Rozdział 15. Pierwsza misja cz 2

238 13 1
                                    

Była w powietrzu, tuż nad przepaścią bez dna, bała się jak nigdy. Nie chciała tego robić ale zrobiła to.
Jeszcze jedno pchnięcie i uderzyła mocno w .... płytę? Przeturlała się i uderzyła w wejście do następnego przejścia. Auć! Syknęła.
Lecz po chwili jakoś się podniosła, próbując sobie przypomnieć który przycisk miała nacisnąć. Czerwony czy zielony?
Chyba zielony? Nie pewnie nacisnęła zielony.

Po chwili na środku przepaści pojawiło się coś jakby pole siłowe?
Po którym Skywalker sobie spokojnie przeszedł na drugą stronę, jak gdyby nigdy nic. Gdy doszedł mina Ahsoki była typu "Jak?" To chyba jakiś żart - pomyślała.

- Nie, to nie żart - powiedział Anakin śmiejąc się z jej miny.

- zero prywatności - prychnęła.
Wywrócił tylko oczami i wbił miecz świetlny w wejście.
Drzwi się wykruszyły i weszli do Wielkiego okrągłego pomieszczenia.
Tuż za nimi przejście którym tu weszli w tajemniczy sposób się  zamknęło.
A wokół nich pojawiło się pełno droidów.
Togrutance się to nie podobało, ponieważ nie zauważyła innego przejścia.

Szybko rozprawili się z większością, został tylko jeden

- to koniec śmiecie Jedi.... I jego dwie połowy upadły do reszty szczątków .
Lecz nim to nastąpiło zdąrzył wcisnąć jakiś guzik.

Nagle wszystkie pochodnie w tym dziwnym pomieszczeniu zgasły.
Jedyne światło dawały klingi niebieskiego i zielonego mieczy należących do dwóch Jedi

- ymm, co teraz? - spytała zmartwiona Ahsoka swego mistrza.

- poczekamy aż się utopimy lub zostaniemy zgniecieni przez sufit. - starał się nie tracić głowy, ponieważ właśnie z pod wygaszonych już pochodni zaczęła wypływać woda

(Pw Ahsoka)
(Wracam do narracji z pierwszej os.)

Czy jest coś co by nie próbowało nas tu zabić? - pomyślałam.
Woda, a przynajmniej mam taką nadzieję że woda, sięgała nam już po kolana, a jak by tego było mało sufit po woli zaczął opadać. Więc jak nie utoniemy to zostaniemy zgniecieni.
Fajnie.
Spojrzałam się w stronę mistrza miejąc nadzieję że znalazł jakieś wyjście czy coś, niestety on też rozglądał się w jego poszukiwaniu.

- uważaj by twój miecz nie dotknął wody. - ostrzegł mnie.
Woda sięgała już po pas, po woli zaczęłam panikować, ... jakaś strachliwa jestem ostatnio.

Woda sięgała mi już po szyję a sufit był parę centymetrów nad głową, rycerzyk miał o tyle lepiej że był o de mnie trochę, no dobra dużo wyższy.
Chwilę temu wyłączyłam miecz, bo nie miałam jak go już trzymać.
Jedyne światło tutaj to niebieska klinga. Nie ma szans, zginiemy!

- weź głęboki wdech! - usłyszałam tylko i już byłam pod wodą.
Nic nie widziałam, nie byłam w stanie otworzyć oczu, co powinnam zrobić bez problemu w normalnej wodzie.
Po chwili poczułam że ktoś łapie mnie za rękę, nie rozgarniałam co się działo, byłam w pół przytomna.

(Pw Anakin)

Gdy woda już prawie sięgała sufitu który swoją drogą się obniżał, wyczułem panikę ze strony Ahsoki.
Nie dziwię jej się, gdy woda całkowicie nas przykryła instynktownie odpaliłem miecz i wbiłem go w ścianę, jako iż mogłem bez problemu wszytko widzieć, zauważyłem że togrutanka odpływa, tylko tego brakowało.
Złapałem ją szybko za rękę i wypłynęliśmy przez wielką dziurę.

(Pw Ahsoka)

Gdy tylko wypłynęliśmy zaczęłam kaszleć wypluwając "litry" wody.
Ciężko oddychając przetarłam oczy.
Złapałam miecz leżący koło mnie, mam tylko nadzieję że działa, wolałam teraz tego nie sprawdzać.
Anakin już stał na nogach.

- żyjesz jeszcze? - spytał sarkastycznie
Nie odpowiedziałam, Zamiast tego spytałam:

- jak twój miecz świetlny działał pod wodą?

- dzięki dodatkowemu kryształowi, oczywiście - odpowiedział.

Reszta drogi minęła już spokojnie, zbyt spokojnie. Miałam wątpliwości
co do tego spokoju, ale na szczęście nie potrzebnie.

Bez większych przeszkód dotarliśmy do punktu zbiornego którym było miejsce w którym przetrzymywali zakładników... no może pomijając troszkę.. dużo droidów, ale po tym co przeszliśmy Droidy były bułką z masłem.

Okazało się że klony były na miejscu, a jak by tego było mało, ich droga była prosta i krótka, aż mi się komentować tego nie chce.

Jakimś cudem ich (zakładników) wyprowadziliśmy z tego strasznego miejsca, odziwo nawet wszyscy przeżyli!
Potem nam dziękowali, wspaniałe uczucie i koniec misji, teraz już tylko czekać na nasze kanonierki.

Zrezygnowana usiadłam na jakimś kamieniu, ... coś się nie wykazałam.
Słowa mego mistrza "to nie porozumienie" lub jego mina gdy mnie do niego przydzielono, bardzo utkwiły mi w pamięci. Bardzo prawdopodobnym jest to że mnie odeśle :-(.
Usiadł obok mnie i powiedział :

- jesteś lekko myślna. Nie poradziła byś sobie jako padawan kogoś innego, ale poradzisz sobie jako mój - uśmiechnął się i ja również.

- a teraz chodźmy. - dodał i ruszyliśmy w stronę naszych kanonierek i odlecieliśmy. A co do klonów nasi wygrali!

Hello There
         I niech moc będzie z wami
                                    - Nick013013

Z Życia PadawanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz