III. You're not a bad person.

652 53 13
                                    

HARRY
-Myślę, że jeśli wszystko będzie szło tak, jak do tej pory to wrócisz do domu jeszcze jutro - uśmiechnął się doktor Salt.

Skinąłem głową.

-Wskazane jest, żebyś dalej spotykał się z psychologiem - dopowiedział.

-Witam Harry - drzwi otworzyły się, a w nich stanął nikt inny jak osoba, o której rozmawialiśmy. - Cześć Manuel - uśmiechnął się do lekarza.

-Dzień dobry Louis - odwzajemnił uśmiech. - Ja już zrobiłem swoje. Uciekam, nie będę wam przeszkadzał - powiedział, zerkając na teczkę, którą trzymał w ręku. - Do zobaczenia później Harry, cześć Louis - posłał nam ostatni ciepły uśmiech i wyszedł.

-Jak się masz? - zapytał szatyn, siadając na krześle obok mnie.

-Nie minęło dziesięć lat tylko jeden dzień. Wiele się przez ten czas nie zmieniło.

-Pewnie chciałbyś już wrócić do domu - uśmiechnął się. - Rozumiem to, ale z tego co wiem wypuszczą cię jutro.

-Taa.. - złapałem się za kark.

-Widziałem, że twoja mama dziś u ciebie była.

-Była - przyznałem. - Nawet zapytała jak się mam -prychnąłem.

-Jak każda matka martwi się.

-Zapytała jak się mam, a jak powiedziałem, że okej to rzuciła krótkie dobrze. Zaraz później oznajmiła, że musi iść do pracy i nie przyjdzie już dzisiaj, bo pod wieczór idzie z Jake'iem na mecz Marcusa. Nie wie czy odbierze mnie jutro ze szpitala, bo nie będzie miała czasu, więc wrócę do domu sam czy coś..

Nie miałem pojęcia czemu mówię mu to wszystko. To i tak nie miało większego sensu..

-Jesteś na nią zły? - zapytał ciągle skupiony na moich odpowiedziach.

-Jasne, że nie - prychnąłem. - Mam to gdzieś.
-Może powinieneś z nią pogadać i jej powiedzieć co naprawdę czujesz.

-Nie czuję żadnych dodatkowych emocji względem niej.

-Lubisz Jake'a?

-Nie obchodzi mnie on. Ma swojego syna. Z resztą.. dla mnie nigdy nie będzie ojcem. Zanim zapytasz.. Marcusa mam tak samo gdzieś jak całą resztę.

***
-Dlaczego chciałeś odebrać sobie życie?

-Pytasz o to drugi raz, a mnie nie chce się powtarzać, że z jakiej beczki mam ci o tym niby powiedzieć?

-Masz przyjaciół? Na pewno z kimś spędzasz wolny czas, chodzisz na imprezy, jeździsz na koncerty..

-Jestem w stanie zmienić życie każdego w piekło. Ludzie boją się, że zrobią coś źle, a ja ich zniszczę. I tak jest - mówiłem z lekkim uśmiechem. - Myślisz, że ktoś taki ma przyjaciół? - unioslem brew.

-Myślę, że ten prawdziwy Harry, którego gdzieś tam w sobie kryjesz miałby ogrom przyjaciół. A wiesz dlaczego? - zapytał retorycznie. - Bo widzę, że wcale nie jesteś złym człowiekiem.

-Zawsze mogę przestać być miły i pokazać ci tego prawdziwego Harry'ego - prychnąłem. - W ogóle idź już, co? - skrzywiłem się.

-Do zobaczenia jutro - szatyn ułożył usta w linię. - Przemyśl to, co ci powiedziałem - i wyszedł z mojego pokoju.

***
LOUIS
-Boli mnie głowa i brzuch -powiedział Harry. - Może coś przeoczyliście? Może coś mi się dzieje?

-Robiliśmy już prześwietlenie - zawahał się lekarz. - Ale jeśli faktycznie cię boli to musimy je powtórzyć. Niestety nie będziesz mógł wyjść ze szpitala - uśmiechnął się pocieszająco. - Podajcie mu leki przeciwbólowe, sprawdźcie czy rentgen jest wolny. Jak będzie to mnie poinformujcie i zrobimy chłopakowi prześwietlenie. Teraz na moment przepraszam, za chwilę wrócę - dodał i wyszedł z pokoju, w którym przebywaliśmy.

-Wczoraj nic ci się nie działo - zmarszczyłem czoło.

-Skąd możesz wiedzieć? Myślisz, że wiesz lepiej jak się czuję? - zdenerwował się.

Miałem swoje przypuszczenia odnośnie jego zachowania.
Ale nie chciałem mówić niczego więcej dopóki Harry nie pozna wyników badań.

-Masz rację, wybacz - uśmiechnąłem się przepraszająco. - Twoja mama dziś u ciebie była? - zapytałem.
Kiedy nie otrzymałem żadnej odpowiedzi, lub inaczej mówiąc, kiedy chłopak mnie zignorował domyśliłem się, że pani Styles nie odwiedziła go do tej pory.

-Przyznaj, że jest ci przykro z tego powodu - dodałem ciszej. - Chciałbyś, żeby teraz tu była, prawda?

-Może idź do swojej matki, poplotkujcie sobie, a mnie, moją matkę i ten cały szajs zostaw w spokoju.

-Na pewno do niej pójdę - uśmiechnął się lekko. - Ale może troszkę później.

-Świetnie - warknął, obracając się gwałtownie na bok.

Lekarz wszedł do pokoju chwilę później. Oznajmił Harry'emu, że mogą iść na rentgen. Zielonooki podniósł się jakby nigdy nic i poszedł w kierunku odpowiedniej sali.

-Nie wygląda jakby coś mu dolegało - przyznał lekarz idący obok mnie.

-Wydaje mi się, że on po prostu nie chce wracać do domu - wyznałem.

___________________
Mogą być błędy, mimo że sprawdzałam kilka razy;-;
Jak skoncze pisać rozdział do "Just help me" to dodam.
Ale dodam wam na pewno jeszcze dziś😂

Dziękuję za taką dużą aktywność pod rozdziałami kocham was!
Natalia, Ney21_❤

„Only You" • larry • korekta ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz