#9 " To wszystko zabrnęło za daleko"

465 31 4
                                    

- Emily, następnym razem -

- Ty dupku! Jeszcze coś przede mną ukrywasz? Pytam się czy jest jeszcze coś w czym mnie okłamujesz? - odepchnęłam Harrego w głąb pokoju - " Emily, pomóż mi. On o niczym nie wie. Emily. Prawda nie może wyjść na jaw." Te same przemyślenia miałeś jak robiliście to w kuchni? Po co mnie tu ściągnąłeś do cholery? - moja złość zaczęła osiągać poziom, do którego nigdy w życiu nie udało mi się dobić. Moje dłonie trzęsły się a serce waliło jak oszalałe. Kiedy to wszystko zaczęło się wymykać spod kontroli? Kiedy przestaliśmy sobie ufać? Kiedy kłamstwo stało się wszystkim na czym opiera się ta znajomość. MIałam dość. Nie dawałam rady utrzymywać psychicznie siebie, naporów Louis'a i problemów Harrego - jak się teraz okazało w połowie wymyślonych. Nie chciałam spędzić pod tym dachem ani minuty dłużej do póki Harry nie zrozumie swojego zachowania, dopóki nie zda sobie sprawy, ze Louis to nie jedyna osoba w jego życiu. Całe to poświęcenie, codziennie wysłuchiwanie kaprysów najstarszego chłopaka, spędzanie swojego czasu, który miałam poświecić na studia, na kolejnych arenach, brak możliwości opuszczania tego przeklętego domu, którego ściany z dnia na dzień zdawały się przysuwać się do siebie zamykając mnie w złotej klatce. Złotej, ale nadal klatce. Wiele osób pisało, mówiło i żartowało, że zrobiły by wszystko by być na moim miesjcu. Jak bardzo moze mylić się człowiek nie znając całej prawdy? Nie sądziłam, że to ja będę osobą, która nie będzie jej znała. 

- Em - Harry zbliżył się do mnie kładąc swoje duże dłonie na moich drobnych obojczykach. - To wszystko nie jest tak. Ja potrafię Ci to wytłumaczyć. Wiem jak to wygląda w Twojej głowie, ale proszę, uwierz mi, że Ja i On to -

- Ty i On to co? Powiedz mi w końcu o co w tym wszystkim chodzi? Najpierw mówisz mi, ze kochasz go, ale on nie może się o tym dowiedzieć a potem pieprzysz się z nim w kuchni? - parsknęłam - przynajmniej Twój problm, co do jego orientacji jest rozwiązany.

- Emily - krzyknął Harry - to był tylko jeden raz, rozumiesz? Jeden raz, byłem pijany, on wciągał coś, czego pewnie nawet wtedy nie umiałby nazwać. To nie miało żadnego znaczenia, rozumiesz?

- Jakoś na człowieka, dla którego nie ma to znaczenia jest z siebie cholernie dumny. Odpowiedz mi tylko na jedno pytanie - po co Ci tu byłam? Modest! nigdy nie wysnuło wniosku, że mógłbyś być gejem. Chłocy o niczym nie wiedzą. Wie jedynie Louis. O to chodzi prawda? Chciałeś się na nim odegrać i tutaj był Ci potrzebny ktoś z kim odstawisz to całe przedstawienie. - zaczęłam delikatnie cofać się w stronę drzwi a moje oczy zeszkliły się z natłoku nerwów i stresu.

- Emily, uwierz mi, że to wszystko - 

- Nie uwierzyłabym Ci nawet w to, która jest godzina. Wychodzę do Gemmy - dodałam zbliżając się do drzwi - nie przyjeżdżaj tam. Po prostu daj mi czas bo to wszystko zaczyna mnie przerastać. A Ty, Harry, zastanów się nad tym co i kto jest najważniejszy w Twoim życiu. Przyda Ci się nowa lista priorytetów - odwróciłam głowę z trzaskiem zamykając za sobą drzwi. Zbiegłam czym prędzej po stromych schodach prowadzących do salonu, z którego zabrałam torebkę i po raz ostatni na długi czas spojrzałam w oczy Louis'owi.

- Emily ? - jego głos wydawał się zatroskany i lekko zdenerwowany. Poderwał się z miejsca odprowadzając mnie wzrokiem do wejściowych drzwi, które zatrzasnęłam za sobą jak najszybciej uciekając przed odpowiedzią na pytanie, kolejnym uszczypliwymi uwagami i Harrym. Uciekając za dotychczasowym życiem próbując oszukać samą siebie, że właśnie tak się da. 

Na podjeździe wskoczyłam do zaparowanego Range Rover'a przyjaciela i ruszyłam w kierunku mieszkania Gemmy. Przyjaciółka przeprowadziła się do centralnej części Lonydnu wraz z Harrym dwa lata temu. Wcześniej nasza 'paczka' zajmowała obrzeża miasta spędzająć dzieciństwo w pobliskich parkach, na kolorych huśtawkach i na miejskim basenie pod Londynem. Parki zamieniliśmy na kawiarnie, huśtwki na samochody a basen na apartamenty w centrum. Mimo tego, że tak wiele rzeczy pozornie uległo zmianie - MY - pozostaliśmy tacy sami. Bawiły nas te same dowcipy, które opowiadaliśmy od lat. Wolny czas spędzaliśmy na oglądaniu filmów w ogrodzie, rozmowach i wykłócaniu się o to, kto posiada najlepszy gust muzyczny. Wszystkie te wspomnienia kłębiły się w mojej głowie kiedy GPS ogłosił koniec trasy. Znałam tę drogę na pamięć, jej każdy centymetr a mimo to za każdym razem włączałam elektronicznego przewodnika. Podkreślał wagę miejsca, w które jadę, uświadamiał mi jak niewiele zostało by powrócić do dawnych czasów, niczym maszyna do podróży w czasie. 

Apartament był dość przestronny, choć na pierwszy rzut oka nie dało się tego dostrzec. Gemma, podobnie jak mama rodzinny Styles'ów, miała ogromną słabość do zbierania bibelotów. Zbierała wszystko co tylko wpadło jej w ręce. Mógł to być drobiazg w postaci magnesu na lodówkę a następnego dnia lampa, zajmująca pół gościnnego salonu. Na ścianach prózno było szukać wolnego miejsca, pdoobnie jak na podłodze. Jednak, taki a nie inny, wystrój domu przyjaciółki wywoływał u mnie przyjemny dreszczyk. Miejsca, jak to, miały niesamowitą magię, w której nie trudno było się zaklimatyzować. 

- Emily, kochanie - Gemma przywitala mnie mocnym uściskiem i szerokim uśmiechem w przeciwieństwie do jej kota, który nigdy nie wydawał się zwolennikiem ludzi. - Co się stało? Pokłóciłaś się z nim, prawda? To Louis, prawda? - pytania z ust Gemmy wylewały się niczym rwący potok, którego nie było sposób zatamować. Usiadłam na brzegu czarnej kanapy zdejmując obuwie. Przyjaciółka przyniosła nam dwie zielone herbaty i odpalając, pierwszego od dawna, papierosa, zaczęłam opowiadać.

*Harry's POV*

Leżałem zwinięty na łóżku, niczym skarcony pies, z utkniętym wzrokiem w białą ścianę. Wiedziałem jak się czuła. Wiedziałem, że jej wyjście to jedyny sposób by ratować to, co zostało tak nadwyrężone. Po raz pierwszy, od wielu miesięcy coś między nami było prawdziwe. Po raz pierwszy od dawna widziałem w nas emocje. Nie wiedziałem jedynie, że tak wiele nagromadziła ich w sobie. Z każdym dniem każdy zwiększał swoje oczekiwania wobec nas. Przestawałem mieć ochotę i siłę na udowadniania wszystkim anonimowym osobom, że jestem czegoś warty. Tym czasem, człowiek, na którym zależało mi najbardziej, i którego opinia tak na prawdę powinna się liczyć, został odepchnięty. Jaka to smutna, życiowa ironia. Gdy podrążony w myslach zapatrywalem się w okno, za którym słońce oświetlało sąsiedni dom, do pokoju wszedł po cichu współlokator. Czy mogłem go tak określać? Brzmiało to tak sucho, bez wyrazu. Byliśmy dla siebie kimś więcej. Kimś więcej niż tylko dwójką ludzi zajmujących ten sam dom. 

- Harry- starszy chłopak usiadł przy mnie wymuszając moje posunięcie się w głąb łóżka. - wiem, że nie jestem najlepszą osobą, która powinna dawać CI rady i to na pewno nie w sprawie Emily, ale dlaczego za nią nie wyszedłeś? Czemu jej nie zatrzymałeś? Walcz o nią jeśli ją - jego głos zawisł w powietrzu - jeśli ją kochasz.

Uniosłem głowę i lekko zaciśniętymi oczami spojrzałem na chłopaka. Wiedziałam, że przyszedł moment kiedy zostałem przyparty do muru. Jeśli sprawy pomiędzy mną a nim nie zostaną wyjaśnione, moja przyjaźń z Emily wisiała na włosku. Musiałem przemóc się i powiedzieć, wszystko to, co tak wiele miesięcy skrywałem w sobie. Nie chciałem, żeby wydarzyło się to przy takiej okazji. Nie chciałem, żeby stało się to w takim momencie, ale pętla kłamstw, która zaciskała się na szyji każdego z naszej trójki, na mojej, zaczynała być za wąska. Usiadłem na łóżku krzyżując nogi w podartych spodniach. 

- Harry, spokojnie, oddychaj - Louis musiał zauważyć moje nagłe zdenerwowanie i brak koloru na twarzy, który straciłem w ułamku sekundy. 

- Louis, to wszystko zabrnęło za daleko. Musimy wyjaśnić sobie wszystko tu i teraz bo inaczej stracę Emily. - moje spocone dłonie dotknęły kolan a serce znalazło się w przełyku. Nie było odwrotu. 

beard girl || larry stylinson. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz