CZERWIEC

18 0 0
                                    

Ciąg dalszy z MARZEC

3 cheeseburgery, 5 średnich paczek frytek i dwa czekoladowe shake'i później siedzieliśmy już w moim samochodzie. Zwarci i gotowi do dalszej podróży.

Zastanawiałem się, jak niby ma wyglądać nasza wspólna podróż.  I to jeszcze do innego kraju. Włączyłem więc radio, żeby trochę umilić nam te 9 godzin, które spędzimy w nieklimatyzowanym, rozwalającym "samochodzie".

Po jakichś 10 minutach moja towarzyszka chyba nie wytrzymała. Wyłączyła radio i chyba zastanawiała się na jaki temat zacząć ze mną rozmowę, na którą ja nie miałem ani odrobinę ochoty. Ona była ekstrawertykiem, ja - introwertykiem. Więcej mówić chyba nie muszę. W końcu wpadła na genialny pomysł. Zaczęła mi opowiadać o swoim chłopaku. Bo jakbyście nie wiedzieli - to do niego jechaliśmy.

Zaczęła mówić o tym jaki to on nie jest wspaniały, popularny i pomysłowy. Ile to on żyć nie uratował oddając 2 razy w roku krew. Jak to raz w tygodniu na zmianę nie odwiedza sierocińca i domu spokojnej starości. I tak dalej, i tak dalej...

Na koniec swojej wypowiedzi użyła jeszcze jednego przymiotnika, który najbardziej utknął mi w pamięci. "JEDYNY".

To chyba dobry moment aby wspomnieć o tym, że nie lubiłem tego jej "jedynego". Może dlatego, że był z tych ludzi, którzy w dzieciństwie chodzili do prywatnych szkół, a w domu czekała na niego niania, bo dla rodziców ważniejsza była kariera niż dziecko. Może dlatego, że ja tez chciałem być taki popularny i wspaniały jak on. 

Wiem, że to nie są podstawy, żeby kogoś nie lubić. Nawet nigdy go jeszcze nie spotkałem. Widziałem go tylko raz na jej zdjęciu na Instagramie.  Przy niej wyglądał jak typowy snob: z wybielonymi zębami, włosami na żelu i w kurtce Gucciego. 

Jednak fakt, że nigdy go nie poznałem w mojej głowie nie zmieniał niczego. Po prostu go nie lubiłem..

Być może miało to związek z tym, że to ja chciałem być z nią na tym zdjęciu. Że to ja chciałem być przez nią oznaczany na fejsie. Że to ja chciałem być nazwanym tym jedynym..

-Czy ty mnie w ogóle słuchasz?! 

Z przemyśleń wyrwał mnie jej głos.

-Cholera. Sorry. Zamyśliłem się. Co mówiłaś?
-Pytam ile nam jeszcze zostało drogi?

Spojrzałem na komórkę z włączoną nawigacją.

-Za jakieś 6 godzin powinniśmy być.
-Dobra. To obudź mnie tak za piętnaście Paryż. OK?
-Spoczko. 

Tak. Pewnie. Ty sobie smacznie śpij a ja będę jechał 9 godzin, po tym jak w nocy spałem tylko 4. Skubana. Coraz bardziej zaczyna mi się wydawać, że specjalnie nie zdała tego prawka...


12 z 2018Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz