Mżawka znów zaczęła zasłaniać przednią szybę samochodu. Jimin wychylił się ze swojego miejsca i nacisnął przycisk tuż obok kierownicy, włączając przednie wycieraczki, które boleśnie wolno i głośno przesuwały się w górę, a potem znów w dół, rozmazując przy tym na oknie resztki martwych insektów nagromadzonych w szczelinie obok szyby. Chłopak skrzywił się, wyglądając na zewnątrz.
Wiatr się wzmagał i wszystko wskazywało na to, że zbliża się nawałnica. Nie znosił burz, nie znosił też zimnego deszczu wpadającego za kołnierz t-shirtu lub koszuli, więc wybrał czekanie i odwlekanie momentu naciśnięcia klamki do ostatniej chwili.
Stali na parkingu jedynego w mieście pensjonatu robiącego również za restaurację, sklep z pamiątkami oraz gabinet chiropraktyczny, który był przyklejony do głównego budynku od strony pasma górskiego otulającego Jukrim od zachodu. Stary budynek trzeszczał z każdym mocniejszym podmuchem wiatru. Nawet w zamkniętym samochodzie słychać było jego trzaski. Drewno jęczało pod naporem powietrza i Jimin mógł przysiąc, że widział, jak motel przechyla się w tył. Kolejny podmuch był silny i chłopak zyskał niemal stuprocentową pewność, że budynek się przechylił. Nawet ich samochód zakołysał się lekko. Chociaż z drugiej strony mogła to być jego wyobraźnia. Ostatni raz jadł coś kilkanaście godzin temu i nie czuł się najlepiej. Wreszcie odpiął z ociąganiem pas i równie wolno odchylił się, łapiąc za ich bagaże. Jeśli miał być szczery, to trochę liczył na to, że wszystkie miejsca będą zajęte i będą musieli jechać gdzieś indziej, najlepiej jak najdalej stąd, ale ojciec nie wychodził, więc musiało się znaleźć dla nich jakieś łóżko albo kawałek podłogi. Biegnąc w stronę ganku z bagażami nad głową, chłopak przeklinał cicho ten dzień, starając się ominąć większe kałuże.
- Zamknąłeś samochód? - spytał od razu Sangmin, otwierając mu drzwi. Jimin rzucił ich plecaki na ziemię. W tym samym momencie, wejście za nim zatrzasnęło się i ciepło z rozpalonego do czerwoności kominka buchnęło mu w twarz, odbierając na chwilę mowę.
We wnętrzu sklepu z pamiątkami, a może jednak recepcji hotelu, czy przedsionka restauracji, Jimin sam nie mógł zdecydować, na co właściwie patrzy, było ciepło i szalejący wiatr nie miał do niego dostępu. Belki stropowe i ściany, owszem, skrzypiały tak głośno, jakby była to ich ostatnia godzina, a cały budynek miał się zaraz zawalić, ale to, co działo się na zewnątrz, nie miało tutaj żadnego znaczenia.
Ogień płonący w kozie stojącej zaraz obok lady, która była jednocześnie recepcją zajazdu, strzelał wysoko i fale gorąca wydobywające się z piecyka pachniały sosnowym drewnem. To była pierwsza rzecz, na którą chłopak zwrócił uwagę. Na intensywny zapach sosny i dymu, nie jedzenia, które widział na stołach po swojej prawej stronie i gotującego się na kuchni widocznej przez szybę. Nabrał powietrza w płuca, starając się znów go poczuć.
- Jimin, zamknąłeś samochód? - ponowił pytanie ojciec.
- Tak, zamknąłem - odparł cicho, przestając na chwilę rozglądać się po pomieszczeniu. Jego żołądek zaburczał głośno.
CZYTASZ
✔homecoming | Minjoon | Yoonseok
Fanfiction[Skończone] Powroty do domu nigdy nie są łatwe. Powroty do osób i zdarzeń zakopanych gdzieś na dnie wspomnień nie zawsze okazują się sentymentalną podróżą. O przeszłości, która nie daje o sobie zapomnieć i spotkaniach, do których nigdy miało nie doj...