#18 "Szczęśliwej podróży. A może powinienem powiedzieć bezpiecznej ucieczki".

59 5 5
                                    

Po poranny przebudzeniu, moja głowa dała mi wyraźny sygnał, że wczorajszego wieczoru przesadziłam w ilością spożytego alkoholu. Podniosłam zmęczona ciało, przykryte szczelnie grubym kocem. Od razu rozpoznałam wnętrze naszego salonu. Na podłodze, na starym materacu, rozpoznałam śpiącego jeszcze Josh'a. Najwyraźniej chłopak musiał przywieść mnie z klubu wprost do naszego mieszkania. Natychmiast udałam się do kuchni w poszukiwaniu butelki czystej wody. Opierając się o blat, popijając kolejne łyki z litrowej butelki wody, zauważyłam zasłany w walizkach i pudełkach korytarz. Ścieżka ułożona z pogniecionych ubrań zaprowadziła mnie do sypialni, którą dzieliłam z przyjacielem. 

- Hej - przeczesałam włosy dłonią, starając się sprawiać pozory wypoczętej. Chłopak odwrócił głowę, utkwił swój wzrok we mnie, ale nie odpowiedział. Zabrał się do ponownego dopakowywania ogromnej torby.

- Wybieramy się gdzieś? - spytałam, mierząc wzrok porozwalane rzeczy. Przykucnęłam by poskładać wygniecione koszule, jednak głos chłopaka natychmiast mnie zatrzymał - zostaw to. My? Nie, MY nigdzie nie jedziemy. Wyjeżdżam do Nowego Jorku, Emily. - z impetem zapiął jedną z czarnych toreb i rzucił ją na korytarz, bez szczególnej ostrożności. 

- Co? Dlaczego? - spytałam dalej zgrywając naiwną i nieświadomą, jednak wspomnienia wczorajszego wieczoru, powracające z ogromnym wydźwiękiem w mojej głowie, uświadomiły mi przyczyny nagłego wyjazdu. - Harry, ja ...

- Nie, Emily. Nie chcę słyszeć nawet jednej sylaby, ze słowa przepraszam. - wyrzucił z dłoni trzymane ubrania - Przemyślałem wszystko i poproszę Cię tylko o jedno - zabierz swoje rzeczy i wróć do siebie. To najlepsze rozwiązanie dla nas wszystkich - ja wyjeżdżam do Stanów, póki zespół ma przerwę. Zostanę u Ben'a. Ty wrócisz do swojego dawnego życia a Louis zatrzymuje dom dla siebie. Postanowiłem. - nie zwracając uwagi na chęć wypowiedzi z mojej strony, wrócił do układania. Układania ubrań i nowego życia. 

Nie mogłam mieć do niego pretensji. Założyłam na siebie gruby sweter i udałam się do łazienki by zabrać ostatnie rzeczy. Nie miałam prawa mówić tego wszystkiego Louis'owi. Nie miałam prawa obnażać własnego przyjaciela przed miłością jego życia. Nie miałam prawa robić tego w ten sposób. Dopięłam ostatnią walizkę, ocierając dłonią spływającą po policzku łzę. Straciłam go przez własną głupotę i kłamstwa, w które zabrnęliśmy. Owinęłam szalik wokół szyi i z rozmachem otworzyłam wejściowe drzwi, po raz ostatni spoglądając na wnętrze mieszkania. Nie przyszedł. Odwróciłam wzrok, stając twarzą w twarz z Louis'em.

- Co robisz? - zapytał szorstkim, podrażnionym przez alkohol, głosem. 

- Na co Ci to wygląda? Wychodzę na spacer. - pokręciłam głową i wypuściłam głośno powietrze, przenosząc walizki z wnętrza domu na jego podjazd. Chłopak chwycił za jedną z toreb i zaczął umieszczać je w bagażniku swojego samochodu.

- Louis, za chwile mam pociąg i podjedzie tu taksówka. Nie musisz tego robić - ruszyłam w kierunku samochodu, jednak chłopak zatrzasnął bagażnik przed moimi oczami. 

- Odwiozę Cię do domu. - odgarnął opadające na czoło włosy i otworzył przede mną drzwi.

- Zdajesz sobie sprawę, że sprzedałam mieszkanie w Londynie więc muszę wrócić do rodziców. I to właśnie tam się teraz wybieram? Nie chcę psuć Twoich planów, ale to jakieś dwieście kilometrów stąd - założyłam ręce na klatce piersiowej spoglądając na chłopaka, którego uwaga skupiona była na własnych butach. 

- W takim razie będziemy mieć dużo czasu na rozmowę, ale teraz pozwolisz - zwrócił wzrok ku górnemu oknu w sypialni Harrego - muszę zamienić słowo z kimś, kto od 10 minut wpatruje się w nas. Wsiadaj do auta - uśmiechnął się i wbiegł po schodach zatrzaskując za sobą drzwi. 

*Louis' POV*

Natychmiast wparowałem do pokoju chłopaka, który wczorajszego wieczoru zostawił mnie na środku tego przeklętego baru, zatrzymując wzrok na zapakowanych walizkach, które torowały wejście. 

- Jest i nasz uciekinier. - wydałem odgłos bez aprobaty, dochodzący zza sarkastycznego uśmiechu - najpierw uciekałeś od prawdy - Oczy młodszego chłopaka zatrzymały się na mojej twarzy, choć nie pokazywały żadnych emocji. -  Potem uciekałeś ode mnie, żebym tej prawdy nie poznał. Wczoraj znów uciekłeś ode mnie, w przyznaję - spektakularny sposób. A dziś? Kolejny dzień, kolejna ucieczka - tym razem od wszystkiego. Odpowiedzialności, uczuć, problemów, Emily i - pewnie Cię zaskoczę - wskazałem palcem na chłopaka po przeciwległej stronie pokoju - znów ode mnie! Czuje się dość wyróżniony, że uciekasz ode mnie już po raz trzeci. - przysiadłem na skraju łóżka, które teraz było jedynie pustym materacem, odartym z pościeli i resztek wyrzutów sumienia. 

- Louis. Proszę Cię wyjdź. Albo chociaż zamilcz. Nie mam ochoty na porcję codziennych przepychanek. Znasz prawdę, wiesz już wszystko co było ukrywane. Coś jeszcze? Herbaty z ciastkiem? - chłopak podniósł z podłogi ostatnie ubrania, wrzucając je do pustej garderoby. Zatrzasnął zamek w ostatniej z walizek, którą ustawił w progu pokoju. 

- Szkoda, ze nie dałeś mi wczorajszej nocy dojść do głosu. Widzę, ze podejmowanie decyzji za innych masz opanowane do perfekcji. Emily też nie miała wiele do powiedzenia. Szkoda, bo może gdybyś przez chwilę obejrzał się w naszym kierunku usłyszałbyś w końcu naszą -

- Prosiłem żebyś przestał. Skąd nagle Twoja troska o Emily? - Harry przerwał mi w połowie zdania, wymachując długimi rękoma ku górze. - Do tej pory miałeś problem z zapamiętaniem jej imienia a teraz chcesz udawać jej przyjaciela? Jest to słabe, nawet jak na ciebie.

Wstałem z łóżka, łapiąc jedną ręką za klamkę. - Nie byłem, nie jestem i pewnie nie będę jej przyjacielem. To miejsce dotychczas było zajęte - spojrzałem na ustawione w szeregu walizki i torby, które czekały na swoją odprawę na drugi koniec globu - najwyraźniej się myliłem. Ale - ostatni raz spojrzałem chłopakowi w oczy, które szkliły się pod promieniami słońca wpadającego do niewielkiej sypialni - jest jedna rzecz, którą mnie do siebie przekonała. Miała wystarczająco wielkie jaja żeby powiedzieć mi prawdę i nie uciec bez słowa, chowając się w hotelu na drugim końcu świata. Ma też na tyle odwagi, żeby wsiąść do mojego auta, przejechać pół kraju słuchając mojej wersji historii i mojej odpowiedzi. - uniosłem kącik ust ku górze spoglądając w dalszym ciągu na młodszego chłopaka. - Szczęśliwej podróży. A może powinien powiedzieć bezpiecznej ucieczki. Nie wiem tylko od czego uda Ci się uciec, kiedy wszystko to co jest przyczyną problemów zabierasz ze sobą. Siebie. - rzuciłem ostatnie słowo i trzasnąłem drzwiami, nie czekając na reakcję chłopaka. Zbiegłem po schodach, kierując się w stronę auta. Jak wrócę, już go tu nie będzie - pomyślałem i skrzywiłem twarz w grymasie bólu, który na te słowa pojawił się w klatce piersiowej. 

beard girl || larry stylinson. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz