Oboje zniknęliśmy w czarnej mgle.
Pojawiliśmy się przed moją willą.- Przecież jesteśmy...
- Przyjaciółmi? - dokończyłem ironicznie.
Mężczyzna przechylił głowę.
- Zanim pojawiła się ta dziewczyną, byliśmy. Nie zaprzeczaj.
Racja. Przed spotkaniem Sary byłem kimś innym. Po jej odejściu stałem się gorszy niż kiedykolwiek. W przypływie złości na odległość około 5 metrów ode mnie buchnęła fala ognia. Dosięgnęła również mojego rozmówcy. Zniknął w czarnej mgle i pojawił się za mną.
- Po wygnaniu z Nieba czułem się koszmarnie. Nasza rebelia się nie powiodła, straciłem wiarę w cokolwiek. Ty nauczyłeś mnie nie przejmować się tym i żyć. To były najlepsze lata, z nikim się tak dobrze nie bawiłem, jak z tobą.
Odwróciłem się powoli i spojrzałem na ogród stojący w płomieniach. Wykonałem nieznaczny ruch ręką a ogień momentalnie zgasł.
- Nie zmienisz tego kim jesteś Lucyferze!
Przez chwilę czułem się beznadziejnie, tak jak wtedy gdy wygnano mnie z mojego domu. Miałem wrażenie, że cały świat odwrócił się ode mnie.
- Jesteś upadłym aniołem!
O nie! Miarka się przebrała. Odwróciłem się i podniosłem szatyna za gardło, tak, że jego stopy oderwały się od ziemi.
Beliar zaczął się śmiać.
- Takiego Lucyfera lubię.
Puściłem go, a on nabierając powietrza dalej się śmiał.
- A ja nie!
- Kiedyś ludzie cię nie obchodzili. Wtedy była dobra zabawa.
Mężczyźna wstał i spojrzałem mu prosto w oczy, które poczerwieniały, zapłonęły gniewem.
- Ona cię zmieniła. Człowiek chciał pomocy, więc ją dostał.
Beliar ukazał mi swoje wspomnienia.
Stał w małym pokoju z James'em.- Daj mi eliksir...
- Zapomnienia?
- Skąd wiesz? - powiedział zdziwiony.
- Nie ważne. Masz.
Demon rzucił w stronę człowieka fiolkę z opalizującą cieczą. Brunet pochwycił ją i ostrożnie obejrzał.
- Na prawdę nic nie chcesz w zamian? - zapytał podejrzliwie.
- Chce z powrotem Lucyfera, który ma gdzieś wasz gatunek.
Wizja zniknęła. Teraz słyszałam głos Beliara stojącego przede mną. Spojrzałem na niego gniewnie, ale i z uznaniem.
- To nie ta mikstura.
- Taa. Przekręciłem kilka wyrazów... Ty mnie tego nauczyłeś. W gruncie rzeczy, dałem mu miksturę zapomnienia.
- Ona sprawia, że ktoś zostaje zapomniany, czyli znika na zawsze!
- Jak widać nie na zawsze. Dalej nie rozumiem czemu. Proporcje były dokładne... - zaczął się zastanawiać.
- Strzała miała trafić we mnie!
- Kierowałem nią - machnął ręką i dalej poszukiwał przyczyny niepowodzenia spisku. Otworzył szeroko oczy.
- Twoja łza.
- Co? - demony mówią zagadkami i często w zakręcony sposób, żeby łatwiej przekręcić sens wypowiedzi, ale to na prawdę nic nie mówi.
- Może trochę jaśniej.
Beliar westchnął ciężko.
- Spadła na ranę tej śmiertelniczki.
Prawdziwa miłość przezwycięża wszystko - powiedział z ironią.- Chyba coś w tym jest - uśmiechałem się.
- Ja uzyskałem zamierzony efekt. Teraz ona cię nie zna i jest z tym człowiekiem.
- Była.
Zadowolony zniknąłem i pojawiłem się przed moją ofiarą. Przyszedł czas zapłaty!
***
Zastałem James'a z butelką whisky w jednej ręce i kurczowo trzymanym telefonem w drugiej.
- Czyżby Sara znowu cię nie chciała? - zapytałem z ironiczną troską a głosie.
Brunet nic nie powiedział tylko pociągnął długo łyk a pustą butelkę rzucił w stronę kosza. Szkło upadło obok i potrzaskało się na kilka kawałków o ostrych krawędziach.
Przechadzałem się po pokoju napawają swe oczy widokiem zdołowanego James'a.
- Pierwsze co chciałem zrobić, to oddać ci duszę i zabić.
- Prosze. Droga wolna - odwrócił się przodem do mnie i rozłożył ręce odsłaniając się na cios.
- To byłoby za proste - pokręciłem głową podchodząc do roztrzaskanego szkła. Podniosłem garść odłamków raniąc dłoń. Jednym z nich rzuciłem w mężczyznę. Trafiłem w sam środek klatki piersiowej.
- Też jestem zły - wyciągnął odłamek i cisnął nim w moją stronę. Szkło spaliło się w locie.
Twarz James'a wykrzywił grymas bólu, gdy trafiłem w niego jeszcze kilka razy.
- Jesteśmy podobni. Ty jesteś zły, ja nie.
- Nie? - spojrzał na mnie zdziwiony.
Gdy powoli i ostrożnie wyciągał z siebie odłamki szkła podszedłem i uniosłem go za zakrwawioną koszulę.
- Jestem o wiele, wiele gorszy niż ty.
- Więc oddaj duszę i zabij!
- I tak twoja dusza jest czarna jak smoła, więc wróciłbyś do mnie z powrotem. Ale gdzie zabawa? - przekładałem pomiędzy palcami ostatni fragment butelki.
- Będziesz cierpiał przynajmniej połowę tak długo, jak ja.
Rzuciłem kawałkiem szkła z taką siłą, że roztrzaskała trzy butelki stojące na blacie.
- Nie masz serca.
- Czyżby? - spojrzałem na swoje ciało.
- Raczej ty go nie masz.
Wolną ręką wbiłem w jego ciało. James wytrzeszczył oczy i zaczął krzyczeć. Powoli wyciągałem wciąż bijący narząd z jego ciała. Gdy skończyłem rzuciłem nim o ścianę a w zakrwawionej dłoni trzymałem trofeum.
- O. A jednak masz - powiedziałem z uśmiechem na twarzy a palący się mięsień upuściłem do kałuży alkoholu, który natychmiastowo zajął się ogniem. Spojrzałem ostatni raz na leżącego i ciężko oddychającego James'a i zniknąłem w czarno-czerwonej mgle.
![](https://img.wattpad.com/cover/142658844-288-k917750.jpg)
CZYTASZ
Lucifer Untold [Zakończone]
FantasiaSara wraz z matką przeprowadza się niedaleko Los Angeles. Poznaje James'a, który wspomina o tajemniczym mężczyźnie. ,, - Kim jest Morningstar? - To mój przyjaciel. Dzięki niemu uwierzyłem w Boga. " Komu zaufać, gdy każdy wokół kłamie i podaje się...