#12 " Aż w końcu najlepsze na koniec... "

534 40 4
                                    

Sobota. Ta wielka sobota. Wyczekiwana przez wszystkich, z wyjątkiem, takie odniosłam wrażenie, samych zainteresowanych. Wielka premiera, wielkiego filmu o wielkim boybandz'ie, na wielkim ekranie. Jak ogromne wydarzenie robiono przez ostatnie dni wokół chłopców, dało się we znaki każdemu - bliskim znajomym, dalekim krewnym, właścicielom pobliskich sklepików a nawet hotelarzom, którzy dzięki temu weekendowi, mieli pławić się w zyskach pozostawionych przez ciekawskich turystów.

Bez pośpiechu przebudziłam się ze snu, obserwując ruchliwe przedmieścia Londynu, za naprzeciwległych oknien, w mieszkaniu Nick'a, u którego nadal pozostawałam. Wiedziałam, że nie mogę tu zostać a chwila stracia między mną , Harry a Louisem zbiża się wielkimi krokami, jednak nadal nie wiedziałam, czy będę w stanie usiąść i tak zwyczajnie, wszystko wyjaśnić. Wiedziałam jedynie tyle, że tak chwila nie należała do najlepszych. Słońce świecące wprost w moje oczy, zmusiło mnie do podniesienia się z łożka. Ubrana w za dużą, jak na mnie, koszulę Harrego, którą przypadkowo zabrałam podczas szybkiej 'wyprowadzki' zeszłam schodami w kierunku kuchnii, z której dochodził zapach świeżo pieczonego bekonu a unoszący się aromat kawy drażnił delikatnie moje nozdrza, uświadamiając mi czego potrzebuje w tej chwili. 

- Dzień dobry śpioszku - mężczyzna uśmiechnął się dotykając palcem mojego nosa. - Kawa dla szanownej Pani - chłopak poda mi ciepły, firmowy kubek i wstał kierując się do kuchni - Śniadanko zaraz się zrobi. W końcu dzisiaj Twój wielki dzień - zaśmiał się obserwując moje spowolnione ruchy. Usiadłam na kanapie starając się nie dać po sobie poznać zmęczenia, spowodowanego nieprzespaną nocą. Zegarek na przeciwko kanapy wskazywał 10 rano. Wiedziałam, że muszę stawić się w domu przed 14 by zdąrzyć z przygotowaniami. 

- Zostańmy w domu, błagam - zaśmiałam się, opadając ciałem na ustawione poduszki. Moja chęć do jakiej kolwiek funkcji życiowej była równa zeru. Wiedziałam jak ważny jest to dzień dla mojej ulubionej piątki, jednak kilka ostatnich dni nie pozwalało mi cieszyć się tym dniem, w należyty sposób. 

- Nick - spojrzałam na smażącego jajka na bekonie, mężczynę - jeszcze raz, na prawdę Ci dziękuję za wszystko co dla mnie robisz. Wiem, że masz swoje życie i nie jest ci na rękę, że przesiaduje tu od kilku dni, ale ja potrzebowałam odpoczynku. Choć chwile. Dziękuję jeszcze raz.

- Bez obaw - mężczyzna postawił talerz ze śniadaniem na małym stoliku na przeciwko kanapy - nie przeszkadzasz mi w tym, o czym myślisz - zasmiał się i niemalże natychmiast pobiegł na górę, w poszukiwaniu koszulki, bez której pradował po mieszkaniu od kilku minut.

O 14 stanęłam pod drzwiami naszego domu. Naszego domu. Jak dziwnie brzmiały te słowa. Teoretycznie od godzinny powinnien być tu cały zespół. Stałam tam przed brązowymi drzwiami ahając się czy rozsądniej byłoby zadzwonić dzwonkiem czy jednak użyć pary kluczy, które spoczywały na dnie przepastnej torby. Nie chciałam wzbudzać zainteresowania swoją osobą a na pewno drażnić Louis'a swoją osobą od przekroczenia progu. natychmiast znalazłam w torebce pęczek kluczy, który po kilku próbach znalazł się w złotym zamku. Delikatnie przekręciłam klucz, wchodząc do wnętrza domu. W korytarzu sterta butów upewniła mnie o gościach, których Harry miał w domu. Ruciłam swoją parę na wolny kawałek podłogi znajdujący się w przedpokoju. W miarę zbliżania się do salonu, zaczęły dochodzić mnie odgłosy awantury, którą najwyraźniej toczył ze sobą Harry i Louis. Zazwczyaj starali się nie robić tego w obecnosci osób trzecich, dlatego też przyczyny awantury musiała wydarzyć się w ostatnich kilku minutach. 

- Jak Ty niczwgo nie rozumiesz! - kryczał zdenerwowawny brunet - Pytam po raz ostatni Styles, po co ją tu sprowadziłeś? Gdybyśmy bez niej mieli nie dość problemów. Jak zwykle, Harry chce, Harry dostaje. Szkoda, że nie zapytałeś mnie o zdanie w tej sprawie

beard girl || larry stylinson. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz