Rozdział 17

507 66 9
                                    

Jimin ostrożnie uchylił drzwi mieszkania nie zastanawiając się czy powinien i tak nie miało to sensu. Wnętrze pachniało pomarańczowym olejkiem. Szybko przebiegł przez podłużny korytarz i wbiegł jak strzała do jaśniejącego salonu. W tle grała cicha muzyka, brzmiąca jak buddyjskie, uspokajające melodie, idealne do medytacji. Aura nie ostudziła jego zgorączkowania, wręcz przeciwnie. Niepokojący urok zapachów motał mu w głowie. Zapachowe świeczki, starość mebli i dym papierosowy męczyły jego zmysły.

- V, jesteś tu? – na początek szepnął – Tae?

Bezszelestnie stąpał po klepkowej podłodze ze starego drewna.

- Tae, odezwij się – zbliżył się do centrum dużego pokoju. Pomieszczenie sprawiało wrażanie dopiero co zamieszkanego. Parę pudeł zalegało pod parapetem wielkiego okna. Tylko dwie kanapy zdawały się stać tam od dawna, nie przesuwane nawet o centymetr od wieków. Okno jawiło pusty obraz na miasto.

- Jesteś tu? – próbował dalej.

- Oczywiście, że nie. Za to jestem ja– przestraszył go głos, dobiegający zza pleców. We framudze drzwi stał Jungkook. Prezentował się jak wulgarny, obdarty z ogłady nastolatek. Wpatrywał w niego ostentacyjne, zimne spojrzenie.

- Jungkook...

Chłopak chyba niedawno wrócił, bo nie zdążył nawet zdjąć zielonych butów. Zarzucona na ramiona kurtka moro przesiąknięta wilgocią odstraszała dziurą na łokciu i krwią wsiąkniętą w obdarte nitki grubej tkaniny. Czarne włosy mocno rozczochrał mu wiatr.

- Co tu robisz? – zapytał zimno.

- Przyszedłem do V.

- Skąd znasz ten adres? – brnął dalej w pytania. Jimin nie mógł ocenić jak bardzo jest zły, przez oschły i pozbawiony emocji ton.

- Podał mi go.

- Kłamiesz.

- Naprawdę, dzwonił do mnie. Chciałem tylko sprawdzić, czy nic mu nie jest, był naćpany.

- Bohater – zadrwił.

- Jest tutaj?

- Nie ma. I nie było. Nie wiem po co cię tu przysłał, ale to musi mieć jakiś cel. Najwyraźniej się ciebie nie pozbędę, choć nie wiesz jak bardzo bym chciał.

- Nie okłamałby mnie. Zaprowadź mnie do niego.

- Jesteś idiotą Jimin. Jak chcesz to przeszukaj mieszkanie, nie mam nic do ukrycia, a już na pewno żywego człowieka.

- Proszę, nie okłamuj mnie... - Jimin zachwiał się. W obolałych powiekach znów wezbrały mu się łzy. – Już dłużej tego nie zniosę.

- Nie kłamię. Na twoim miejscu bym uciekał, nie jesteś tu bezpieczny.

- Co?

Brunet ruszył przez pokój. Jimin odruchowo zakrył się asekuracyjnie rękami i skulił przy kanapie. Zdziwiony Kook zatrzymał się.

- Co oni z tobą zrobili? – kucnął przy mniejszej i przerażonej do granic możliwości sylwetce. Zmierzył go uważnym wzrokiem. Nie miał szansy na reakcję, gdy starszy rzucił się na niego i wtulił w klatkę piersiową. Najwyraźniej postradał zmysły ze strachu. Mocno trząsł się od płaczu. Szok doznany przez Jungokooka szybko zmienił się w rodzaj specyficznego współczucia. Chłopak był zupełnie zniszczony psychicznie. Nikt nawet nie musiał się specjalnie starać. Ten świat go przytłoczył i zmiażdżył intensywnością negatywnych bodźców.

- No już... nie maż się.

- P..powied...dz, że.. że on tu jest – rozpaczał.

- Nie ma go. Wróć do domu dopóki jest jeszcze na to czas – nie wiedząc co zrobić z rękami, położył je na łopatkach mniejszego, który uczepił się go i nie chciał puścić, jakby od tego zależało ostatnie tchnienie. Ułożył się na zgiętych w klęczącej pozycji udach, nie dawał rady już utrzymywać blondyna, chodź kondycji miął świetną.

Trzy zadania |Bts, Exo| Vmin, Namjin, SopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz