9

249 40 22
                                    

- To mogę to tu położyć, czy nie? - spytał Jimin w miarę opanowanym głosem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- To mogę to tu położyć, czy nie? - spytał Jimin w miarę opanowanym głosem. Gdyby ktoś go teraz zapytał o nastrój, nie byłby w stanie dobrze go określić, na pewno znajdował się daleko od spokoju, gdzieś między zirytowaniem, a wściekłością. Póki co meandrował pomiędzy tymi dwoma uczuciami, starając się oddychać miarowo i głęboko. Naprawdę się starał nie myśleć o tym, jak bardzo Jungkook go wkurwia i doceniać jego pomoc, bo przecież nawet nie musiał tu być. Nawet w Seulu miał całą masę ciekawszych rzeczy do robienia.
Jungkook odwrócił się w jego stronę z lekko szalonym wyrazem twarzy.
-Chcesz to wyrzucić, czy nie? - powtórzył pytanie ostrzejszym tonem. Jakby Jimin od razu wiedział, czy plik zakurzonych kartek, które trzymał w rękach jego młodszy brat, mają jakąś wartość. Na początku próbował je nawet czytać, ale w większości zawierały zupełnie niepotrzebne nikomu informacje, pourywane strzępy zdań bądź listy rzeczy do zrobienia czy kupienia. Z czasem przestał to robić, a przynajmniej nie czytał wszystkiego tak dokładnie. Nadal jednak nie potrafił podejmować ostatecznych decyzji tak szybko, jak oczekiwał tego Jungkook.
Jin, znajdujący się przed werandą, podniósł czujnie głowę, gotowy na kolejną dramę. Zdjął okulary przeciwsłoneczne, żeby lepiej ich widzieć.
Nie pomogło mu to za bardzo, bo nadal stał za nisko. Nawet jeśliby się wychylił to nie był w stanie dojrzeć twarzy braci, którzy stali na ganku domu otoczeni przez worki. Plastikowe, i te zrobione z materiału, kartony i drewniane skrzynki. Duże i mniejsze i takie jak ta, w którą właśnie kopał czubkiem buta Jimin, plastikowe, wypełnione po brzegi papierami. Były wszędzie, na całej powierzchni ganku, porozkładane według systemu wymyślonego przez Jungkooka.
Były też w ogrodzie, Jin stał między stertami plastikowych worków, które wkrótce miały trafić do kontenera. Dziś po południu zostaną wywiezione na wysypisko, posegregowane i zniszczone, więc jeśli znajdowało się w nich coś, o czym warto by było pamiętać, zostanie zapomniane na zawsze.
- No decyduj się - zniecierpliwiony wynalazca tego innowacyjnego systemu prychnął pod nosem, czekając na ostateczna decyzję w sprawie pliku starych rachunków.
- Wyrzucić chyba - westchnął zrezygnowany Jimin, wzruszając ramionami. Cały czas czuł, że nie jest osobą, która powinna rozstrzygać te kwestie.
- Chyba, czy tak? - dopytywał dalej młodszy chłopak, jakby to miało dla niego największe znaczenie na świecie.
- Wyrzucić - powiedział wreszcie Jimin.
- To wrzuć je do tej zielonej skrzynki jak tak, to nie jest ich miejsce - rozkazał Jungkook i pokazał Jiminowi przeciwległy kąt werandy. - Tam jest miejsce skrzynek z papierami do zniszczenia - Starszy chłopak westchnął pod nosem i bez gadania przeniósł ją gdzie trzeba, chociaż naprawdę czuł, że jego cierpliwość niedługo całkiem się wyczerpie.
Ostrożnie położył papiery na balustradzie, starając się nie naruszyć delikatnego balansu, nad którym od rana pracował Yoongi wraz z Jinem. Kartony w tej części ganku ustawione były na słowo honoru i jeden nieopatrzny ruch mógł spowodować katastrofę. Postanowili przeznaczyć je na wielkie ognisko, które rozpalą wieczorem, ale materiałów ciągle przybywało, więc Yoongi mimo upału zaczął wywozić je za dom i wypalać już teraz. Jimin wolał sobie nie wyobrażać, jak bardzo musiało być gorąco przy otwartym ogniu, skoro teraz, siedząc na zacienionym i przewiewnym ganku, miał wrażenie, że zaraz się roztopi.
Było mu tak strasznie ciężko.
Zarówno fizycznie jak i psychicznie, bo Jungkook okazał się psychopatą i dyktatorem, każąc pracować im według systemu, którego działanie rozumiał chyba tylko on sam. Decyzje, które podejmował, w sprawie tego co powinno zostać, a co nie, były szybkie. Był przy tym brutalny, szczery i bezwzględny.
Jimin nie potrafił taki być. Każda rzecz, każdy przedmiot miały dla niego jakąś wagę. I nie chodziło tu nawet o sentymenty, bo te już dawno pogrzebał, ale o użyteczność. Może komuś, to krzesło albo ta lampa, mogłaby jeszcze służyć. Może ta sterta niezapisanych notesów, przydałaby się jakiemuś uczniowi. Te talerze, te książki sprawiłyby komuś radość. Komukolwiek. Cokolwiek. Jakkolwiek.
Jimin czuł się zmęczony tym tempem; wyczerpany wręcz. Do cna, do ostatniej kostki i komórki w swoim ciele. Pytań było za dużo, gratów, kurzu, tego domu było też za dużo.
Naprawdę miał ochotę krzyczeć i ledwie się przed tym powstrzymywał.
Wiedział, że po to tu przyjechał i że nie będzie lekko, ale to wszystko zebrane do kupy, było po prostu przytłaczające bardziej, niż się tego spodziewał. W dodatku było już za późno, żeby się wycofać.
Poza tym skoro jemu było ciężko, a nie mieszkał tu na stałe, wśród tych wszystkich przedmiotów i pudeł, nie potrafił sobie wyobrazić sobie, jak z tym wszystkim radziła sobie jego matka albo Minhyun.
Było mu żal wielu rzeczy, mimo że nie należały do niego. Na szczęście był przy nim Jungkook, a może raczej na jego nieszczęście i dlatego to uczucie frustracji i jakiejś dziwnej beznadziei potęgowało się tylko w głowie Jimina. Miał coraz większy problem z podejmowaniem decyzji i poprawną odpowiedzią na zadawane, przez całą trójkę chłopaków, pytania.
Nigdy nie był dobry w byciu liderem i unikał tego, kiedy tylko się dało, podporządkowując się rozkazom wydawanym przez innych. Tak było zdecydowanie łatwiej.
- Ej, Marie Kondo! - krzyknął Yoongi wchodząc po schodkach na ganek. Jego skóra na twarzy, głównie w okolicy oczu, nadal była lekko zaróżowiona, ale wyglądał lepiej niż wczoraj, bo opuchlizna chyba zeszła do końca. Chociaż twarz Yoongiego była dość okrągła z natury i Jimin nie potrafił tego stwierdzić bez gapienia się na chłopaka, a tego nie chciał robić. - Jak skończysz zwijać te dywany w salonie, to weź pomóż mi z poszerzeniem dołu w ogrodzie.
Jungkook pił właśnie wodę z butelki, ale skinął mu głową, pokazując przy tym kciuka w górę. Na początku nawet się wkurwiał na tę ksywę, ale odkąd Yoongi zaczął jej używać, przeszło mu i nie frustrował się tak jak na początku. Jimin podejrzewał, że gdyby to Yoongi zaczął nazywać Jungkooka nawet jakimś obraźliwym określeniem, dzieciak i tak nie miałby nic przeciwko. Niestety on sam nie mógł liczyć na taką wyrozumiałość ze strony brata.  
- Jakiego znowu dołu? - spytał zaskoczony, dopiero po chwili pojmując znaczenie słów Yoongiego. - Nie miałeś palić dziś papierów?
- Pali, ale wiatr jest dziś w chuj mocny i rozwiewa wszystko. Więc wykopaliśmy dół, żeby nie spalić przy okazji okolicy - wyjaśnił Jin, opierając się o lekko spróchniałe deski balustrady.
- I zwierzątek w trawie - dodał Yoongi. - Kook, jest jeszcze woda?
- Przyniosę ci - odparł od razu ochoczo nastolatek i pobiegł do kuchni. Yoongi odprowadził go wzrokiem.
- To już będzie wszystko, czy coś jeszcze zostało w środku? - Zapytał, kiedy zostali sami. Podszedł do czekającej na niego sterty papierów i kopnął ją czubkiem buta. Jimin pozwolił sobie wreszcie na głośne westchnięcie.
- Nie wiem - powiedział po chwili, kręcąc głową. Naprawdę był zmęczony. Nie miał siły myśleć o tym, co czekało na niego jeszcze w środku i o decyzjach, których już teraz nie miał ochoty podejmować. - Nie obchodzi mnie to - to zdanie wypowiedział bezmyślnie. Nie był zły, ale Yoongi musiał to tak odebrać, bo spojrzał na niego zaskoczony. - Ja... - Jimin zająknął się.
Wiedział, że nie powinien był tego mówić. To mogło tylko otworzyć puszkę Pandory i pogorszyć całą sytuację. Nie chciał, by przyjaciele znowu myśleli, że dzieje się z nim coś złego, bo tak nie było. Jasne, czuł się przytłoczony i nie miał pojęcia, w jaki sposób powinien zapanować nad tym całym chaosem, ale nie miał siły tego tłumaczyć. Powinien teraz przeprosić, rozładować sytuację, by przekonać ich, że naprawdę wszystko jest w porządku. Bo Jimin nadal wierzył w to, że było, chociaż coraz częściej czuł się jak ten dom; jakby przekopywał się przez warstwy dawno zapomnianych emocji i wspomnień, które utkwiły w nim gdzieś głęboko. Jakby ktoś pozbawiał go pancerza ochronnego, który sam teraz zdzierał warstwa po warstwie jak stare tapety. Jimin nie pamiętał już, co znajdzie, kiedy pozbawi się wszystkich tych warstw. Nie był gotowy, by przekonać się, co właściwie znajduje się pod nimi.
- Hej... - Yoongi uderzył go lekko w ramię. - Zawsze możemy sprawdzić to później, co nie? Przecież nie znajdziemy w szafie żadnego trupa - uśmiechnął się lekko, mrużąc oczy.
- A nawet jeśli... to tutaj jest wystarczająco dużo miejsca, żeby go gdzieś zakopać - dodał Jin poważnym tonem, jakby naprawdę już się nad tym zastanawiał.
Jimin wiedział, że będą kontynuować tę bezsensowną rozmowę, dopóki ktoś im nie przerwie. Zawsze tak było.
- Myśle... - zaczął niepewnie Jimin, odtwarzając z pamięci rozkład domu i te wszystkie zakamarki, do których jeszcze nie udało im się dotrzeć. - Myślę, że na górze mogą być jeszcze jakieś kartony.
- Czyli... - Jin spojrzał w górę, osłaniając się od promieni słońca ręką. - Jest szansa na jakieś znalezisko - uśmiechnął się z zadowoleniem, jakby naprawdę na nie liczył. Czasem Jimin nie był w stanie powiedzieć, czy starszy chłopak mówi serio, czy żartuje i to była właśnie jedna z takich sytuacji.
Yoongi podrapał się po nosie, lekko zaczerwienionym od słońca i westchnął ciężko, przygotowując się mentalnie na transport kolejnej partii papierów do wypalenia.
- Kto dzisiaj przygotowuje obiad? - zapytał, chociaż dopiero niedawno skończyli śniadanie.
- Jungkook - zdecydował Jin, korzystając z okazji, że chłopaka nie było w okolicy, więc nie mógł zaprotestować. - Ugotuje gar ramenu, odgrzeje w piekarniku pizze i będzie ok - wzruszył ramionami, nakładając robocze rękawice. - Ty mu o tym powiesz, Yoongi, to jeszcze się ucieszy - dodał Jin.
Yoongi kiwnął niepewnie głową, niezbyt zadowolony z nowego zadania. To nie tak, że nie lubił Jungkooka, jednak od kiedy nastolatek zaczął traktować go w szczególny sposób, nie bardzo wiedział, jak się przy nim zachować, by nie zranić jego uczuć, ale jednocześnie dać mu znać, że nie bardzo może liczyć na jakąś bardziej romantyczną relację z jego strony.
Nawet nie zdążył zastanowić się nad tym, co powie Jungkookowi, kiedy z ciemnego wnętrza domu dobiegł ich jakiś hałas, jakby upadło coś bardzo ciężkiego. Dźwięk był tak głośny, że na chwilę wszyscy zamarli w bezruchu, wpatrując się w drzwi wejściowe, ale nic więcej się nie wydarzyło, a cisza, która zawisła między nimi, dźwięczała w uszach.

✔homecoming | Minjoon | YoonseokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz