Rozdział 17. Podstęp

300 13 5
                                    

Minęło już trochę czasu. Zdążyłam się zaznajomić niemalże zaawansowanie z techniką Shien formy V.
Przeżyłam lepsze i gorsze chwile takie jak stracenie całej floty, jak i wiele zaliczonych misji. A co do rycerzyka, jak początkowo nie był do mnie przekonany, tak teraz łączy nas przywiązanie, które zdaniem mistrza Kenobi'ego jest niebezpieczne.
Rozumiemy się prawie bez słów i nie mówię tutaj o telepati... no w pewnym sęsie. Ale do rzeczy, jak zwykle wcześnie rano wpadł mi do pokoju (oczywiście bez pukania) i powiedział że nie ma czasu teraz tłumaczyć lecimy na misję. Od razu wstałam i już po chwili lecieliśmy statkiem z oddziałem klonów. Po drodze zabraliśmy El'a z jego mistrzem.

- to jaki jest plan? Co to za misja?- spytałam gdy już byliśmy na statku.

- lecimy wspomóc mistrzynie Shaak Ti i jej oddział ostrzeliwany w opuszczonej stacji medycznej - odpowiedział. Opuszczona stacja medyczna, brzmi groźnie.

- co oni tam robili i skąd separatyści znali położenie naszej stacji?

- wiem tylko że prowadzili jakieś badania czy coś. - powiedział i na tym się skończyła nasza rozmowa, ponieważ cała armia czekała przecież na rozkazy od generała.

Gdy wynurzyliśmy się z nadświetlnej naszym oczom ukazała się doszczętnie zniszczona i płonąca stacja a wokół niej przerażająca ilość wrogich flot.

- a więc plan jest taki - zaczął mistrz Skywalker - zrobimy dywersję. My z mistrzem (tu kiedyś będzie imię) odciągniemy uwagę wrogów. Ahsoka i El do was należy najważniejsze, zakradniecie się w to miejsce -w tym momencie wskazał na jakieś punkt na hologramie- i wykradniecie wyniki. Wszystko zrozumiałe?

Gdy nasi mistrzowie wybiegli atakując blaszaki, my z El'em zgodnie z planem odczekaliśmy chwilę i ruszyliśmy przeciwnym korytarzem.
To miejsce wyglądało co najmniej strasznie, na brudno białych ścianach wąskiego korytarzu którym aktualnie szliśmy była zaschnięta krew. Aż ciarki mi po plecach przeszły, co tu się musiało stać?! Natomiast na szarej podłodze, było pełno czegoś co przypominało bandaże.
Ogólnie straszny widok.

Praktycznie przez całą drogę nie napotkaliśmy ani jednego droida. Podejrzane mi się to wydało. Mimo to mieliśmy się na czujności, nigdy nic nie wiadomo.
Korytarz z każdym krokiem robił się coraz węższy, w końcu był tak wąski że musieliśmy iść strasznie wolno.
Co ciekawsze było to że ten korytarz był tak jakby oddzielony od reszty stacji, w skutku, próżnia była nad nami, pod nami i po oby dwóch bokach. Nieciekawie byłoby gdyby ktoś postanowił nas w tej chwili zaatakować.
Wywołałam wilka z lasu ponieważ, ni z tąd, ni zowąd pojawiły się za nami jakieś droidy. Postanowiliśmy biec, walka w takim miejscu jest niebezpieczna.

Po krótkim czasie dobiegliśmy do głównego celu misji, pomieszczenia badawczego z którego mieliśmy zabrać jakiś przenośny nośnik danych. Jakimś cudem droidy się coraz bardziej zbliżały, więc nie czekając weszliśmy do pomieszczenia i zamknęliśmy za sobą przejście.
Ledwo odetchnęliśmy z ulgą a usłyszeliśmy chrząkniecie.
Odwróciłam się w stronę pokoju, a tam stał on. Szkarłatno oki szatyn, z którym walczyłam na pierwszym treningu z Rycerzykiem.

- tego szukacie? - Teraz zauważyłam że miał w ręce cel naszej misji.
Niemal natychmiast odpaliłam miecz świetlny, El zrobił to samo.

- dwóch na jednego, nareszcie jakieś wyzwanie - złowieszczy śmiech, od którego ciary po plecach przechodzą.
Gdy El zaczął biec w jego stronę,owy Aren miał taki uśmiech że miałam pewne podejrzenia. Przyglądałam się chwile pomieszczeniu, gdy dojrzałam...

- El stój!!! - krzyknęłam -to pułapka!- nie stety było już za późno. Skrzyżował miecze z Sithem, który machnął mu lewą ręką przed twarzą wprowadzając go w .... uśpienie?
Nie zdążyłam dobiec, a już szkarłatna klinga przeszyła ciało El'a.

Z Życia PadawanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz