18. Pocałunek

2.7K 252 170
                                    

*Z perspektywy Dippera*

Spojrzałem w lustro — nie wyglądałem dobrze. Nie wyspany ze sterczącymi na wszystkie strony włosami. I aż ciepło mi się zrobiło, gdy zauważyłem w moim odbiciu lustrzanym malinki. Konkretnie trzy na szyi i co najmniej dwie na klatce piersiowej. Stresował mnie ten widok.

Wydawało mi się, że słyszę, jak ktoś wchodzi do chaty. Szybko ubrałem koszulę — tylko podniesiony kołnierzyk był w stanie zakryć malinki na szyi. Przeczesałem jeszcze szybko włosy.

Wyszedłem w pokoju i zszedłem schodami na dół. Myślałem, że tylko Bill jest w stanie wejść do mojego mieszkania, jak do swojego. Bez pukania, czy też zapowiedzi.

— Cześć Watcher — przywitałem go.

Zdziwiłem się lekko. Jest dopiero dziewiąta. Godzina, o której zazwyczaj większość osób dopiero wstaje. Mimo to Watcher raczej nie wyglądał, jakby niedawno wstał.

Jego kasztanowe włosy z niebieskimi końcówkami były wystylizowane i nażelowane. Jego ubrania były schludnie wyprasowane i dosyć stylowe. Błękitny tiszert z czarnym okręgiem i jakimiś wzorami, czarna skórzana kurtka i czarne długie, dopasowane spodnie.

W przeciwieństwie do mnie wyglądał na naprawdę rozbudzonego i gotowego do rozpoczęcia dnia.

— Chciałem przyjść wczoraj — zaczął. — Jednak pewien demon mnie uprzedził — uśmiechnął się do mnie.

Bałem się, że dostrzegł malinki, ale dotknąłem kołnierza i sądzę, że dobrze je zasłonił.

— Skąd wiesz, że tu był?

— Urwał naszą rozmowę, mówiąc, że idzie się z tobą zobaczyć. Aż zakuła mnie zazdrość — powiedział jakby żartem, ale wyczułem powagę.

Więc tak było — pomyślałem.

— Co za brak kultury z jego strony — zarzuciłem.

— Hahah, u niego to raczej normalne. Nie wszystko jest dla niego tak samo ważne — powiedział z uśmiechem, ale zabrzmiało to przykro.

— Co cię sprowadza w moje skromne progi? — zapytałem, zamaszyście prezentując starą chatę.

— Przecież obiecałem, że przyjdę, a obietnica dla mnie to niczym przysięga.

— Właśnie miałem zrobić śniadanie, chcesz coś? — zapytałem, idąc w stronę kuchni.

— O nie — powiedział, chwytając za rękaw mojej koszuli. Zatrzymałem się i odwróciłem w jego stronę. — Wybrałem już miejsce, gdzie zjemy — uśmiechnął się. — Oczywiście ja stawiam — dodał, ciągnąc mnie do przedpokoju.

Watcher zaczął wkładać buty.

— Wiesz... Bill sobie ubzdurał różne dyrdymały — zacząłem.

Kasztanowłosy spojrzał na mnie z diabelskim uśmieszkiem.

— A więc kłótnia kochanków? — zapytał złośliwie.

— Oczywiście, że nie! — zacząłem skrępowany. — Najzwyczajniej to upierdliwe.

— Więc najpierw muszę poprosić Billa o zgodę, zanim gdzieś cię zabiorę? — podniósł jedną brew i wręcz wybuchnął śmiechem.

— Idziemy — powiedziałem, szybko wkładając buty.

Miał rację, nie mogę zrywać kontaktu z Watcherem tylko z powodu nonsensów Billa.

***

Siedziałem w małej restauracyjce, całkiem urokliwej.

Przede mną leżał talerz z naleśnikami ociekającymi syropem klonowym.

Król chaosu YAOI!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz