Rozdział 7. Dziwny trening

237 14 4
                                    

   Dzisiaj ma być trening, jaki? Nie mam pojęcia. Wiem tylko że będzie.

Poszłam po Bariss i razem udałyśmy sie do wyznaczonej sali treningowej.
Oprócz tego że była ona wielka, zresztą jak wszystko w tej świątyni (prócz naszych pokoi), to wyglądała niesamowicie. Na ścianach wisiały coś jakby sztandary, z czarnymi rysunkami to świątyni, to symboli Jedi. Na jednej ze ścian wisiały różnego rodzaju miecze świetlne.
Szczerze, byłam tutaj pierwszy raz.

- fajnie tu - skomentowała szeptem moja przyjaciółka.
Stanełyśmy koło reszty naszej grupy.
Tuż po tym do sali wszedł jakiś dziwny Jedi, pierwszy raz go widziałam, był rasy której nie rozpoznawałam, oraz wyglądał nie zbyt przyjaźnie.
Wokół niego krążyła brudno brązowa energia, wyglądająca (oczywiście tylko ja ją widziałam) odpychająco.

Nawet się nie przedstawił, a już zaczął się drzeć. Narzekał na parę żeczy, dobra.... ale ciężko było ustalić o co mu chodzi bo strasznie bełkotał, mówił.. a raczej się darł tak nie wyraźnie jak by mówił do siebie...
a może mówił do siebie?..

Podszedł do nas
- ty, ty , ty i ty, na symulator- mówiąc o dziwo całkiem wyraźnie, wskazał na parę osób w tym Bariss.
Wskazał im gdzie mają się udać i powiedział że Czaka tam na nich mistrzyni.

Kolejną trójkę wysłał gdzieś, powiedział im to tak cicho że tylko oni usłyszeli.
I zostaliśmy my , pięć młodzików.
Dwóch Twi'leków, dziewczynka różowo skóra i chłopczyk zielono skóry. Jeden Zabrak jasnego odcieniu oraz jedna dziewczyna rasy ludzkiej.

Byliśmy jak na nas, zadziwiająco cicho. Nikt nie chciał podpaść temu dziwnemu facetowi.

- Dzisiaj! Pokażecie jak idzie wam strzelanie z blastera! - wydarł się tak że każdy miał ciary na plecach.
A ja myślałam że to murzyn (czytaj Windu) jest tym najgorszym, a jednak jest ktoś kto mógł by z nim konkurować w darciu się, heh.
Zaraz, czy on mówił o strzelaniu! :o
Jak?! Nigdy blastera w ręce nie trzymałam, a co dopiero strzelać!

Wsadził każdemu w rękę blaster, taki .. broń jak każda. Kompletnie się na tym nie znam.

- każdy po koleji ma zestrzelić wszystkie punkty! Wykrzyczał.
Punktami były głowy jakiś droidów, wylewitowane przez niego w różnych miejscach na różnych wysokościach.

Ustawiliśmy się w kolejce, tak się złożyło że byłam trzecia.
Bliźniaki pierwsze strzelały. Jak im poszło nie wiem, bo się nie znam.
Teraz moja kolej.
Jak ja mam trafić w coś co otacza na około pół metra energia.
Czasami ten dar strasznie utrudnia mi życie.
Nie dałam nic po sobie poznać, mistrz Yoda zabronił mi mówić o moim darze komukolwiek.
Przeładował trzymaną prze ze mnie broń i maksymalnie skupiłam się na złotej głowie ukrytej pod brązowymi pnączami mocy iskrzoncymi się nie miłosiernie.
Odetchnelam i nacisnęłam za spust.
Tak nawiasem mówiąc miałam zamknięte oczy gdy strzelałam.
Słychać było charakterystyczny dźwięk strzału, a po chwili huk głowy droida bojowego.
Udało się! To jeszcze pięć.
Powtórzyłam tą czynność na każdej innej głowie. Jakimś magicznym cudem zestrzeliłam wszystkie za pierwszym strzałem.
Otworzyłam oczy i udałam się na koniec kolejki. Czułam na sobie wzrok tego dziwnego mistrza.
Który znów zaczął bełkotać coś do siebie.

Gdy wszyscy skończyli strzelać
spytał czy mamy już swoje miecze.
Każdy już miał.
Kazał mi i Zabrakowi wyjąć swe miecze i stanąć na środek. Natomiast on i reszta przedstawili blastery na ogłuszanie i zaczęli w nas strzelać, tak po prostu bez żadnego ostrzezenia.
Odskoczyłam szybko do tyłu, w miejscu gdzie stałam chwilę temu zderzyły się trzy wiązki laserowe.
Uff, nie wiele brakowało. Uruchomiłam miecz o zielonej klindze, kolega stojący obok mnie również odpalił swój o żółtej klindze, zaczęliśmy odbijać pociski, szło nam całkiem dobrze do czasu aż zebrali się w koło wokół nas, pociski nadciągały z każdej strony, było ich więcej i więcej, powoli nie wyrabialismy, nawet złączone siły nic nie pomagały.
Mistrz Jedi był bez litosny, miał teraz dwa blastery i strzelał zadziwiająco celnie.

Właśnie odbijałam kolejnie dwa pociski, gdy od tyłu nadciągnął nie wiadomo z kąd jeszcze jeden, mały ale piekielnie celny, nie zdążyłam zareagować, a już oberwałam w tył głowy.
Padłam ogłuszona na podłogę, nim całkiem straciłam przytomność usłyszałam tylko czyjś krzyk "skąd ten pocisk?!" I ciemność oraz głucha cisza.

∆∆∆

Powoli odzyskiwałam przytomność, powoli otworzyłam oczy, ale od razu je zamknęłam z powodu rażącego swiatla. Minęła chwila nim przyzwyczaiłam się do niego.
Powoli usiadłam przecierając oczy.
Gdy już wszystko mogłam dojrzeć, zdziwiłam się. Leżałam dokładnie w tym samym miejscu co zostałam postrzelona, nie było tu nikogo. Jedna wielka pustka.
Podnioslam się i ruszyłam przed siebie. Na korytarzach nie było nikogo. Tylko głucha cisza.
W świątyni na ogół jest "całkiem"
spokojnie, ale nie aż tak!

W pewnym momencie poczułam dym! Od razu pobiegłam w tamtą stronę, to co tam zastałam... było okropne. Pełno gruzów, dymu i części ścia, było na całej podłodze. O ile można to było jeszcze nazwać podłogą. A jeszcze gorszym było to że za tym paliły, a raczej ktoś palił ciała Jedi, padawanów i adeptów.

Usłyszałam złowieszczy śmiech,
Śmiech ten należał do postaci w kapturze.  Jedyne co w tym momencie przychodziło mi do głowy to "SITH"!!!
Zapaliłam swój miecz i żuciłam się na mordercę, już miałam go przeciąć miesem, gdy usłyszałam nawoływanie
"AHSOKA"! Ahsoka!

Obraz zniknął a ja otworzyłam oczy jeszcze raz. Tym razem cała piątka towarzysząca mi na lekcji, stała na de mną.

- uff, obudziła się. Ktoś powiedział .

- co się stało? Spytałam oszołomiona.

- dostałaś ogłuszaczem, podkręconym na maxa. Odpowiedział Zabrak.

- i to od padawana, ale nie jakiegoś tylko wybrańca! Powiedział podeksytowany Twi'lek.

- wybra.. co? Nie wiedziałam o co chodzi, pierwsze słyszę o wybrańcu, a do tego głowa pęka mi z bólu.

- koniec na dzisiaj! Krzyknął "bełkot"
jak go nazwaliśmy.

Jakimś cudem udało mi się wstać i dojść do pokoju. Chwilę po tym jak tam weszłam, wbiegła do mnie Bariss,
Mówiąc na powitanie że słyszała że mocno oberwałam z blastera.
Gadałyśmy cały wieczór,
Ona miała lekcje latania na symulatorze z mistrzynią Securą.
To nie fair.

Postanowiłam jej nie mówić o moim..
śnie? Wizji? Nie ważne co to było, chciałam to coś jak najszybciej zapomnieć.

Z Życia PadawanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz