15. Raj dla zmobie

371 30 18
                                    

Zeszłyśmy na dół. I teraz to usłyszałam. Sztywni...

-Ty głupia kobieto...- walnęłam ją w ramię- Nic nie powiedziałaś o tym, że macie lokatorów.

-To jedyna droga.

-Znasz ją, tak na pewno?- upewniłam się

-Tak.

-Nie brzmisz przekonująco, babo!- powiedziałam głośniej

-Stul japę, bo nas usłyszą.

-To ty nas tu sprowadziłaś.

-Było za mną nie iść i uciekać z twoim chłopaczkiem. Po za tym, co to za chłopak który pozwala swojej dziewczynie od tak odbiec podczas nalotu?

-Nie mieszaj w to Newta. A po za tym, dla twojej informacji BABO Newt wie, że ne warto mnie powstrzymywać od zrobienia czegoś, bo to strata czasu. A i tak zrobię to co chcę.

-Nie powstrzymuje cię nawet od wpakowania się w kłopoty?- zakpiła

-Do tego mam dar. Od tego nie ucieknę.- uśmiechnęłam się wrednie

-Już się tak nie szczerz babo- powiedział

-To twoja ksywka. Nie używaj jej na mnie, bo podam cię o prawa autorskie.- powiedziałam

-W porządku blondyno.

-Nie... to zbyt rozpowszechnione. Weź się wysil.

Brenda westchnęła, nie chce wiedzieć, jaka burza mózgów odbywa się w jej mózgu. Ciekawe co na mnie wymyśli...

-Niech ci będzie....Komarzyco.

-Komarzyco?- zdziwiłam się

-Komary są mocno wkurzające, potrafią tylko latać i bzyczeć koło nosa.

-Gratulacje babo, jednak potrafisz myśleć.

-Nie gadaj już i chodź.- powiedziała i poszłyśmy w te egipskie ciemności

**

-Już prawie na miejscu- powiedziała Brenda.

I miała racje, w końcu znalazłyśmy się na powierzchni. I czymś w rodzaju miasta. A mówiąc miasta miałam namyśli największego zadupia jakie przyszło mi widzieć. Ostro...

-Postaraj się nie wyróżniać z tłumu, nie ekscytuj się jak zobaczysz jakiegoś przystojniaka, nie zadawaj głupich pytań i pilnuj się.

-Dobrze babo-mamo....- odpowiedziałam

-Babo-mamo? Co to znów za ksywa?

-Połączenia tego kim jesteś czyli babą i tego jak marudzisz tym twarzostanem. Czyli babo-mama. I na kiego grzyba mama się podniecać czy dostać orgazmu gdy zobaczę jakiegoś chłoapa? Wystarczy mi Newt.

-Kochasz go?- zapytała

-Tak, a co? Zazdrosna?- zapytałam z kpiną- A ty? Jak twoje życie uczuciowe?

-Jorge nie pozwalał mi na schadzki.

-To twój ojciec?

-Coś takiego.

-A właśnie, gdzie idziemy?

-Po prostu idź za mną, jasne?

**

Doszłyśmy do strefy A. Wygląda mi to bardziej na strefę burdel. Ale ja nie wnikam. Kto co lubi. 

-Babo, serio myślisz, że to tu?- zapytałam

-Przyszłyście na imprezę?-zapytała jakaś baba która raczej znalazła się tu kompletnie z dupy

-Nie, do Markusa- odpowiedziała Brenda

-Już go tu nie ma- odpowiedział jakiś koleś co stał około dwa metry od nas- Teraz to mój lokal.

-Gdzie znajdziemy Markusa?- zapytała Brenda

-W strefie B- odpowiedział

-Czyli?- dopytałam

-Szukacie zwłok dziewczyny...- ups.

-No dobra... A czy ktoś inny o niego wypytywał? Trochę starsi od nas panowie. Jeden z nich to stuknięty azjata inny nadpobudliwy głąb, kolejny to przerośnięty siedmiolatek... Mówi ci to coś?

-Chyba weszli do środka.- powiedział wskazując na drzwi, po chwili wyjął coś z kieszeni- Masz, wypij to wejdziesz.

-A co to?- dopytałam unosząc brew

-Opłata. Pij i nie żałuj sobie.

To pewnie napój z pigułką gwałtu. No nie mam wyboru. Wzięłam łyka. Potem Brenda. 

-Świetnie.- potem zwrócił się do Brendy- Baw się dobrze z nową dziewczyną.

Ciekawe o co mu chodziło?

Ale mnie bardziej interesowało, co było w butelce. Chwilę miałam ból głowy i typowy szum w uszach... Ale później wszystko wydało się być... normalne.. Jakbym nic nie piła...

-Luna?- zapytała Brenda łapiąc mnie za ramię-Jest okay?

Lekko skinęła głową.

-Rozdzielmy się, może szybciej ich najdziemy- powiedziała- I nie pij już nic więcej.

Zaczęłam się rozglądać... To impreza to jednak była faktyczna burdelownia. Za dużo kobiet poubieranych w jakieś skóry... Chore.

Poza tym, DJ to gościu bez wyczucia stylu muzycznego, albo teraz tak wyglądają artyści muzyczni... Muzyka nie była nawet zachęcająca do tańczenia. 

Chwilę krążyłam gdy usłyszałam wiwaty i głosy oddawanych strzałów. I nagle moim oczom ukazała się istna arena, gdzie znęcano się nad sztwnymi. 

Moje obawy się potwierdziły. To istna impreza zombie.

Nagle w oddali zauważyłam Brendę. Wyglądała na nieźle sprutą.

-Ty! Babo!- zawołałam ją- Znalazłaś ich?

-Nie...

-No to co się gibiesz jak ta galareta, szukajmy dalej.

-Czemu...I tak ich nie znajdziemy.... Nie trafimy do Prawego Ramienia... Bez Markusa nie damy rady... Z resztą zgubiliśmy się z resztą... To koniec.

-Gadasz jak jakaś nawiedzona.-skomentowałam- Nie gadaj tyle i ch- nagle Brenda totalnie sfiksowała, bo zaczęła drzeć się jak jakaś totalnie nawiedzona. 

Patrzyła we wszystkie strony, krzyczała... Nikt na to nie zwrócił uwagi. Purwa co było w tej butelce?!

-Brenda ogarnij się!- zawołałam, ale ktoś pociągnął mnie za sobą.

To ten przeklęty skurkojad co mu nawalono klumpem do łba.

-Nie wyglądasz na zadowoloną z imprezy... Czemu?- zapytał i zaczął zdejmować mi włosy z twarzy

-Zabieraj łapy, nie che wiedzieć, gdzie były wcześniej- powiedziałam odtrącając jego dłoń.

-Kim ty jesteś?- zapytał

-To na ciebie nie działa... Pieprzona suka- nim się obejrzałam dostałam w twarz.

Chcąc nie chcąc trafiłam w poręcz od schodów.

Zaczęłam odpływać... Szlak by cię trafił fagasie złamany ze stulejką.

________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________


√Search Destination/One Girl In The Test Of FireOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz