał podszedł do niego, gdy znalazł się około trzy stopy od niego, mężczyzna przyłożył drugiemu w ryja- Głupcze! Dałeś jej uciec! Wszyscy daliście jej uciec! Szefowej się to nie spodoba...
Kurwa... Jeszcze jej brakuje.
**
Po paru minutach przyleciał samolot z którego wyłoniła się wszystkim znana dr Ava z obstawą.
CZYTASZ
√Search Destination/One Girl In The Test Of Fire
FanficLuna i nieliczna grupa chłopaków wydostła się z labiryntu. Jednak to będzie jeszcze gorsze od labiryntu. Myśleli, że się w bezpiecznym miejscu. Ale jednak DRESZCZ nie daje za wygraną. Dalej bawi się wspomnieniami Luny. A teraz gra jej...