WRZESIEŃ

14 0 0
                                    

Byłem w połowie battle royalu, gdy matka zawołała mnie na kolację. Jak zawsze miałem powiedzieć, że zjem później, ale nie chciałem robić żadnych akcji. Już i tak zbyt często je robiłem. 

Zszedłem więc, jak dobry syn, na parter i wszedłem do kuchni. Ojca nie było - nigdy go nie ma.

-Mógłbyś iść zawołać swojego brata? Nie wiem czy mnie usłyszał - zapytała matka.
-Pewnie. Już idę - odpowiedziałem.

Jeszcze raz pokonuję schody, tylko tym razem skręcam w lewo w stronę jego pokoju. Jest dziwnie cicho. Matt jest typem człowieka, który najefektywniej uczy się przy muzyce hardrockowej podkręconej co najmniej do 30 kreski głośności. Pomyślałem, że może zasnął, więc wszedłem z zamiarem obudzenia go. 

Jego pokój był.. inny. 

Jakby czysty i świeży. Łóżko było pościelone, śmietnik opróżniony. A to nie zdarza się... to się w ogóle nie zdarza. Matt nigdy nie ma czasu na sprzątanie, bo albo się uczy, albo jest w szkole, albo na treningu, albo ma mecz w jednej z czterech dyscyplin sportowych, które uprawia. Dowodem na to są jego niezliczone trofea zamknięte w szklanej gablotce. Nawet one zostały wypolerowane i poukładane na nowo.

Jego biurko, niegdyś zawalone dokumentami z danymi osobistymi, zgłoszeniami na uniwersytety, niedokończonymi kanapkami ze szkoły i na wpół zrobionymi zadaniami z hiszpańskiego, teraz było prawie zupełnie puste. Została na nim lampka, nieużywana doniczka z paroma długopisami i markerami oraz kartka.

Podszedłem bliżej, aby się jej przyjrzeć. Była to zwykła, mała, niebieska kartka do notatek. Jednak było na niej coś, co sprawiło, że nie byłem pewien czy z moim bratem było wszystko w porządku. Był na niej namalowany czarny krzyżyk, taki jaki pisze się aby zaznaczyć np. na kogo głosujesz w wyborach.

Zacząłem się zastanawiać, co miał znaczyć.

I w jednej chwili mnie olśniło. W dzieciństwie czyli w czasach, w których w jakimś stopniu dogadywałem się z moim bratem, stworzyłem szyfr składający się z ciągu znaków interpunkcyjnych i znaków specjalnych. 
Zrobiłem to bo mój brat był, wbrew pozorom, bardzo małomówny i wolał do wszystkich pisać. W ten sposób porozumiewaliśmy się o wiele szybciej. 

Dla przykładu w naszym szyfrze "#" oznaczał jedzenie, a  "+" oznaczał spotkanie np. ze znajomym.

Natomiast krzyżyk oznaczał coś.. o wiele bardziej poważniejszego. W sumie użyliśmy go tylko raz, gdy umarł nasz chomik.

W tej chwili zacząłem też wątpić w to, czy jest to krzyżyk, czy po prostu +. I czy to w ogóle jest mój szyfr wymyślony parę lat temu.

Nie, to jest bez sensu. Na pewno po prostu wyszedł, żeby się z kimś spotkać. i w końcu dorósł do sprzątania w pokoju. A ja tu sobie wymyślam jakieś niestworzone historie. Matka ma rację: potrzebuję jakiegoś innego hobby. Brakuje mi rozrywki, a moja wyobraźnia pracuje na zbyt wysokich obrotach.

Nie myśląc więcej na ten temat, wyszedłem z jego pokoju i zszedłem na parter do kuchni, aby razem z matką zjeść kolację.

~

W trakcie kolacji poczułem, że mój telefon wibruje. Dostałem wiadomość. Ale nie mogłem jej odczytać, bo w naszym domu panował kategoryczny zakaz jakiejkolwiek technologii przy stole. Musiałem więc najpierw rozegrać bitwę z marchewką i groszkiem, aby dopiero wtedy móc odczytać wiadomość od... dziewczyny mojego brata?

Lissa była piękną, utalentowaną, wysoką brunetką o niebieskich oczach. Do tego była starsza. Jeszcze nigdy do mnie nie napisała. Nie dlatego, że mną gardziła albo coś takiego. Po prostu sam nie wiem o czym mielibyśmy niby pisać. 

Wiadomość brzmiała:

"Hejka młody. Słuchaj, bo próbuje bezskutecznie skontaktować się z Mattem. Może ty wiesz gdzie go wcięło? Po tym jak wysłał mi i kilku swoim kumplom ten dziwny znak nie możemy się do niego dodzwonić, a wiadomości do niego nie dochodzą. Weź ogarnij sytuację. Dzięks."

Odpisałem natychmiast:

"Nie wiem gdzie jest, ale mówiłaś coś o jakimś znaku? Jak wygląda?"

Odpowiedziała po chwili:

"To taki krzyżyk. Wiesz taki jaki stawiasz przy nazwisku jakiegoś polityka, aby oddać na niego głos."

Nie doczekała się odpowiedzi. Momentalnie wybiegłem z domu, łapiąc jedynie kurtkę i ignorując krzyczącą za mną matkę. Myślałem tylko o nim.

Nadal nie wiem, czy to o to chodzi. Mogłem się kompletnie mylić. Ale jednak coś mówiło mi, że mam biec. Biec i go odnaleźć. Mimo, że nawet nie wiedziałem dokąd powinienem biec. Po prostu gnałem przed siebie, w środku mając nadzieję, że jest albo poza zasięgiem, albo jest zbyt nawalony aby odebrać telefon...


12 z 2018Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz