- Emily, za dziesięć minut musimy wychodzić na próbę generalną - usłyszałam radosny głos irlandczyka, którego głowa znalazła się w naszym pokoju. Uśmiechnęłam się i rzuciłam poduszką w jego stronę.
- Mogłam się przebirać, następnym razem zapukaj - zaśmiałam się słysząc odgłos zamykanych drzwi. Natychmiast wciągnęłam na nogi białe trampki a na czarny top założyłam jedną z kracistych koszul Harrego. Stojąc przed lustrem starałam się uspokoić swój oddech i dodać sobie otuchy powtarzając, że wszystko będzie dobrze. Jednak próby te były conajmniej daremne. Moje ręce i nogi trzęsły się a serce biło w zastraszającym tępie.
- Em, chodź - Harry stanął za mną, uważnie mi się przyglądając. - Uspokój się, bo Twoje mdlenie jest nam teraz najmniej potrzebne - uśmiechnął się zaciskając swoje długie, szczupłe palce na moim nosie. Nasza krótka rozmawa została przerwana przez mocne pchnięcie drzwi od pokoju, w których pojawił się ubrany w dres, Louis.
- Darujcie sobie na teraz i chodźcie na dół bo nie mamy zamiaru mieć przez Was problemów - prychnął chłopak, wkładając dłonie do rozciągniętych spodni. Natychmiast sięgnęłam po torebkę i udałam się w kierunku schodów.
- A teraz Ty sobie daruj. - usłyszałam ochrypnięty głos Harrego, zwracającego się do swojego przyjaciela, który czekał na niego w naszej sypialni. - Nie wiem o co Ci chodzi, ale jeszcze raz tak się do niej odezwiesz i nie ręcze za siebie. Jeśli jesteś zazdrosny to wystarczy powiedzieć, jeśli potrzebujesz dziewczyny idź do agencji towarzyskiej. Ah w zasadzie nie musisz - uśmiechnęł się kładąc dłoń na ramieniu Louisa - Zadzwoń po Modest - oni wiedzą jak Ci to załatwić - chłopak odparł z ironią zostawiając zszokowanego przyjaciela i dołączając do nas, czekających przy wyjściowych drzwiach. Po raz pierwszy byłam świadkiem stracia pomiędzy Harrym a Louisem. A właściwie pomiędzy Harrym a kim kolwiek. Chłopak nigdy nie był typem szkolnego rozrabiaki - zawsze potulny, grzeczy, dobrze wychowany. Nie lubił wdawać się w niepotrzebne dyskusje i zwady, nawet jeśli sytuacja tego wymagała. Zawsze widział w ludziach dobro, którego nikt nie był w stanie dostrzec. Czasem potrafił zabijać swoją uprzejmością, wytrącając wszystkim argumenty w rąk. Takiego Harrego znałam i takiego kochałam, ale nie ukrywam, że jego ostrzejsza strona zrobiła na mnie spore wrażenie. Mój mały chłopiec dorastał a ja musiałam się z tym pogodzić.
Po dwóch godzinach włuczenia się po pustej arenie, usiadłam na pobliskich krzesełkach oglądając przygotowania do wielkiego show, które odbędzie się tego wieczoru. Scena, światła, dźwięk - wszystko było idealnie dopracowane. Z wyjątkie zachowania chłopców - nawet w tak "powaznym" momencie nie potrafili powstrzymać się od żartów i wygłupiania się. Widać było łączącą ich, bardzo bliską, więź. To sprawiało, że nie byli kolejnym, zwykłym zespołem, ale rodziną. Rodziną, której nie dało się kochać. Zapatrzona w poczyniania chłopców nie zauwazyłam jak u mojego boku znalazłam się drobna blondynka, Lou - fryzjerka i najlepsza przyjaciółka chłopców, szczególnie Harrego. Poznałam ją przy wejściu na arenę, sprawiając wrażenie ciepłej i otwartej osoby. Po chwili dołączyła do nas również Lux - złote dziecko show biznesu, urocza mała blondynka z wielkim uśmiechem na ustach. Obserwowała z zaangażowaniem wydarzenia na scenie, co chwile komentując w kierunku mamy, zachowanie wujków.
- Tak się cieszę, że jesteś tutaj z nami - usłyszałam delikatny głos kobiety. - Harry wiele o Tobie opowiadał, tak samo jak Gemma. Czuję jakbym wiedziała już o Tobie wszystko - zaśmiała się puszczając dziewczynkę ze swoich szczupłych nóg.
- Ja też bardzo się cieszę. Mam jedynie nadzieję, że nie będę za dużą "przeszkodą" w kontakcie chłopaków. - moje usta złączyły się w cienką linię a oczy obserwowały biegającego po scenie Louisa.
- Nie przejmuj się nim. Początkowo zawsze jest lekko uprzedzony do nowych osób, ale to mija. Tym bardziej jesteś dziewczyną JEGO Harrego. Boi się. Boi się, że mu go zabierzesz, ale to minie, zoabczysz. - uspakajała mnie fryzjerka, kładąc dłoń na moich plecach. - Wiesz, Louis i Harry to jedna z najdziwniejszych relacji, jakie widziałam między ludźmi. Jest pomiędzy nimi coś, czego nikt z nas nie rozumie i nawet nie stara się zrozumieć. Gdyby nie ty, pomyślałabym, że oni mają się ku sobie. - zaśmiała się wstając i biegnąc w kierunku córki, która własnie starała się wejść na jeden z ustawionych pod sceną podestów.
O dwudziestej wraz z ekipą chłopców znalazłam sie pod sceną uważnie obserwując rozpoczęcie koncertu. Atmosfera na arenie była imponująca i hipnotyzująca. Fani krzyczeli, płakali, skakali i cieszyli się, zapewne najpiękniejszym dniem w ich życiu. Widok wpatrzonych w chłopców dziewczyn powodował u mnie nie lada uśmiech. Ich ogromna miłość rozczulała moje serce. Rozglądając się po tłumie dziewczyn dostrzegłam wiele plakatów nawiązujących do Harrego i Louisa. Zaczynałam zdawać sobie sprawę, że to na prawę WIELKA sprawa. Jeśli widzą to wszysy dokoła, czemu nie widzą tego oni sami? Ciężko westchnęłam skupiając swoją uwagę na chłopcach.
- PATRZ, O BOŻE, LARRY! - usłyszałam za sobą piski fanek i natychmiast skupiłam wzrok na Harrym, który z anielskim uśmiechem wpatrywał się w swoje przyjaciela. On nawet mu się nie przyglądał, on pożerał go wzrokiem. Obserwował dokładnie każdy krok i gest Louisa, jakby liczył na wyraźny znak. Louis skrzyżował palce na wysokości klatki piersiowej spoglądając na chłopaka, którego wzrok natychmiast utkwił w podłodze a uśmiech nie schodził z jego twarzy.
Już wcześniej miałam doczynienia z językiem migowym, którego zaczełam uczyć się w liceum ze względu na jednego z moich przyjaciół, który starcił słuch będąc jeszcze dzieckiem. Spojrzałam jeszcze raz na telebimy, które powtarzały sceny sprzed kilku minut. Skrzyżowane palce.
"Na zawsze"
CZYTASZ
beard girl || larry stylinson.
Romance" W życiu zostałam nauczona dwóch rzeczy. Nie zostawia się przyjaciół i nie łamie się obietnic. Nawet jeśli to zmieni kompletnie Twoje życie" A co jeśli jedna obietnica ściągnie na Ciebie kamery całego świata? Co jeśli staniesz się częścią nieodwrac...