- Co masz w tych walizkach? - pyta przekonująco Trancy. - Proszę ,pokaż! - dodaje.
Te pytania zostały mi zadane tuż po tym jak Cloude opuścił nasz pokój.
W przeciągu chwili zaczęłam sobie przypominać co mam w torbach. Szczerze mówiąc to nie chcę aby Alois ujżał mą bielizną , ani biżuterię.
- Zrobię co będziesz chciała jak mi pokarzesz...- patrzy na mnie dużymi słodkimi oczami.
Czy jest mi to potrzebne? Ale szkoda mi tej pokojówki... No cóż..
- Dobrze ,zatem zacznij traktować lepiej swoją pokojówkę.- proszę grzecznie.
Na twarzy Trancy'ego pojawia się grymas.
- Niestety tego nie mogę zrobić... dlaczego mam przestać karać osoby mi posłuszne za złe zachowanie? To by nie miało sensu...- mówi wymownie.
- W takim razie niczego od ciebie nie chcę..- uspokajam go.
- Ja też! - słyszę rozbawiony głos Aloisa. Trancy opuszcza zadowolony pomieszczenie. W tamtym momencie wydawało mi się ,że wszystko jest okej, ale było gorzej niż myślałam... Spojrzałam jeszcze raz na walizkę. Była otwarta ,podczas moich przemyśleń musiałam nie zauważyć jak grzebie mi po rzeczach. Biegiem wybiegam z pokoju. Biegnę za Trancym. Widzę jak schodzi po schodach, ją za nim. Miałam jeden problem. Podczas gonitwy po schodach za Trancym zgubiłam moje buty. W tamtej chwili wyglądałam co najwyżej śmiesznie. Na boso kontynuuje próbę schwytania Trancy'ego. Jeszcze nie wiem co mi zabrał z walizki. Ale mimo to chcę to odzyskać. Alois wchodzi to znanego mi pomieszczenia. Jest nim gabinet. Wchodząc zdyszana ,bez butów do pomieszczenia dostrzegam Trancy'ego siedzącego na biórku z nogą nałożoną na nogę ,trzymającego...mój.... naszyjnik. Kręci nim wokół swojego palca. Kiedy mam podejść ,aby odebrać swoją własność ,Trancy z uśmieszkiem na twarzy mówi:
- Za niedługo robimy bal przebierańców...mógłbym porzyczyć. - popatrzył się na ,,zdobycz" ,by po chwili skierować zwyrolski uśmiech na mnie.
- Oddaj ,proszę. - umysłowo już błagam na kolanach Trancy'ego.
- Hmm...a co będę z tego miał? - pyta.
Co mam mu powiedzieć? ..Ryzykuję:
- A czego chcesz?
- Niech pomyślę...skoro jesteś moją narzeczoną to może... pocałunku...co ty na to? - złowrogo się uśmiecha.
Po chwili namysłu ... to miało by sens...ale moja śmiałość mówi coś innego. Z drugiej strony nie chcę aby Alois coraz dłużej przyglądał się mojej biżuterii.
- Eto... No... dobrze - mówię niepewnie - ale w policzek ! - dodaję na jednym oddechu.
- Nieee - mówi Alois z grymasem na twarzy ,po czym znowu zaczyna kręcić moja bielizną na palcu. - Po prostu powiedz ,że się zgadzasz. - dodaje zniecierpliwiony Trancy.
- Nnno ... dobrze ,zgadzam się. - odpowiadam.
Alois kładzie stanik na biórku ,po czym podchodzi do mnie. Kiedy przestrzeń pomiędzy nami zmniejsza się do minimum słyszę z ust Trancy'ego błyskotliwą uwagę:
- Jak będziesz biegać na bosaka to się przeziębisz.
Nie mogę powstrzymać ( mimo wszystko ) lekkiego rumieńca.
Kiedy blondyn zauważa różowy odcień na moich policzkach ,lekko się uśmiecha.
Alois podchodzi na tyle blisko ,że zaczynamy się ze sobą stykać. Kiedy uświadamiam sobie ,że to mogła być zła decyzja ,zaczynam się od niego odsuwać. Blokuje mnie jednak jego ręka ,która obejmuje mnie w talii. Na mojej twarzy pojawia się lekka panika ,a Alois wygląda jakby nie miał zamiaru zrezygnować ze swojego planu z pocałunkiem.
- Nie bój się ,nic złego Ci nie zrobię. - słyszę uspokajający głos Trancy'ego tuż przy moim uchu.
Chwilę później nasze wargi się stykają. Tkwimy tak w jednej pozycji przez kilkanaście sekund. Gdy po chwili wyrywa nas czyjś głos dobiegający z korytarza. Dało się słyszeć cieniutki głos dziewczyny oraz znudzony głos chłopca.I jest! Trochę trudno wyrobić z dwiema książkami ,nauką i innymi. Miłego czytania!
Za wszelkie błędy i niedociągnięcia przepraszam 😊
CZYTASZ
Znienawidzona Narzeczona
Fiksi PenggemarAlois Trancy aby utrzymać swoją pozycję musi znaleźć sobie narzeczoną. Dowiaduje się o tym tamtejsza szlachta .Wiele znaczących osób postanawia zapoznać swoje córki z Aloisem. Niestety nie będzie to takie łatwe gdyż Trancy podał bardzo wiele znacząc...