Chapter 1

61 4 0
                                    

Usłyszałam że rury zaczęły działać, przestraszyłam się pobiegłam dalej , Ink Machine była zamknięta więc podeszłam i zobaczyłam czarno białą rogatą postać , wyglądała przerażająco ale jakoś zbytnio się jej nie przestraszyłam a jedynie tego że po scianach spływał tusz. Biegłam ile sił w nogach ale dotarłam do głównej sali z projektorem . Zorientowałam się gdzie są drzwi i wtem usłyszałam huk. Ale biegłam do wyjścia .Nagle spadłam , zobaczyłam drzwi i poszłam dalej . Ktoś już tędy szedł..
Zorientowałam się że nie jestem tu sama. Czy to ten czarny potwór tędy szedł? ..Nie wiem. A może ktoś oprócz niego tu mieszka ? Kto to w ogóle był..albo co ? Szłam korytarzem , cały czas słyszałam jakieś szmery . Bałam się ale coraz bardziej oswajałam się z tym miejscem. Ten stwór..był podobny do tych kartonów stojących wszędzie wyglądających jak mały słodziutki demon. Uroczo..Ale co mogło sprawić że wygląda tak. Mam 17 lat, nie wiem jeszcze o tylu rzeczach na tym świecie. Po chwili znów uderzyłam o ten karton.
- To ty...- Szepnęłam. Spojrzałam w jego oczy i przyjemny uśmiech.
- Słuchaj, ufam ci. Nie chcę się z Tobą kłócić. Mam nadzieję że mnie jakoś uchronisz przed tym wszystkim czego się obawiam. - Wyszeptałam i jak głupia przytuliłam się do kartonu. Czułam wielką sympatię do tego stworzenia. Nie wiem czemu. Ufam mu. Nie wiem czym albo kim jest ale jest moją wiarą by przeżyć. 
Po chwili usiadłam na krzesło i usłyszałam odgłos piszczącej zabawki.
Podniosłam się i zobaczyłam małą postać z pluszu, tego kartonu .
- Jaki słodki. Od teraz będziesz mi towarzyszyć rozumisz ? - Zaczęłam mówić do zabawki.
Poszłam dalej odnalazłam przejścia do innych pomieszczeń.
Usłyszałam szmer i zobaczyłam boruszającą się postać.
- Hm ? - westchnęłam ściskając maskotkę .
Podeszłam bliżej i on...patrzył się na mnie..
- Kim jesteś? - Zapytałam .
Ale wysoka postać kreskówkowego wilka uśmiechnęła się ciepło pokazała okejkę i poszła dalej. Byłam zła że mnie tak zostawił. Czuję niepokój.
Szłam korytarzami dalej. Wszystkie drzwi były pootwierane o dziwo. Nie wiedziałam o co chodzi ale szłam dalej.
Kiedy byłam już przy zabawkach nie chciałam odłożyć mojego pluszaka i zamienić na przykład na większego.  Szłam dalej ale z głodu usiadłam. Skuliłam się w kłębek i zamknęłam oczy . Minął moment i usłyszałam turlającą się puszkę. A przynajmniej był to taki odgłos. Otworzyłam oczy a przd sobą ujrzałam że faktycznie leży puszka. Podniosłam ją.
- Zupa bekonowa. Ma już tylko miesiąc ważności. Czyli mogę ją zjeść. - Wyszeptałam . Wzięłam pluszaka i zupę i zszyłam się w małym koncie by ją zjeść.
Wstrząsnęłam nią i otworzyłam . Przeczytałam i najzwyczajniej wypiłam. Taka jedna puszka mi wystarczyła. Najadlam się i nadal siedziałam w tym koncie gdy nagle usłyszałam kroki. Przestraszona patrzyłam na drzwi i bałam się że to jakiś potwór. Nie , nie ten z rogami jakiś inny.
Drzwi pomału otworzyły się , spojrzałam do góry i ujrzałam...

Mojego ojca.
- Tata ?
- Co tu robisz córciu ? - Zapytał.
- Chciałam zobaczyć..jak kiedyś pracowałeś..
Tata chciał mnie przytulić ale zanim to zrobił ze ściany wyłoniła się straszna typiara ocuekająca tuszem .
- Nawet o tym nie myśl Henry ! - Powiedziała i zabrała mnie ze sobą. Aż trudno uwierzyć że przeniknęłam z nią przez tą ścianę. Ale zaraz...Nie wzięłam przytulanki. I co ja teraz zrobię? Bez niej czuje ,że...nikt nade mną nie czuwa. O co chodzi. Ale mimo to wszędzie był na kartonach. Kiedy go widziałam czułam się bezpiecznie.
Dziwna typiara posadziła mnie na krześle i patrzyła na mnie.
- O co ci chodzi ? - Zapytałam .
- Jesteś moją zakładniczką . Jeżeli Henry nie wróci do wytwórni jeżeli nas bie uwolni ...Zabijemy Cię. - Odpowiedziała.
- My ?
- Tak my. Ja jestem Alice the Angel. To jest Boris. A to Bendy ...- Wskazywała.
- Emmm...Że śmiem spytać..Angel ? Nie wyglądasz jak anioł.
- Zamknij się. - Wskazała palcem.
Kiedy spojrzałam na Borisa uśmiech mi powrócił.
- To ty ! Pokazałeś mi okejke ! - Zachichotałam.
Potem spojrzałam na Bendiego..
Raz na Bendiego raz na karton i tak cały czas.
- Bendy ? - Spojrzałam na niego. Przypomniałam sobie kiedy widziałam go w koło maszyny do tuszu , przytulankę , plakaty i te kartony oraz wizerunek na zupie.
Bendy stał i się uśmiechał . Patrzył na mnie i nie odrywał wzroku.
- Ben !! Bierz smarkatą a my z Borisem idziemy do Henrego .  Czas na zabawę. - Zaczęła haotycznie się śmiać Alice.

Bendy zabrał mnie do punktu wyjścia. Sali głównej gdzie to wszystko się zaczęło. Ale wszystko było tu już zlane tuszem.
- Ehh...dziękuję że byłeś przy mnie w trudnych chwilach.
- Nie ma za co.
- Po co to wszystko? Czemu Alice chce mnie zabić?
- Po to by wzbudzić w Henrym powagę sprawy. Zostawił nas tu na kilka ładnych lat. Zapomniał o nas i okłamał zenascnigdy nie opuści..
- To boli prawda ?
Bendy po chwili zaczął ociekać tuszem.
Widziałam jak bardzo jest zły.
Podeszłam i go przytulilam.
- C..Co robisz ?
- Przytulam .
- To przyjemne. Czuję że ci na mnie zależy...Tylko czemu
- Sama nie wiem .
- Nie jestem po stronie Alicji. Kiedyś była moją przyjaciółką dopóki nie zaczęła się mścić. Zabiła Borisa. Powiedziała że chce robić wszystko sama a i tak nas wykorzystuje czaisz..
- Czaje...Ja obiecuję że będę z Tobą już zawsze.
- Na mały paluszek ?
- I na wszystkie ...Będę 
I nagle usłyszeliśmy kroki.
- Idą tu. - Powiedział Bendy .
Ujrzałam znów mojego ojca . Po raz ostatni.
- Henry nie chce z nami już współpracować!- Odezwał się wysoki gość z kartonem , głową Bendiego , na twarzy.
Nie wiedziałam że za mną ktoś stoi. Wiedziałam tylko że Bendy stoi obok mnie i trzyma za dłoń. Nagle wszystko stało się czarne..Czarne jak tusz. Nic nie czułam kompletnie nic.

Nie wiem po jakim czasie ale otworzyłam oczy. Dziwnie mi było się poruszać bo kiedy wstałam czułam się tak lekko.
- Bendy ! Bendy gdzie jesteś!? Bendyyyyy!? Bendy ..Bendy ? - Szukałam go.
Zamiast tego doszłam do toalety. Lustro...
Przejżałam się w nim i ujrzałam Bendiego w rzeńskiej wersji.
- O chuj chodzi...
Odwróciłam się i zobaczyłam że w futrynie stoi on...
Przytuliłam się do niego.
- Tak w ogóle jestem Bendy..
Przytuliłam go mocniej i zaczęłam płakać. Łzy zamienione w tusz spływały strumieniami. Co się ze mną stało...co..
- Jestem Mendy. Po prostu Mendy...

Hello Mendy /BATIMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz