Yoongi musiał przyznać dwie rzeczy; miejscowość a raczej "miejscowość", z której pochodził Jimin była najmniejszą dziurą, w jakiej kiedykolwiek był dłużej niż na czas zatankowania samochodu, ale miała swój urok. O ile człowiek zdążył się już przyzwyczaić do tego, że zasięg działał według tylko sobie znanych zasad, a internetu dziennie wystarczało do ściągnięcia poczty pod warunkiem, że gmail był ustawiony na obsługę najmniej zaawansowanej wersji htmla, a maile nie zawierały żadnych załączników, w tym nie daj boże multimediów.
Jednak dało się z tym żyć. I w ogóle Yoongi był zaskoczony samym sobą, bo już po kilku godzinach przestał sprawdzać, czy nadal ma zasięg, nawet jeśli w ogóle nie miał zamiaru używać komórki.
Jukrim, a raczej "przedmieścia" Jukrim, bo dom Jimina znajdował się na tyle daleko od wioski, że prawdopodobnie nigdy nie wchodził w jej skład, miało tyle wad, że mógłby na nie narzekać przez cały wyjazd albo i dłużej, ale nie miał ochoty tego robić. Z jakiegoś przedziwnego i zupełnie niezrozumiałego powodu, nawet mu się tutaj dosyć podobało. Nie to, że nagle postanowił porzucić życie w cywilizacji. Zamieszkać na tym wypizdowiu i uprawiać ekologicznie warzywa, które mógłby sprzedawać tym modnym, seulskim mini-restauracjom, które wspierają lokalną żywność i próbują przywrócić świetność tym wszystkim, dość ohydnym dzikim chwastom, które Koreańczycy ponoć jedli wieki temu. Żadna z nich nie wspominała nigdy, że nawet jeśli to robili, to prawdopodobnie nie z przyjemności, tylko z głodu, ale Yoongi nie znał się na historii. Nie znał się również na uprawie warzyw, więc ten pomysł na życie tylko przelotnie zagościł w jego głowie.
Nawet jeśli faktycznie proste życie nie było takie złe, to mimo wszystko nie było życie dla niego.
Podobało mu się, że w tej strasznej dziurze nie tylko on nie miał zasięgu, więc podczas wieczornych rozmów, prowadzonych zazwyczaj na ganku, nikt nie zerkał ukradkiem na komórkę, nie robił miliona zdjęć, by później męczyć wszystkich o polubienie ich na portalach społecznościowych. Lubił mieć przyjaciół tylko dla siebie.
Lubił ciszę, która otaczała go, kiedy tylko wyszedł na ganek. Lubił szum wody, kiedy przysypiał, siedząc na pomoście towarzysząc Jinowi podczas łowienia ryb, a słońce delikatnie grzało go w plecy, powodując, że jego koszulki pachniały później lepiej niż po użyciu ulubionego płynu do prania.
To były też chyba jedyne chwile, kiedy Jin był naprawdę spokojny i skupiony na czymś, co nie było nauką. Tak zupełnie inny od swojego zwykłego, zabieganego siebie. Seulski Jin musiał łączyć dopiero rozpoczęte studia doktoranckie z pełnoetatową pracą, co nie tylko było prawie niemożliwym zadaniem logistycznym, ale też niezwykle stresującym wyzwaniem.
Yoongi lubił nawet oprawiać złowione ryby, o co nigdy by siebie nie podejrzewał. Nie to, że czerpał jakąś sadystyczną przyjemność z wypruwania rybich flaków. Nie, nie. To po prostu była jedna z tych rzeczy, którą należało zrobić.
CZYTASZ
✔homecoming | Minjoon | Yoonseok
Fanfiction[Skończone] Powroty do domu nigdy nie są łatwe. Powroty do osób i zdarzeń zakopanych gdzieś na dnie wspomnień nie zawsze okazują się sentymentalną podróżą. O przeszłości, która nie daje o sobie zapomnieć i spotkaniach, do których nigdy miało nie doj...