Chapter 2

36 3 0
                                    

-Co się ze mną stało? - Zapytałam.
- Opowiedzieć Ci czy może nie chcesz ?
- Tak. Tak bardzo chcę wiedzieć co się stało..
Ben zabrał mnie do pomieszczenia gdzie znajdowała się kuchnia..tak jakby. Usiadłam przy stoliku , on również i wtedy zaczęliśmy rozmawiać.
- No więc tak..wtedy kiedy przyszli  za Tobą stała Alice , wbiła ci w plecy ogromy nóż. A ty upadłaś. - Posmutniał Bendy.
- Co się stało z moim ciałem? Czemu wyglądam tak? I w ogóle jak ja żyję? - Zapytałam.
- Ciężko mi to wytłumaczyć jest na to hipoteza ale bardziej nazwał bym ją teorią. Kiedy upadłaś z nożem w plecach nie leciała ci krew..a tusz. Boris wtedy Cię zabrał bo tak kazała mu Alice. Nie wiem co z Tobą zrobił ale jestem mu bardzo wdzięczny. Tak czy siak myślę że jedynym sposobem by Cię uratować to było przelać Cię na papier. - Spojrzał w dół Bendy.
- Myślisz że jestem ożywiona przez to że Boris mnie narysował ? - Zapytałam.
- Myślę że tak...
- Kim w ogóle jest dla Ciebie Boris?
- Ojcem , przyjacielem , giermkiem..
- Ojcem...Chyba nie masz na myśli tego że Alice jest matką?
- Ojj jest moją matką niestety...
- A skoro Boris mnie narysował oznacza to że mamy wspólnego tatę.
- O kurwa...nie wziąłem tego pod uwagę !!
- Co niee hhahhhahahah !!
- To witaj w domu siostro .
- Tak..Nadal jednak boję się o mojego prawdziwego tatę.
- Trochę go postraszymy a potem się zobaczy.
Ja i Bendy zatopiliśmy się w ścianach i szukaliśmy taty przez długi czas . Znudziło nam się po godzinie kiedy byliśmy w sali zabawek uslyszelismyjak Boris i Alice kłócą się.
- Posłuchajmy. - Uśmiechnął się Bendy.
Skinęłam głową po czym przyłożyliśmy głowy do ściany i usłyszeliśmy:
- Wróć do mnie.
- Nie Alice..Nie chce umierać. Znowu..
- Boris ja Cię potrzebuję.
- Tylko po to by odzyskać urodę!
- Boris..
- Taka jest prawda !
- Krzywdę Cię  bo Cię kocham ..
- Jakbyś kochała to byś nie skrzywdziła mnie tyle razy !
- Przecież i tak ..
- Nie chcę więcej nic słyszeć z twoich skalanych ust. Sklonuj mnie znowu i upiększaj się dalej..
- Chcę ciebie!
- Nie. Ehh...Nigdy nie będę kochać ciebie tak bardzo jak ty kochasz siebie. Jesteś samolubna. Żegnam.
- Boriss!! Wracaj..
I wtedy ja i Bendy ukryliśmy się za ścianą. Wycheli tylko trochę by zobaczyć jak wychodzi trzaskając drzwiami by móc dalej pomagać tacie.
- Bendy..Oni się kochają czy nie ? Jak to w końcu jest ? A ty jakie masz relacje z Mamą?
- Niecierpię jej a ona mnie. Ona była pierwsza. Wszyscy patrzyli na nią..Ale kiedy się pojawiłem ..znienawidziła swojego własnego syna bo zająłem jej miejsce. Boris jest pokłócony z nią od tylu lat...Nie wiem w sumie. On mówi że ją kocham ale co ona na to...Nie mam pojęcia..- Bendy uronił łzę.
- Bendy...- Przytuliłam go.
- Już dobrze siostra. Już ok. - Uśmiechnął się. - chodźmy popsocić ! - Roześmiał się.
- Zróbmy psikusa mojemu tacie - Zachichotałam.
- Dobrze . - Potwierdził i wtem poszłam z nim trochę tatę nastraszyć więc wskończyliśmy zza rogu a potem przygasiliśmy mu światło. Ciężko będzie mu zobaczyć teraz cokolwiek w tych ciemnosciach.
- Hahahah w ogóle Bendy..
- W ogóle Mendy..
- Co ?
- No mów hahah!
- Bo..Czemu tak w ogóle to robimy ?
- Joey i Henry okłamali nas że zawsze będą przy nas..A i tak od lat 70 do teraz emm..który to już rok ?
- 2017..
- Ehhh do teraz...Zostawili nas na tyle lat.
- Bendy przepraszam że cały czas pytam.
- Nie szkodzi. Serio.
Nie mam pojęcia czemu..Ale z każdą chwilą wydawał mi się coraz słodszy. Czy powinnam tak myśleć?

Hello Mendy /BATIMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz