#13 "... ranisz człowieka, w którym jesteś zakochany"

479 38 3
                                    

- Louis jest wściekły za tę mowę - mój głos delikatnie przygasł. Nie miałam pretensji do przyjaciela Harrego, jednak fakt opuszczenia przez niego gali z powodu przemowy, która była dla mnie jednym z najpiękniejszych momentów w życiu, wprawiło mnie w podły nastrój. Wiedziałam, że zrobi on wszystko by jednoznacznie dać mi do zrozumienia, iż nie jestem dla niego najlepszym kompanem. 

- Tak wiem - odpowiedział chłopak, zasłaniając swoje usta dłonią. - Ale teraz nie jest to istotne - jego zielone oczy znów zatrzymały się na mojej twarzy - Emily, ja naprawdę tak myślę. Chciałem Ci tym wszystkim podziękować za wszystko co dla mnie robisz, zrobiłaś i co zrobisz w przyszłości. Nie dałbym rady gdybym nie miał Ciebie obok. - słowa wylewały się z ust chłopaka jak szalone. Jego delikatne, duże dłonie objęły, w porównaniu do Harrego, moją kruchą rękę. 

- Nigdy nie usłyszałam nic tak pięknego - poczułam jak w kącikach moich oczu zbierają się łzy. Starałam się zrobić wszystko by nie rozpłakać się w tym miejscu, w tym dniu i przy tylu ważnych osobistościach, jednak słowa wypowiadane przez chłopaka kilka minut wcześniej nadal huczały w mojej głowie, uświadamiając mi jak bardzo kochałam tego chłopca, którym pozostawał w moich oczach. Przyjaciel otarł kciukiem policzek, po którym mimowolnie spływał strumień łez. 

- Którego dnia znajdziesz mężczyznę, który będzie znaczył w Twoim życiu jeszcze więcej niż ja, twój ojciec i każdy inny facet. Chce żebyś w dniu, kiedy będziesz podejmowała ważne decyzje dotyczące jego i siebie pamiętała o dzisiejszym dniu. To co dzisiaj powiedziałem to tylko namiastka tego na co zasługujesz, aby słyszeć codziennie. Jeśli chociaż jednego dnia, ten mężczyzna, zapomni powiedzieć lub pokazać Ci jak wyjątkowa jesteś, zrezygnuj z niego. Nie jest wart budzić się przy Tobie. - chłopak objął mnie swoimi ramionami a płynące wcześniej pojedyncze łzy, zamieniły się klasyczny płacz, którego zatrzymanie było już nie możliwe. Wstałam od stołu chowając swoją twarz w rozpuszczonych lokach, zabrałam ze stołu pozostawioną torebkę i udałam się na dwór by choć na chwilę odetchnąć świeżym powietrzem. Po drodze udało mi się doprowadzić moje rozmazane, słonymi łzami oczy, do poprzedniego stanu, choć nie wyglądały już tak dobrze jak wcześniej. Gdy tylko zimne powietrze dotarło do mnie, odetchnęłam całą piersią starając się uspokoić. Gdy podniosłam lekko wzrok przede mną wyrósł postawny chłopak z idealnie zawiązaną muszką oraz niedbale przeczesaną fryzurę. Od razu rozpoznałam w nim Louisa, którego mina nie zwiastowała nic przyjemnego.

- Co się stało? - zapytał wkładając ręce do kieszeni oraz obracając głowę nerwowo to w jedną, to w drugą stronę starając się uniknąć kontaktu wzrokowego. Nie kryłam swojego zdziwienia, zainteresowanego moim samopoczuciem, chłopaka. Mimowolnie moje usta ułożyły się w znaczący grymas. - Nagle zaczęło Cię to obchodzić? - spytałam z pogardą w głosie, starając się ominąć stojącego na drodze chłopaka, jednak ten nie dawał za wygraną i złapał mnie za ramię. Jego uścisk był silny i nieprzyjemny, na co od razu zwróciłam mu uwagę, jednak chłopak pozostał niewzruszony.

- Słuchaj mnie uważnie. Tak, nie lubię Cię. Nie wiem po co Harry przywiózł Cię tutaj i co dla niego robisz. Nie obchodzi mnie jak się czujesz, ani nawet to co o mnie myślisz i gwarantuje Ci to, że jego już też niedługo przestanie to interesować. Zrobię wszystko żebyś jak najszybciej wróciła skąd przyszłaś - moje oczy z każdym słowem otwierały się szerzej. Pełną nienawiści przemowę bruneta przerwał krzyk dobiegający do nas od strony drzwi. 

- W tej chwili ją zostaw - po głosie rozpoznałam Nick’a i w tym samym momencie wyrwałam swoją rękę z żelaznego uścisku dwudziestu-trzy. Nie wiedziałam i nie rozumiałam skąd w chłopak nagromadziło się tyle nienawiści do mojej osoby , biorąc pod uwagę fakt, że nie mieliśmy nigdy okazji rozmawiać dłużej niż dziesięć minut. Nick i Louis stanęli ze sobą twarzą w twarz mierząc się wzrokiem. Starałam się rozdzielić obydwu panów, gdyż wiedziałam, że nie żywią do siebie, nawet znikomej ilości, sympatii. Jednak w jednej chwili od kontaktu wzrokowego konflikt przeistoczył się w wymianę ciętych ripost a następnie w bijatykę. Nie wierzyłam w to co widzę i bez zastanowienia zaczęłam krzyczeć usiłując uzyskać jakąkolwiek pomoc. Nie trzeba było długo czekać jak przy moim boku pojawiło się dwóch ochroniarzy, który rozdzielili zwaśnione strony. Ponieważ jedyna droga do wyjścia głównego, w stronę, którego podążali postawni ochroniarze wiodła przez salę główną, w której odbywała się gala w momencie przekroczenia progu cały wzrok sali skierował się w naszym kierunku. Louis i Nick prowadzeni w skulonych pozycjach ciała, trzymani z rękami za plecami niczym kryminaliści uruchomiły lawinę plotek i podszeptów na całej sali. Starałam się zakryć twarz włosami by nie narobić kłopotów mojemu przyjacielowi, którego mina wyrażała wielkie zdziwienie i zdezorientowanie całą sytuacją. Udałam się śladem ochroniarzy, który po chwili znaleźli się przed drzwiami areny, przed którą nie było już śladu po fanach i fotografach. Chłopcy zostali puszczeni i poproszeni o opuszczenie imprezy, za niestosowne zachowanie. 

beard girl || larry stylinson. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz