Droga przez las zwany życiem

52 7 0
                                    

Nie mam ochoty iść do szkoły.Nigdy jeszcze nie byłam na wagarach ,ale kiedyś trzeba spróbować.
Założyłam czarne spodnie ,fioletową bluzę i czarne glany.Zrobiłam sobie kreski i pomalowałam powieki na ciemny brąz ,usta podkreśliłam bordową szminką i byłam gotowa do wyjścia.Zarzuciłam czarny płaszcz i wyszłam.
Przez pierwszą godzine błądziłam po lesie.Patrzylam na spadajace kolorowe liście.Opadało ich coraz więcej.Na początku nie zwróciłam uwagi ,że obok mnie siedzi starsza pani dokarmiając gołębie.Dałabym sobie nawet rękę uciąć ,że wcześniej nikogo tam nie było.Cuż może sie dosiadła.
-Nie powinnaś być w szkole?-Do moich uszu dotarł jej głos.Ochrypły i troskliwy ,jak babci której nigdy nie miałam.
-Nie miałam ochoty dziś pójść.I tak nikogo to nie obchodzi.
-Jesteś sama na tym wielkim świecie?Ja też.Moja rodzina o mnie zapomniała-Słuchałam jej i nie dowierzałam.Nikt o niej pamięta?Dzieci?Wnuki?NIKT?
-Wiem jak pani sie czuje-Podniosłam głowe i spojrzałam w jej strone.Siwe poplątane włosy ,zamglone zielone oczy i chuda sylwetka.Ona też na mnie patrzyła.Wydawała sie być zaskoczona.
-Elaya?
-Nie ,jestem Nora.Musiała mnie pani z kimś pomylić.
-Wybacz miałam kiedyś podobną do ciebie wnuczkę ,ale córka wyjechała z nią do Ameryki.Od tej pory jej nie widziałam.A twoi rodzice nie będą sie o ciebie martwić?-Chciałabym ,żeby tak było.Chciałabym by po moim powrocie ze szkoły czekał ciepły obiad i uśmiechnięta twarz mamy i taty.
-No pamiętam ich.Nic nie pamiętam.
-Przypomisz sobie gdy będziesz tego potrzebowała.
-Słucham?
-Ty nic nie wiesz?
-O co chodzi?!-Zaczęłam sie bać
-Jesteś wyjątkowa.Samo to ,że widzisz zmarłych...
-Co?!Jak to zmarłych?!!
-Uspokój sie.Wszystko ci wytłumaczę ,chodź ze mną.
-Nigdzie z panią nie pójdę.Oszalała pani!-Wstałam zbulwersowana i odeszłam.Tragały mną nerwy jak wiatr moimi włosami.Co ona miała na myśli?Że wszystko sobie przypomnę?Może to tylko słowa wariatki?
Kolejne dni minęły jak z płatka.Zanim sie obejrzałam listopad przed minął i zaczął sie styczeń.Pojedyńcze płatki białego puchu opadały na chodnik.Robiło sie coraz zimniej.Że też musiałam wyjść z domu tylko w bluzie?Ja mam zawsze pecha do pogody co ja mówię?!Mam pecha do wszystkiego.Wczoraj w szkole zabrali mi telefon i "niechcący" utopili go w umywalce.Natępnie cały czas mnie wyśmiewali , a gdy postanowiłam sie bronic Patrick podniósł na mnie rękę.W prawdzie nie zdążył mnie uderzyc ,bo nauczyciel zareagował ,ale samo to co chciał zrobić sprawiło ,że już nie bede chodziła do tej  szkoły.Postanowiłam to wczoraj robiąc kreske za kreską na wewnętrznej stronie nadgarstka.Wtedy nie czułam bólu, liczyła sie tylko ulga. Mijałam właśnie witryny sklepów ,gdy moją uwagę przykuła czarno-fioletowa bluza.Dosłownie weszłam i wyszłam ze sklepu z moją nową bluzą.Minęłam także zakład fryzjerski i ścięłam włosy.Teraz sięgają mi zaledwie do ramion.Nie wiem co mnie podkusiło ale znowu przyszłam w to miejsce.Ławka cała była otulona białym puchem.Wyglądało to tak pięknie.Odwróciłam na chwile wzrok by sprawdzić ,która godzina.Dochodzi 17 ,zaczyna się ściemniać.Gdy popatrzyłam na ławkę ,jej nie było.Stał tam ogromny wilk.Skąd w parku ,w Argentynie wilk?!Patrzył na mnie swoimi ciemno-niebieskimi oczami.Rzuciłam sie do ucieczki.Przedzierałam sie przez gęste zarośla docierając na nie znaną przeze mnie drogę.
Przy ulicy stał stary dom w wiktoriańskim stylu.Nie chciałam tam wchodzić ,ale coś zaszeleściło w lesie.Pędem rzuciłam sie do drzwi i weszłam do środka.Nie zdziwiło mnie to że były otwarte ,bardziej mnie zdziwiło ,że dom był utrzymany w idealnym porządku.Zero śladu po kurzu.Po prostu czysto.Może ktoś tu mieszka?Chciałam sie cofnąć i wyjść ,ale na coś wpadłam.Odwróciłam się i zobaczyłam brązowo-włosego chłopaka.Miał mocno zarysowaną szczękę i zielone oczy.Co on tu robił?Może to jego dom.
-Co tu robisz?-Przerwał ciszę.-Jak tu weszłaś?-Nie wiedziałam co mam odpowidzieć.
-Przez drzwi-Wykrztusiłam
-W jaki sposób udało ci sie je otwrzyć?-... Co?
-No normalnie.Ale już idę-Miałam wyjść ale chwycił mnie za ramię.
-Widzisz mnie...-Stwierdził.Nie ,nie to nie może być prawda.
-Czemu miałabym cie nie widzieć?
-Normalni ludzie mnie nie widzą.
-Może mi powiesz ,że jeszcze jesteś wampirem?-Zakpiłam.Chłopak uniósł jedną brew w góre i pokazał zęby...kły.Nie!To nie może być prawda...
Czuje przeszywające ból na rękach
-Dziękuje za pomoc-Mówi dziewczyna o blond włosach o szmaragdowych oczach.Jej skóra jest biała niczym śnieg.
-Nie ma za co-odpowiadam-Jesteś moją przyjaciółką Camilo.Zawsze ci pomogę
Co sie właśnie stało?!I czemu leże na sofie...pewnie ten chłopak...wampir mnie przeniósł jak zemdlałam.Obróciłam głowe w prawo.Siedział obok na fotelu i patrzył na mnie.
-Obudziłaś sie.-Stwierdził-Często masz wizje?
-To nie wizje...
-Więc co?
-Nie twoja sprawa.-Kątem oka zerknęłam na okno.Rozpadało sie na dobre ,a ja nawet nie znam drogi powrotnej.
-Rozpadało sie na dobre księżniczko.
-Jak widać.Nie nazywaj mnie tak
-Więc jak masz na imię?-Nie wiem czy to rozsądne podawać mu swoje imię ,ale i tak nie mam nic do stracenia.
-Nora.Nora Black.A ty?
-Dylan Shawn.-Dylan...śliczne imię.-Wiec jak tu trafiłaś?
-Zgubiłam się
-Las to zdradliwe miejsce.
-Ale tylko tam czuje się pewnie
-Co to znaczy?-Wampir lekko zmarszczył brwi jakby nie zrozumiał mojego przekazu.
-Dobrze się tam czuje.Ta cisza , spokój.Nie ma innych ludzi.Czasem nawet myśle , że mogłabym tam zamieszkac.
-Nie przrpadasz za ludźmi ,co?
-Nie cierpie ich.To zimne istoty.
-Nie którzy mówią tak o wampirch ,wiesz?
-Wiem ,ale wampiry w porównaniu do ludzi nie mają wyboru.A ludzie sami sobie gotują los.
-Mamy wybór.Większość z nas umiera nie chcąc pić krwi innych ludzi.
-A ty jednak żyjesz-O ile można to tak nazwać
-Ja mam silną wolę.Miałem dopuki tu nie przyszłaś.Twoja krew pachnie tak słodko i jest tata wyraźna-Po jego słowach odruchowo zacisnęłam rękę na nadgarstku.To co powiedział skojarzyło mi się z anime które oglądałam w 3 gimnazjum.Opowiadało o dziewczynie ,która trafiła do domu 6 wampirów ,Diabolik lovers.Beznadzieja.-O czym myślisz?
-Nie wiesz?Myślałam ,że wampiry czytają w myślach?
-Jak Edward?Każdy ma inną zdolność.Ja widzę aurę ludzi.Jesteś samotna i czujesz się nie potrzebna.Samookaleczasz się.Myślisz ,że to da ci ulgę?
-To daje ulgę.Zamiast wyładowywać się na ludziach robię sobie krzywdę.-Nie wiedziałam o czym mówie ,nie wiedziałam gdzie jestem i co robie.Po prostu wzięłam w dłoń kawałek szkła i zaczęłam nim ciąć nadgarstek ,gdy moje ciało przeszła fala bólu i najprawdopodobniej umarłam..przecięłam żyłę...jedno za głębokie cięcie potrafi wszystko zniszczyć.

WIEM ROZDZIAŁ KIJOWY, ale musicie mi wybaczyć.Mam dużo nauki i poważne problemy...ale to minie.Następny rozdział będzie lepszy ,bo przecież historia Nory się tak nie skończy.
Nishi

Pamiętnik Wariatki Cz.1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz