16. Błękitna toń

1.8K 91 0
                                    

Wróciłyśmy do domu. Całą noc gadałyśmy o babskich sprawach. Trochę o chłopakach, których poznała Linet, oczywiście nie dorównywali jej chłopakowi Tony'emu, trochę o jej bracie. Zasnęłyśmy dopiero około godziny trzeciej nad ranem a wstałyśmy po ósmej, bo zadzwonił telefon Linet.

- Wyłącz to - powiedziałam zasypanym głosem.

- Haloo. O Tony. Coś się stało?

Później długo mówił ten, po drugiej stronie telefonu. Gdy skończył po policzku mojej przyjaciółki pociekły łzy.

- Nie - wyszeptała i zaczęła płakać.

Usiadłam obok niej i ją przytuliłam.

- On... On ze mną... Zerwał - wciąż szlochała.

A to świnia. I to jeszcze przez telefon. Nie miał nawet odwagi powiedzieć jej tego prosto w oczy.

- Jak on mógł! To podły, bezduszny, pusty...

- Tony - jej ciałem wstrząsnął nowy napad płaczu.

- Słuchaj! Odstrzelisz się, pójdziemy na imprezę, będziemy się świetnie bawić. Potem zrobisz zdjęcia i mu wyślesz. Najlepiej z jakimś chłopakiem. Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni.

- Zgoda.

Pociągnęła nosem jeszcze kilka razy i jakoś zebrała się do kupy.

Nie pozwolę, żeby straciła przyjemność z wakacji przez jakiegoś debila. Znajdziemy najlepszy klub. Przecież nie możemy się nudzić w Los Angeles. Ale najpierw na zakupy.

Wyjechałyśmy około 12:15. Zaparkowałam dopiero po pierwszej.

- Sukienka, buty.

- Się robi.

Zakupy zawsze poprawiają humor. Weszłyśmy do pierwszego sklepu, drugiego, ale dopiero w trzecim poszłyśmy do przymierzalni. Linet wybrała niebieską, rozkloszowaną sukienkę z cekinami.

- Tony'emu by się podobała - westchnęła.

- A co powiesz na tę?

Pokazałam jej krótką, dopasowaną, z wyciętymi plecami, czarną sukienkę z frędzelkami na dole.

- A myślałam, że to ty jesteś tą rozsądną.

- Nie dzisiaj.

Potem naszedł czas na buty. Do mojej kreacji wybrałam wysokie, i to na prawdę wysokie, czarne szpilki.

I nareszcie chwila relaksu - manicure

Zjadłyśmy na mieście. Do domu wróciłyśmy około piątej. Umówiłyśmy fryzjera na 19:30, czyli zostały jakieś dwie i pół godziny.

Odświeżyłam się, ubrałam w nowy strój, trochę dodatków i gotowe. Wyjechałyśmy wcześniej. W końcu nie wiadomo jaki będzie ruch.

Lucyfer

- Wolałbym zapomnieć, że ją spotkałem.

- Gdy ludzie chcą zapomnieć, idą się upić - powiedział wyglądając za okno.

- Ale wiesz, że nam to nie wychodzi?

- Praktyka czyni mistrza.

Dawno nie gadałem z Tamelem. Ostatni raz go widziałem, gdy żegnałem się z... Nie ważne. Muszę o niej zapomnieć. Nie mogę pozwolić, żeby znowu coś się jej stało z mojej winy.

Sara

Włosy ułożone, makijaż też gotowy. Jechałyśmy przez centrum i wtedy do mnie dotarło, że nie znam tu żadnego klubu.

- Zapytaj kogoś - błyskotliwe.

Zatrzymałam się przy wysokimi brunecie. Obrócił się w moją stronę i przez chwilę w jego oczach widziałam zaskoczenie.

- Zna pan może jakiś klub?

- Trzy ulice dalej jest niezła impreza.

- Dziękuję.

Już miałam odjeżdżać, gdy usłyszałam jego głos.

- Dobrej zabawy Saro!

Natychmiast zatrzymałam samochód. Tam, gdzie przed chwilą rozmawiałam z tym człowiekiem nie było nikogo. W powietrzu poczułam delikatną woń siarki. Trochę dziwne, ale pojechałam we wskazane miejsce.

Lucyfer

Siedziałem przy barze zamawiając nową kolejkę. Zmierzyłem się już z kilkoma śmiałkami. Nie mieli szans. Mam tak szybki metabolizm, że nie zdążę zrobić trzech kolejek a cały efekt znika.

Podniosłem rękę a barman podszedł z butelką. Kątem oka zobaczyłam, że obok dosiadła się jakaś dziewczyna.

Wypiłem kolejny kieliszek i poprosiłem o następny. Gdy barman podszedł z butelką wyjąłem mu ją z ręki i wypiłem połowę. Mężczyzna otworzymy szeroko oczy i poszedł obsłużyć kolejnego klienta.

- Gorszy dzień? - ten głos. Nie słyszałem go od tak dawna.

Obok zobaczyłem anioła w czarno-czerwonej, bardzo krótkiej sukience. Za nią siedziała ubrana w podobną, tyle, że całą czarną, brunetka.

Spojrzałem w oczy Sary i zatopiłem się w ich błękitnej toni.

Lucifer Untold [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz