Rozdział 16. Uczeń Dooku

240 13 1
                                    

Spałam sobie spokojnie odpoczywając po misji, a tu nagle czuje wodę na twarzy. Niemalże od razu się podnosze, było jeszcze trochę ciemno więc musiałam przetrzeć oczy, gdy już widziałam ujrzałam śmiejącego sie Rycerzyka.

- skoro już wstałaś, przygotuj się, za pięć minut lecimy na trening. - oznajmił i wyszedł.
Jest piąta rano!
Nie tracąc czasu ubrałam się, wzięłam miecz świetlny i wyszłam.
Skywalker czekał na mnie oparty o kolumnę grzebiąc coś w swoim mieczu świetlnym. Gdy mnie zauważył ruszyliśmy w stronę Hangaru, wzięliśmy jakiś mały statek i polecieliśmy.

- gdzie lecimy? - spytałam po jakimś czasie.

- zobaczysz - powiedział.
Resztę lotu rozmawialiśmy o stylach walki, w sumie to głównie o jego stylu walki, którego prawdopodobnie będzie mnie dzisiaj uczył.

Po nie za długim locie, rozpościerała się przed nami w miarę zielona planeta, z wieloma gęstymi chmurami w niektórych miejscach tworzące coś w rodzaju ślimaka.
Wylądowaliśmy na polance wokół której był lasek, a w tle widać było liczne wysokie góry.

Wylądowaliśmy na polance wokół której był lasek, a w tle widać było liczne wysokie góry

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Podobało mi się tu, może mniej niż na Kashyyyk'u ale na pewno bardziej niż na Corusant. Nie było za ciepło ani za zimno, ale w sam raz.

- to może na początek sparing - bardziej stwierdził niż spytał. Tylko takie ostrzeżenie padło nim żucił się na mnie z odpalonym mieczem.
W ostatniej chwili odpaliłam swój i zablokowałam jego cios.
Chwilę jeszcze blokowałam je, z nie zbyt udolnymi próbami parowania, czekałam na odpowiedni moment by przejść do ofensywy. Co prawda wiedziałam że nie wygram, ale spróbować mogłam.
Moje plany uległy zmianie, ponieważ tego momentu się nie doczekałam, w jego stylu nie było ani jednej skazy, najlepsza ofensywa jaką kiedykolwiek widziałam.
Po uchyleniu się przed kolejnym ciosem, wspierając się mocą przeskoczyłam mego przeciwnika i zaatakowałam.
Wszystkie ciosy parował z łatwością.
W pewnym momencie zbyt skupiłam się na ofensywie, przez co podciął mnie i gdy leżałam na ziemi przyłożył miecz do gardła, by po chwili go wyłączyć i wyciągnąć rękę w moją stronę, którą chętnie przyjęłam.

- no dobra, nie było źle, ale najlepiej też nie. Już wiem nad czym musimy popracować, ale teraz przenieś mi ten kamyczek tam - wskazał na kamyczek, tylko ten kamyczek miał z cztery metry!
Oczyściłam umysł skupiając się najbardziej jak mogłam, co nie wiem czemu dzisiaj sprawiało mi wyjątkowe trudności, mimo to sięgnęłam po moc i nakierowała ją w stronę kamienia. Zobaczyłam zielone fale lecące w wyznaczonym kierunku, osunęły kamień, w tym momęcie zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie że w jakiś sposób trzymam kamień w obu rękach, gdy go już czułam (wyobraźnią żecz jasna) powoli uniosłam ręce w górę czując jego ciężkość, przekierowała je w lewo i puściłam kamień.
Gdy otworzyłam oczy, widać było kamień leżący na wyznaczonym przez Rycerzyka miejscu i jego samego bardzo zdziwionego.

- z mocą chyba nie będzie problemu - mruknął do siebie. - chociaż - i uśmiechnął się uśmieszkiem typowego Obi'ego który wymyślił coś co się innym nie spodoba.

Skończyło się na tym że on medytował, co swoją drogą ponoć żadki widok. A ja stałam na jednaj ręce bo w drugiej miałam miecz świetlny i starałam się unosić mocą co kolwiek, po co to? Nie wiem, mówił że żeby wyćwiczyć równowagę czy coś takiego, ale ja tam w to nie wieże.

Skupiałam się na kamieniu leżącym trochę dalej, gdy ujrzałam dwie postacie w kapturach, postanowiłam zajrzeć w ich kierunku po przez moc, dotarły do mnie złe fale przez które straciłam równowagę i upadłam z głuchym hukiem.

- Mistrzu? - otworzył oczy wlepiając we mnie wzrok.

- Tam ktoś jest i chyba nie ma dobrych zamiarów - w tej chwili również zauważył te postacie, podniósł się na równe nogi i skoczył za najbliższy kamień popychając mnie jednocześnie w tamtym kierunku mocą.
W odpowiedzi na mój pytający wzrok wyszeptał

- Sithowie - ale że dwóch? Pomyślałam, znowu czytając mi w myślach przytaknął. Nie zwróciłam teraz na to uwagi.

- musimy sprawdzić co tu robią, a że raczej nic dobrego to powstrzymać ich, więc będziemy ich śledzić - oznajmił po chwili.
No tak Alderaan należy do Republiki, co oni mogą tu robić?

Przedostaliśmy się najbliżej jak to było możliwe, bez ujawniania się i zdradzania. Rycerzyk ukrył nasza obecność w mocy, mam nadzieję że to dało skutki.
Po około dziesięciu minutach wiedzieliśmy że jeden z nich jest starszy a drugi mniej więcej (po wzroście) w moim wieku.
Uważnie przyglądałam się temu młodszemu, w pewnym momęcie ledwo zauważalnie uchylił głowę jakby chciał sprawdzić czy dalej ktoś ich śledzić. Chwila It's a trap!
W ostatniej chwili uskoczyliśmy przed zapadająca się ziemią.

- Skywalker, myślałeś że nie wyczuje twej obecności w mocy? - zakpił, wkładając w każde słowo maksymalną ilość jadu.

- Dooku, mi również miło cię widzieć, wątpię byś był tak naiwny żeby myśleć że wpadnę w tak prymitywną pułapkę. - odgryzł się nie gorzej.
Coś tam jeszcze gadali, ale ja przyglądałam się tej postaci obok wcześniej wspomnianego Dooku, ta postać również wlepiała we mnie wzrok. Słysząc słowa :

- widzę że Ventress i Griveus ci już nie wystarczają?

- ah gdzie moje maniery, przedstawiam ci mego nowego ucznia
Aren'a, który będzie tępił takie ścierwa jak między innymi twój nowy uczeń - w tym momęcie stary Sith wlepiał swe straszne żółte oczyska prosto we mnie. A przy okazji postać w kapturze podczas przedstawienia ściągnęła kaptur, ukazując chłopca rasy ludzkiej o czekoladowo brązowych włosach i czerwonych jak krew oczach. Był on na oko z rok może dwa starszy ode mnie.

Tego Skywalker już nie wytrzymał, przeskocz niewielką przepaść powstałą z nieudolnej pułapki Sithów i żucił cię na Hrabiego.
Natomiast owy Aren przeskoczył do mnie i żucił się na mnie z mieczem o barwie jego oczu.
Tego mi brakowało by walczyć ze złem przed nauką jakiej kolwiek formy bądź stylu, no trudno.
Używałam parę ciosów podpaczonych u mego mentora.
Początkowo nawet wygrywałam!
Ale potem walka była coraz cięższa, starał sie mnie wepchnąć do przepaści kierując walkę w tamtą stronę, na szczęście ja zwinnie przeskoczyłam nad nim próbując bez skutku skierować tam jego.

Klingi naszych mieczy się skrzyżowały z charakterystycznym dźwiękiem. Użyłam całej swojej siły, lecz był on dużo silniejszy i de mnie, w skutek czego po chwili leżałam na ziemi przygnieciona przez niego.
Nie miałam szans na ucieczkę, gdy podniósł miecz w górę by zadać śmiertelny cios, jego uścisk się delikatnie poluzował, widząc swoją szansę kopnęłam go z całej siły w szczenke. (Auć) Odsunął się kawałek o de mnie łapiąc się za już obficie krwawiące miejsce.

- Ahsoka, biegnij - usłyszałam krzyk mistrza, który pewnie również osłabił przeciwnika.
Puściłam się biegiem przed siebie, po chwili dogonili mnie Rycerzyk i biegliśmy tak aż do statku.
Wrogowie na szczęście nas nie gonili.
Wróciliśmy na Corusant, Anakin zdał raport radzie o nowym Sith'cie, a ja poszłam odpocząć.

Hello There
Jak myślicie kim jest Aren, czy pojawi się w następnych rozdziałach i będzie miał kluczowy wpływ na wydarzenia?
Czy z Ahsoką zostaną największymi wrogami?

Dziękuję za wszystkie gwizdki!

Z Życia PadawanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz