Spojrzenia moje i Harrego spotkały się z przeciwległych krańców kuchni. Jego mina świadczyła o zdezorientowaniu chłopaka i zaskoczeniu jakiego doznał, widząc w pomieszczeniu mnie i Louis'a. Dłoń niższego chłopaka spoczeła na ramieniu Harrego a jego klatka piersiowa zaczęła podnosić się i odpać w coraz szybszym tępie pod dotykiem Tomlinsona.
- Co się stało? - przyjaciel patrzył na moją bladą twarz i ugnające się nogi, czując nadchodzące problemy. - Emily, wszystko w porządku?
Nie mogłam nawet poruszyć głową, gdyż oczy Louis'a obserwowały mój każdy ruch i gest, chcąc mnie ubiec. Chłopak uśmiechnął się szeroko i chwycił jedną z gazet leżącą na kuchennym blacie. Dopiero teraz zobaczyłam okładkę jednego z codziennych tabloidów. Moje usta otworzyły się w niedowierzaniu a oczy spoczeły na zdjęciu w centralnej części okładki. Fotografia została wykonana poprzedniej nocy kiedy to ja i Josh, perkusista zespołu chłopców, przytulaliśmy się na jednej z londyńskich ulic. Nie miałam pojęcia, że bylismy śledzeni przez paparazzich. Nie miałam pojęcia, że zdjęcia w kilka godzin obiegną internet i angielskie brukowce. Dopiero teraz, wczorajsze wpisy fanów, na jednym z portali społecznościowych, zaczeły nabierać sensu. Dopiero po zobaczeniu tej nieszczęsnej okładki zaczełam zadawać sobie sprawę, jak wielkim wydarzeniem staje się każdy z kroków tej fantastycznej piątki.
Harry wyrwał brukowiec z ręki przyjaciela i w niedowierzaniu studiował nagłówek artykułu i załączone poniżej zdjęcia. Przygryzłam nerwowo wargi, obserwując reakcje przyjaciela. Nie wiedziałam jakim chwytem wykręci się tym razem. Jeśli nie zareagowałby nerwowo, Louis zorientowałby się, że coś jest nie tak. Wiedziałam, że czeka nas "kłótnia" i prawdziwa rozmowa o zatajonym, przed przyjacielem, romansie.
- Emily, możemy porozmawiać? - spytał podnosząc głowę zachowując pełny spokój i powagę. Robił tak zawsze, gdy jego nerwy były na granicy wytrzymałości. Wiedziałam, że intryga Louis'a dopięła swego. Harry był wściekły. I po raz pierwszy był wściekły na mnie. Louis z niekrytą satysfakcją i uśmiechem zasiadł przy blacie kuchennego stołu, dopijając kubek z zaczętą kawą i wracając do lektury jednego z codzienników.
Gdy wraz z Harrym znaleźliśmy się po za zasięgiem słyszalności, chłopak spojrzał na mnie i lekko wypuścił powietrze z płuc.
- Emily - podszedł bliżej mnie a jego dłonie spoczęły na moich policzkach - nawet nie wiesz jak bardzo ciesze się z tego, ze tak dobrze dogadujesz się z ekipą, i że znalazłaś kogoś kto będzie Ciebie warty, ale musisz pamiętać o naszej umowie. Wiem, rozumiem, że nie jest łatwe układać związek w takiej atmosferze, ale damy sobie radę prawda? i - chłopak oparł dłonie na biodrach i przekręcił głowę, spoglądając na mnie z niezadowoleniem - będę musiał sobie z nim podyskutować na ten temat. I nie obędze się bez bijatyki - zaśmiał się spoglądając spod swoich loków. - A szkoda - chłopak zbliżył swoje usta do mojego ucha - jest całkiem niezły. Możesz być pewna, gdyby nie to, że woli kobiety, dawno bym go sobie zarezerwował.
- HEJ! - uderzyłam chłopaka delikatnie w bok, śmiejąc się. Harry objął mnie ramieniem. - dobrze, teraz wrócimy tam i ty leć do kuchnii a ja z teatralnym trzaskiem, zamknę się w pokoju. Może KTOŚ - zaakcentował - przyjdzie mnie pocieszyć. Wtedy nawet nie próbuj tam wchodzić - powoli oblizał swoje usta językiem i puścił mi oczko, z uśmiechem i w pośpiechu opuszczając pokój.
Delikatnie potarłam swoje oczy by sprawiały wrazenie zapłakanych. Czasem odnosiłam wrażenie, że nasze ciągłe przedstawienia, udawane kłótnie robiły się śmieszne. Pędem wbiegłam do kuchnii starając się nie odwracać twarz w kierunku chłopaka siedzącego przy blacie. W momencie przekroczenia progu kuchni usłyszałam wyraźne trześnięcie drzwiami, przetarłam okolice oczu by uwierygodnić swój wyimaginowany płacz i delikatne parsknięcie ze strony Louisa.
- Dopiąłeś swego. - dodałam zrezygnowanym głosem układając schnące talerze do szafek.
- Wiem to i nie będę udawał, że mi przykro. Już dawno powinien Cię zostawić - Louis z wyrachowanym uśmiechem spoglądał na mnie, popijając od czasu do czasu swoją, zimną już, kawę.
- O co ci chodzi? - rzuciłam trzymaną w ręku ścierkę na kuchenny blat, patrząc na chłopaka. Zaczełam mocniej gestykulować a w moich oczach znów stanęły łzy. Prawde mówiąc, miałam wrażenie, że są one prawdziwe. Miałam dość słuchania ciągłych docinków ze strony najstarszego chłopaka. Nie dawałam po sobie poznać, że jego słowa mnie ranią, ale któż wytrzymałby znoszenie tego na codzień? Harry nie robił nic, żeby zatrzymać Louisa. Dawał mu nieme przyzwolenie na to by dalej wylewał na mnie swoje żale i pretensje. Z jednej strony miałam mu to za złe, jednak nie mogłam mieć pretensji do człowieka, który na swojej głowie miał o wiele większe zmartwienia, od tych, które odbywały się w domu. Ogromnymi krokami zbliżała sie premiera filmu chłopców, w związku z czym, liczba obowiązków One Direction zwrosła trzykrotnie.
- Masz do mnie stałe pretensje a ja powoli zazynam mieć tego dosyć. Jesteś zazdrosny o to, że ktoś wkońcu zajął Twoje miejsce? Masz pretensje, ze to teraz na mnie skupia swoją uwagę a Ty biedny zostałeś z boku? - spojrzałam na chłopaka rzucając mu wymowne spojrzenie.
- Jak Ty mało o nim wiesz - chłopak uniósł kącik swoich ust. Nie wydawał się, ani przez chwile, zdenerwowany czy wyprowadzony chwilowo z równowagi. Jego każdy ruch i gest był precyzyjnie przemyślany - jakby zadawał kolejne ciosy. Tylko żaden z nich nie miał być śmiertelny. Uwielbiał pastwić się nad ludźmi, wykańczając ich po woli i spokojnie, według zasad swojej gry. Gry, której zasady znał jedynie on. I to on decydował kiedy zabawa się kończy.
- A czego niby o nim nie wiem? hm? - opatłam dłonie na biodrach - znam go przez całe swoje życie, znam jego każdy ruch, gest, słowo, każdą myśl. Wiem jakim człowiekiem był i jakim się stał. To ja a nie ty, byłam z nim w najważniejszych momentach jego życia i to ja pomagałam mu wstawać kiedy upadał. - wyrzuciłam recę ku górze z pretensją - Od kiedy tak bardzo interesuje Cię jego życie prywatne? Od kiedy musisz mieć nad wszystkim kontrole? - spojrzała na chłopaka oczekując natychmiastowej odpowiedzi.
- Od kiedy, pierwszy raz pieprzyliśmy się na podłodze, na której własnie stoisz.
Moja dłoń natychmiast sięgnęła jego policzka i wymierzyła mu siarczyste uderzenie. Moje stopy delikatnie odsuneły się od "tego miejsca" a moje dłonie obięły delikatnie trzęsące się ramiona. Nie wierzyłam. Nie mogłam w top uwierzyć. Nie w to, że mój przyjaciel 'robił to' ze swoim przyjacielem. Nie w to, ze to własnie stało się w tym domu i na tej podłodze. Ale w to, że Harry mnie okłamał.
Nie miałam zamiaru zostawić tego bez wyjaśnienia. Nadchodziła do nas jedna z największych kłótni od wielu lat. Kłótnia, która tym razem, miałabyć prawdziwa. Ze wszystkimi jej konsekwencjami.
CZYTASZ
beard girl || larry stylinson.
Romance" W życiu zostałam nauczona dwóch rzeczy. Nie zostawia się przyjaciół i nie łamie się obietnic. Nawet jeśli to zmieni kompletnie Twoje życie" A co jeśli jedna obietnica ściągnie na Ciebie kamery całego świata? Co jeśli staniesz się częścią nieodwrac...