Patrzę na zegarek w stacyjce. 21:08. Niecałe dwanaście godzin temu odbierałem moje świadectwo. To samo, które teraz leży gdzieś pod tylnym siedzeniem starego Forda mojego ojca (który swoją drogą jest na skraju rozpadnięcia się na pierwszym lepszym zakręcie). Leży tam w towarzystwie mojej podartej "togi", resztek krakersów, pełnej butelki wody i damskiej torebki. Popatrzyłem na tą ostatnią. Przypomniałem sobie, jak jej właścicielka o mały włos nie stłukła nią jednej z szyb.
Jedziemy w ciszy. Zaraz. W ciszy? Spojrzałem w lusterko. Zobaczyłem śpiącą blondynkę. Głowę opartą miała o szybę na wpół otwartego okna. Makijaż miała rozmazany, a rano perfekcyjnie zrobione loki, teraz miała spięte w niedbałego koka.
Moja pasażerka na gapę kazała mi jechać dopóki się nie zmęczę. Wyszukałem w Google Maps najbliższą stację paliw. Była oddalona o 5 km.
~
Zjechałem na stację. Blondyna dalej spała. Wyszedłem zatankować. Stacja była zupełnie pusta, mimo, że wcale nie było tak późno.
Zatankowałem, zapłaciłem i wróciłem do samochodu. Podjechałem na pobliski parking, aby choć na chwilkę zmrużyć oko. Zaparkowałem na prawie pustym parkingu. Sięgnąłem do schowka i wyjąłem z niego gumy, a następnie chwyciłem swoją starą bluzę. Wyszedłem z auta i otworzyłem tylne drzwi. Blondynka zdążyła się rozgościć. Przykryłem ją bluzą, a obok niej położyłem paczkę gum do żucia. Sam usiadłem na miejscu pasażera. Odchyliłem siedzenie i przykryłem się się moją "togą". Ostatnie co pamiętam, to to, że zamknąłem auto.
~
Obudził mnie znajomy, przyjemny zapach. Powoli otworzyłem oczy, usiadłem i uregulowałem siedzenie. W uchwycie na napoje był umieszczony papierowy kubek z gorącą kawą, a na jego wieczku położone były dwa opakowania cukru i jeden z tych dziwnych patyków do mieszania. Powoli otworzyłem wieczko, wsypałem cukier, pomieszałem i wypiłem łyk. Spojrzałem w lusterko. Tylne siedzenie było puste. Popatrzyłem na zegarek. 5:38.
Wyszedłem powoli z samochodu i rozprostowałem plecy, uważając oczywiście na kawę. Rozejrzałem się. Nie widziałem nigdzie mojej pasażerki. Czyżby zmieniła środek transportu, a mnie zapłaciła kawą? Oparłem się o maskę mojego kochanego rzęcha i patrzyłem na pierwsze promyki słońca. Wziąłem kolejny łyk kawy.
-Dzięki za gumy-powiedział damski głos.
To mogła być tylko ona.
-Nie ma za co. Wiem, że ich potrzebujesz.Usiadła na masce koło mnie. Przyjrzałem się jej. Zmyła makijaż, spięła trochę dokładniej włosy i chyba miała na sobie jedną z tych bluzek, sprzedawanych na stacji. Piła zieloną herbatę. Nie lubiła kawy.
-Dzięki za kawę.
-Z dwoma cukrami tak jak lubisz. To za gumy. Faktycznie nie miałam przy sobie swoich. Tylko się nie przyzwyczaj.
-Nie mam zamiaru.
~
Po wypiciu napojów, poszedłem wyrzucić papierowe kubki. Gdy wróciłem robiła sobie zdjęcie na Snapchacie i paliła Marlboro.
-Niebieskie?
-Próbuję rzucić.
-Daj jednego.
-Twoja matka mnie zabije.-Dzisiaj potrzebuje. I daj ognia.
Podała mi wygniecioną paczkę i zapaliła papierosa zapałką. Chwilę tak siedzieliśmy i podziwialiśmy słońce, aż w końcu się odezwałem.
-Jeszcze dzisiaj będziemy na miejscu.
-Na razie to jestem na parkingu z nieumytym menelem i oglądamy razem super romantyczny wschód słońca, paląc fajki, które znalazłam przy śmietniku.
Odruchowo wyplułem swoją.
-Żartowałam.
-Wczoraj to ty wyglądałaś jak menel.Poczerwieniała. Nie odezwała się do mnie ani jednym słowem dopóki nie wypaliła papierosa.
-Jedziemy?-zapytała.
-Nie chcesz śniadania?
-A stawiasz?Popatrzyła na mnie wymownie. Zrozumiałem, że ona kupiła kawę więc teraz moja kolej. Była 6:15. Niedaleko był McDonalds i chyba był otwarty.
-Spoko. Ale do 20zł. I ty płacisz za benzynę...

CZYTASZ
12 z 2018
Short StoryProjekt, którego podjęłam się wraz z postanowieniami noworocznymi. Przez następny rok raz w miesiącu pojawi się tutaj opowiadanie (lepsze lub gorsze). Ma to być motywacja do pisania, ponieważ ostatnio zapomniałam jakie to świetne uczucie, móc dzieli...