*Z perspektywy Dippera*
Spojrzałem w lustro — nie wyglądałem dobrze. Nie wyspany ze sterczącymi na wszystkie strony włosami. I aż ciepło mi się zrobiło, gdy zauważyłem w moim odbiciu lustrzanym malinki. Konkretnie trzy na szyi i co najmniej dwie na klatce piersiowej. Stresował mnie ten widok.
Wydawało mi się, że słyszę, jak ktoś wchodzi do chaty. Szybko ubrałem koszulę — tylko podniesiony kołnierzyk był w stanie zakryć malinki na szyi. Przeczesałem jeszcze szybko włosy.
Wyszedłem w pokoju i zszedłem schodami na dół. Myślałem, że tylko Bill jest w stanie wejść do mojego mieszkania, jak do swojego. Bez pukania, czy też zapowiedzi.
— Cześć Watcher — przywitałem go.
Zdziwiłem się lekko. Jest dopiero dziewiąta. Godzina, o której zazwyczaj większość osób dopiero wstaje. Mimo to Watcher raczej nie wyglądał, jakby niedawno wstał.
Jego kasztanowe włosy z niebieskimi końcówkami były wystylizowane i nażelowane. Jego ubrania były schludnie wyprasowane i dosyć stylowe. Błękitny tiszert z czarnym okręgiem i jakimiś wzorami, czarna skórzana kurtka i czarne długie, dopasowane spodnie.
W przeciwieństwie do mnie wyglądał na naprawdę rozbudzonego i gotowego do rozpoczęcia dnia.
— Chciałem przyjść wczoraj — zaczął. — Jednak pewien demon mnie uprzedził — uśmiechnął się do mnie.
Bałem się, że dostrzegł malinki, ale dotknąłem kołnierza i sądzę, że dobrze je zasłonił.
— Skąd wiesz, że tu był?
— Urwał naszą rozmowę, mówiąc, że idzie się z tobą zobaczyć. Aż zakuła mnie zazdrość — powiedział jakby żartem, ale wyczułem powagę.
Więc tak było — pomyślałem.
— Co za brak kultury z jego strony — zarzuciłem.
— Hahah, u niego to raczej normalne. Nie wszystko jest dla niego tak samo ważne — powiedział z uśmiechem, ale zabrzmiało to przykro.
— Co cię sprowadza w moje skromne progi? — zapytałem, zamaszyście prezentując starą chatę.
— Przecież obiecałem, że przyjdę, a obietnica dla mnie to niczym przysięga.
— Właśnie miałem zrobić śniadanie, chcesz coś? — zapytałem, idąc w stronę kuchni.
— O nie — powiedział, chwytając za rękaw mojej koszuli. Zatrzymałem się i odwróciłem w jego stronę. — Wybrałem już miejsce, gdzie zjemy — uśmiechnął się. — Oczywiście ja stawiam — dodał, ciągnąc mnie do przedpokoju.
Watcher zaczął wkładać buty.
— Wiesz... Bill sobie ubzdurał różne dyrdymały — zacząłem.
Kasztanowłosy spojrzał na mnie z diabelskim uśmieszkiem.
— A więc kłótnia kochanków? — zapytał złośliwie.
— Oczywiście, że nie! — zacząłem skrępowany. — Najzwyczajniej to upierdliwe.
— Więc najpierw muszę poprosić Billa o zgodę, zanim gdzieś cię zabiorę? — podniósł jedną brew i wręcz wybuchnął śmiechem.
— Idziemy — powiedziałem, szybko wkładając buty.
Miał rację, nie mogę zrywać kontaktu z Watcherem tylko z powodu nonsensów Billa.
***
Siedziałem w małej restauracyjce, całkiem urokliwej.
Przede mną leżał talerz z naleśnikami ociekającymi syropem klonowym.
CZYTASZ
Król chaosu YAOI!
FanfictionNaszym światem rządzą proste zasady. Sam wybierasz, jak wygląda twoje życie. Jeżeli wiesz, że lubisz normalność i bezpieczne życie nie pakujesz się w wir niezrozumiałych dla ciebie wydarzeń. Jednak co, jeśli wydarzenia mieszają się w twoje życie? Co...