Rozdział 28

271 42 30
                                    

Zaczęło się od tego, że ktoś zadźgał Krisa na stołówce. „Ktoś", bo pomimo kamer, świadków i strażników przy każdym wejściu sprawcy nie ustalono.

Suho ciężko to przeżył. Nie płakał już po nocach, teraz popadł w cichą rozpacz. W mentalny dołek, gdzieś poza możliwościami pomocy od Xiumina. Chodził po celi całymi dniami, przekraczając normę zdroworozsądkowego rozruszania kości. Coś szeptał, pot lał mu się po skroni, a jego współwięzień nawet nie zauważył kiedy rozpacz przerodziła się w chorobę. Na pozór się martwił, bo taki był jego przyjacielski obowiązek. Pod przykryciem mentalnego załamania i walki o lepszy byt dla Suho, załatwił mu dwutygodniowy pobyt w więziennym szpitalu.

Problem polegał na tym, że Xiumin został sam. Nie żeby razem z Suho miał większe szanse na przetrwanie w więziennej dżungli. Młodszy i tak w niczym mu nie pomagał, a tylko zawadzał ciągłym lamentowaniem.

Gdy zobaczył ciało Krisa, dźgnięte 5 razy w klatkę piersiową zrozumiał, że to co się dzieje, to nie przelewki. Wpuścili go do prosektorium tylko ze względu na domniemane śledztwo. Naprawdę chcieli zobaczyć jak cierpi, jeszcze bardziej zniszczyć i do końca wypruć z nadziei, z myśli, że kiedykolwiek opuści te mury. To było czyste przesłanie „skończysz tak samo". I w tamtej chwili żył w takim właśnie przeświadczeniu. Czuł bliskość śmierci.

Wiadomości ze szpitala nie zwiastowały dla niego lepszych czasów. Suho popadł w zupełną apatię. Czasem zdawało mu się, że źle postąpił wysyłając go tam. Możliwe, że go przesłuchiwali i próbowali wyciągać informacje na temat reszty. Naszprycowany lekami mógł powiedzieć wszystko.

- Ej, ty!

Nie zamierzał reagować na zaczepki. Szybko odwiesił na haczyk brudną ścierkę. Odwrócił się z zamiarem opuszczenia kuchni. Pracował tam od tygodnia „za karę". Podobno wszczynał bójki i demoralizował współwięźniów. To chyba największa bzdura jaką w życiu słyszał. Jak można demoralizować morderców, gwałcicieli, oszustów i bóg raczy wiedzieć kogo jeszcze?

- Czekaj, czekaj – powstrzymał go więzień z celi numer 16. Pamiętał go z czasów kiedy jeszcze ich gang trząsł więzieniem, a ich przywileje wprawiały współwięźniów w fale zazdrości, rosnące pod wpływem coraz to lepszych udogodnień.

- Nie mam czasu – wyrwał ramię i łypnął szybkim spojrzeniem na mężczyznę. Sam jego wygląd nie budził strachu. Był tylko troszkę wyższy od Xiumina. Miał ładne, błękitne oczy i z pewnością nie był azjatą.

- Spójrz dyskretnie za mnie – powiedział zdecydowanie ciszej. Xiumin przypadkowym, szybkim ruchem zlustrował tyły więźnia. Tuż za framugą kuchni stało dwóch strażników. Jeden palił papierosa, drugi ewidentnie udawał, że przegląda pęczek kluczy.

- Strażnicy.

- Strażnicy – powtórzył za nim jak echo – Myślisz, że mnie ukarzą jeśli cos ci zrobię?

- Przekonaj się – słowa zabrzmiały jak groźba, ale Xiumin doskonale wiedział, że sami go tam wysłali i tylko czekają na rozwój akcji z obmytymi z winy rękoma.

Mężczyzna bez słowa złapał go za przegub i wcisnął głowę do mętnej, brudno szarej wody w zlewie. Silne palce zaciskały mu się na nagiej skórze. Przyciskał czołem aż o dno metalowego zlewu. Czuł obrzydzenie kiedy kawałki jedzenia ocierały się o jego skórę. Tłusta woda zaczęła go dusić, a panika otworzyła mu usta w poszukiwaniu powietrza. Rzucał się jak szalony, wystawiał ręce w tył próbując się czegoś złapać i wydostać z odmętów ciepłej cieczy. Histeria wyparła mu z płuc niewielki zapas powietrza jaki zdążył zaczerpnąć.

Przez krótki moment zdawało mu się, że oprawca pochyla się za nim i napiera na niego od tyłu dociskając do krawędzi szafki. Nie było takiej szansy, by trzymał go w takiej pozycji i jednocześnie zgwałcił. Chyba, ze to strażnicy zażyczyli sobie takiej rozrywki. Jeśli zaraz nie pozwoli mu złapać powietrza, to będą pieprzyć trupa. Zdecydowanie czuł jak facet dotyka jego tyłka.

Trzy zadania |Bts, Exo| Vmin, Namjin, SopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz