Rozdział 11 - Otro Amor

358 24 4
                                    


. . .

Słońce ukazało się wszystkim mieszkańcom stolicy Argentyny. Buenos Aires ponownie budziło się do życia. Księżyc zgasł, pozwalając słońcu kolejny raz zabłyszczeć. Ruch na ulicy systematycznie się powiększał i zaczynało być coraz bardziej huczniej. Rozpoczął się poniedziałek - powrót do pracy, szkoły, zadań, obowiązków. 

Po weekendzie spędzonym na nieudolnej próbie zapomnienia o Matteo, Luna zmuszona była wrócić do szkoły. Nie chciała tam iść, głównie dlatego, że bała się ponownie spojrzeć chłopakowi w oczy. Czuła się źle ze swoją decyzją, ale starała się ignorować to uczucie i dalej kontynuować drogę do swojego celu. 

Przyszła specjalnie do szkoły prawie spóźniona, z nadzieją, że nigdzie go nie zobaczy. Jednak przeliczyła się. Najwyraźniej Matteo wpadł na podobny pomysł, ponieważ tak samo jak ona wszedł na korytarz niczym burza. Zachowywał się tak samo jak ona; starał się nie zwracać na nią większej uwagi. Zabolało ją to, pomimo tego, że sama robi przecież identycznie. Spojrzała mu w oczy. Były po prostu nieziemskie. Tak bardzo chciałaby pogodzić się z nim, sprawić, by znów spotykali się codziennie bez potrzeby w parku, by opowiadali sobie czasami wręcz beznadziejne żarty, by wszystko wróciło, ale tym razem żeby jednak już zostało na zawsze. 

Lecz niestety tak nie mogło się stać, jej pasja była ważniejsza.

Przeszli obok siebie na korytarzu, kompletnie się nawzajem ignorując i nie zwracając większej uwagi na drugą osobę. Oczywiście była to tylko maska. W rzeczywistości każde z nich chciało podejść do siebie, zapytać, czy wszystko w porządku i zachować się jak gdyby nigdy nic. 

W kąciku jej oczu pojawiła się łza. Nienawidziła tego stanu do którego ją doprowadzał, kiedy tęskniła za nim. Nie mogła pozwolić sobie na płacz, w dodatku w miejscu publicznym. Musi się ogarnąć. Nie może codziennie się tak zachowywać, musi być chlubą dla swojej grupy.

Wczoraj wpadła na jeden pomysł. Nie chciała go realizować, ale uznała, że jeśli jej zależy na wrotkarskiej przyszłości, musi go wykonać. To był świetny plan według niej; mogłaby wtedy raz na zawsze zapomnieć o Matteo, a na dodatek bardzo pomogłaby swojej drużynie.

Bo co złego może się stać, jeśli postara się o względy Simóna?

~~~

- Simón?

Chłopak odwrócił się w jej stronę. Tak jak sądziła, był w salce wrotkarskiej, w której nie znajdował się obecnie nikt oprócz nich. Z tego co Luna wiedziała, Los Rebeldes mają próbę dopiero po lekcjach, a Simón często lubił w czasie przerw sam ćwiczyć w sali, dlatego też bez problemu go znalazła. Na nogach miał swoje wrotki, a spocone ciało i delikatnie wilgotne włosy świadczyły o tym, że jeździł już dobrą chwilę. 

- Tak? Coś się stało?

- Nie... znaczy w sumie tak. Chciałabym prosić cię o jedną przysługę.

W oczach Simóna można było dostrzec teraz zdziwienie, a jednocześnie zaciekawienie sytuacją. Podszedł bliżej, w stronę dziewczyny.

- A więc... o co chodzi?

- Ech, nie wiem jak to ubrać w słowa...

- Wal śmiało! Po prostu.

Luna zawahała się chwilę. Musiała to zrobić,  tłumaczyła samej sobie, że jest to najlepsze rozwiązanie, więc dlaczego nie czuła się z tym dobrze?

- Muszę zapomnieć o pewnej relacji, więc chciałabym... czy moglibyśmy zacząć udawać parę, przynajmniej na kilka dni? - Simón odruchowo parsknął cicho śmiechem, a w głowie Luny pojawiły się najczarniejsze scenariusze. Bo przecież kto normalny podchodzi do osoby, którą zna zaledwie kilka dni i prosi o udawanie zakochanych. - Wiem, że to brzmi idiotycznie... albo wiesz co? Zapomnij. Nie było tematu...

- Nie, nie, dla mnie nie ma problemu, z chęcią się zgodzę!

- Naprawdę? 

- Tak, tylko powiedziałaś to tak nagle, więc zareagowałem śmiechem. Szczerze, to ten pomysł nawet w mojej sytuacji dobrze zrobi. 

Na twarzy Luny pojawił się uśmiech. W rzeczywistości nie chciała być z Simónem. Co prawda był bardzo miłym i fajnym chłopakiem, ale nic więcej. Jednak postanowiła, że dla grupy musi się poświęcić. 

Simón bardzo ucieszył się z propozycji Luny. Może to wszystko było trochę szalone i nagłe, ale pomyślał, że może to być dobry plan, by wzbudzić w Ámbar zazdrość. Odkąd ze sobą zerwali z powodu oddzielnych drużyn wrotkarskich brunet nie miał już więcej żadnej dziewczyny, tak samo zresztą jak i ona nie znalazła drugiej połówki. Może jak zobaczy go z Luną, z zazdrości, która obudzi się wewnątrz niej, podda się i odejdzie z drużyny Los Rebeldes?

~~~

Dzień trwał w najlepsze. Matteo stał znudzony na korytarzu. Chciał jak najszybciej zakończyć dzisiejsze lekcje, jednak czas w szkole dłużył się w nieskończoność, a zegarek na jego ręce zdawał się z każdą chwilą coraz wolniej przesuwać wskazówki. Zostało mu tylko ostatnie zajęcia i długa przerwa, ale dodatkowo dzisiaj miał próbę z Los Rebeldes, więc musiał dodać jakąś godzinę dłuższego siedzenia w szkole. Nie był wcale zadowolony z tego faktu, bo chciał jak najszybciej znaleźć się w swoim domu, ale los najwyraźniej postanowił trochę się nad nim poznęcać.

Nagle na licealnym korytarzu zaczęło zbierać się coraz więcej osób i powstał większy hałas niż wcześniej. Coś działo się niedaleko niego. Skierował się w stronę sensacji, tak jak reszta osób. Spodziewał się zobaczyć coś mało interesującego dla niego, gdyż aktualnie miał fatalny humor i mało rzeczy go teraz interesowało, ale za to ujrzał coś, co mogło być jedynie jego największym koszmarem. Luna szła z Simónem, liderem konkurencyjnej grupy, trzymając go za rękę, zupełnie jakby byli w sobie zakochani.

Od czasów legendarnej kłótni drużyny wrotkarskie stały się bardzo popularne. Spór zawsze wzbudzał w tym liceum dużą sensację, w innych drużynach kłótnie trwały maksymalnie kilka dni, więc wszystkich interesował temat jedynych wiecznie skłóconych pomiędzy sobą grup Los Rebeldes i Los Vulnerables. Dlatego też dzisiaj na korytarzu nie zabrakło zaciekawionych obserwatorów. Każdy zastanawiał się, jaki wpływ będzie miał ten związek na sytuację w Norte Escuela Deportiva, jaki będzie następny ruch drużyny Los Rebeldes.

Matteo poczuł się jak skończony idiota. Zazdrość opanowała dosłownie każdy kawałek jego biednego, złamanego serca. Nie mógł wybaczyć sobie, że dopuścił do takiej sytuacji. Pomimo tego, że cały dzień udało mu się ją zignorować, tak teraz nie mógł opanować swoich emocji. 

Nie był w stanie myśleć teraz racjonalnie. Zazdrość, gniew i smutek objęły kontrolę nad jego ciałem i umysłem. On też miał plan. Jeśli Luna chce się tak bawić, to on też dołączy do tej gry i zrobi wszystko, by wygrać tę rundę. Zachowa się tak, jak podpowiadałaby mu Ámbar oraz jego drużyna. No właśnie... Ámbar.

. . .

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Hej.

Wiem, że systematyczność umarła w tym opku, ale nie mogę nic na to poradzić. Staram się spędzić jak najwięcej czasu na wattpadzie, lecz nie zawsze wyjdzie jak chcę. Tyle w temacie.

Zaczęło się robić bardziej depresyjnie w książce, ale musicie to przeżyć XD. Ja nic nie spojleruję.

Nowe opowiadanie już oficjalnie wychodzi w ten piątek (20.04.2018r), także jeśli lubicie Miraculous albo chociażby chcecie przeczytać więcej moich marnych wypocin, to stay tuned. Pierwsze rozdziały jak na razie wyszły mi naprawdę świetnie, nawet lepiej niż tutaj, także jestem z siebie dumna XD.

Przesłuchałam sobie całą nową płytkę ,,Modo Amar" i ogólnie jestem niezbyt zadowolona z tych piosenek, nie podchodzą mi, ale za to ,,Esta Noche No Paro" to jest absolutne złoto i chyba zostanie moją ulubioną piosenką z całej Soy Luny. Także nie trzeba wyjmować zmiotki, bo Ruggero swoją nową piosenką pozamiatał wszystko XDXDXD.

Tyle, i tak tego nikt nie czyta XD. Do napisania! (postaram się szybciej coś wrzucić teraz)

EDIT: Poprawa błędów.

We Can't Love Each Other | Soy LunaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz