23. Jestem gorszy

1.4K 60 0
                                    

Oboje zniknęliśmy w czarnej mgle.
Pojawiliśmy się przed moją willą.

- Przecież jesteśmy...

- Przyjaciółmi? - dokończyłem ironicznie.

Mężczyzna przechylił głowę.

- Zanim pojawiła się ta dziewczyną, byliśmy. Nie zaprzeczaj.

Racja. Przed spotkaniem Sary byłem kimś innym. Po jej odejściu stałem się gorszy niż kiedykolwiek. W przypływie złości na odległość około 5 metrów ode mnie buchnęła fala ognia. Dosięgnęła również mojego rozmówcy. Zniknął w czarnej mgle i pojawił się za mną.

- Po wygnaniu z Nieba czułem się koszmarnie. Nasza rebelia się nie powiodła, straciłem wiarę w cokolwiek. Ty nauczyłeś mnie nie przejmować się tym i żyć. To były najlepsze lata, z nikim się tak dobrze nie bawiłem, jak z tobą.

Odwróciłem się powoli i spojrzałem na ogród stojący w płomieniach. Wykonałem nieznaczny ruch ręką a ogień momentalnie zgasł.

- Nie zmienisz tego kim jesteś Lucyferze!

Przez chwilę czułem się beznadziejnie, tak jak wtedy gdy wygnano mnie z mojego domu. Miałem wrażenie, że cały świat odwrócił się ode mnie.

- Jesteś upadłym aniołem!

O nie! Miarka się przebrała. Odwróciłem się i podniosłem szatyna za gardło, tak, że jego stopy oderwały się od ziemi.

Beliar zaczął się śmiać.

- Takiego Lucyfera lubię.

Puściłem go, a on nabierając powietrza dalej się śmiał.

- A ja nie!

- Kiedyś ludzie cię nie obchodzili. Wtedy była dobra zabawa.

Mężczyźna wstał i spojrzałem mu prosto w oczy, które poczerwieniały, zapłonęły gniewem.

- Ona cię zmieniła. Człowiek chciał pomocy, więc ją dostał.

Beliar ukazał mi swoje wspomnienia.
Stał w małym pokoju z James'em.

- Daj mi eliksir...

- Zapomnienia?

- Skąd wiesz? - powiedział zdziwiony.

- Nie ważne. Masz.

Demon rzucił w stronę człowieka fiolkę z opalizującą cieczą. Brunet pochwycił ją i ostrożnie obejrzał.

- Na prawdę nic nie chcesz w zamian? - zapytał podejrzliwie.

- Chce z powrotem Lucyfera, który ma gdzieś wasz gatunek.

Wizja zniknęła. Teraz słyszałam głos Beliara stojącego przede mną. Spojrzałem na niego gniewnie, ale i z uznaniem.

- To nie ta mikstura.

- Taa. Przekręciłem kilka wyrazów... Ty mnie tego nauczyłeś. W gruncie rzeczy, dałem mu miksturę zapomnienia.

- Ona sprawia, że ktoś zostaje zapomniany, czyli znika na zawsze!

- Jak widać nie na zawsze. Dalej nie rozumiem czemu. Proporcje były dokładne... - zaczął się zastanawiać.

- Strzała miała trafić we mnie!

- Kierowałem nią - machnął ręką i dalej poszukiwał przyczyny niepowodzenia spisku. Otworzył szeroko oczy.

- Twoja łza.

- Co? - demony mówią zagadkami i często w zakręcony sposób, żeby łatwiej przekręcić sens wypowiedzi, ale to na prawdę nic nie mówi.

- Może trochę jaśniej.

Beliar westchnął ciężko.

- Spadła na ranę tej śmiertelniczki.
Prawdziwa miłość przezwycięża wszystko - powiedział z ironią.

- Chyba coś w tym jest - uśmiechałem się.

- Ja uzyskałem zamierzony efekt. Teraz ona cię nie zna i jest z tym człowiekiem.

- Była.

Zadowolony zniknąłem i pojawiłem się przed moją ofiarą. Przyszedł czas zapłaty!

***

Zastałem James'a z butelką whisky w jednej ręce i kurczowo trzymanym telefonem w drugiej.

- Czyżby Sara znowu cię nie chciała? - zapytałem z ironiczną troską a głosie.

Brunet nic nie powiedział tylko pociągnął długo łyk a pustą butelkę rzucił w stronę kosza. Szkło upadło obok i potrzaskało się na kilka kawałków o ostrych krawędziach.

Przechadzałem się po pokoju napawają swe oczy widokiem zdołowanego James'a.

- Pierwsze co chciałem zrobić, to oddać ci duszę i zabić.

- Prosze. Droga wolna - odwrócił się przodem do mnie i rozłożył ręce odsłaniając się na cios.

- To byłoby za proste - pokręciłem głową podchodząc do roztrzaskanego szkła. Podniosłem garść odłamków raniąc dłoń. Jednym z nich rzuciłem w mężczyznę. Trafiłem w sam środek klatki piersiowej.

- Też jestem zły - wyciągnął odłamek i cisnął nim w moją stronę. Szkło spaliło się w locie.

Twarz James'a wykrzywił grymas bólu, gdy trafiłem w niego jeszcze kilka razy.

- Jesteśmy podobni. Ty jesteś zły, ja nie.

- Nie? - spojrzał na mnie zdziwiony.

Gdy powoli i ostrożnie wyciągał z siebie odłamki szkła podszedłem i uniosłem go za zakrwawioną koszulę.

- Jestem o wiele, wiele gorszy niż ty.

- Więc oddaj duszę i zabij!

- I tak twoja dusza jest czarna jak smoła, więc wróciłbyś do mnie z powrotem. Ale gdzie zabawa? - przekładałem pomiędzy palcami ostatni fragment butelki.

- Będziesz cierpiał przynajmniej połowę tak długo, jak ja.

Rzuciłem kawałkiem szkła z taką siłą, że roztrzaskała trzy butelki stojące na blacie.

- Nie masz serca.

- Czyżby? - spojrzałem na swoje ciało.

- Raczej ty go nie masz.

Wolną ręką wbiłem w jego ciało. James wytrzeszczył oczy i zaczął krzyczeć. Powoli wyciągałem wciąż bijący narząd z jego ciała. Gdy skończyłem rzuciłem nim o ścianę a w zakrwawionej dłoni trzymałem trofeum.

- O. A jednak masz - powiedziałem z uśmiechem na twarzy a palący się mięsień upuściłem do kałuży alkoholu, który natychmiastowo zajął się ogniem. Spojrzałem ostatni raz na leżącego i ciężko oddychającego James'a i zniknąłem w czarno-czerwonej mgle.

Lucifer Untold [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz