36. Constantine

893 35 0
                                    

Astaroth

Trzy dni. Trochę mało czasu na pozbycie się demona z czyjegoś ciała. Dlatego muszę udać się do eksperta w tych sprawach.

Pojawiłam się przed jednym z zakonów w Hiszpanii. Słońce właśnie zachodziło. Kulka sióstr minęło mnie i weszło do budynku. Interesowała mnie jedna z nich. Nie warto było na nią czekać zwłaszcza, że nie wiedziała o moim przybyciu. Trzeba to zmienić.

Przy moich stopach zaczął tlić się ogień. Powoli ogarniał coraz większą powierzchnię dookoła. Nie musiałam długo czekać, bo kobieta wyszła mi na przeciw już po paru minutach.

Szatynka o delikatnych rysach twarzy zbliżała się z wyciągniętym krzyżem. Mówiła coś pod nosem. Nie dam się tak łatwo wypędzić!

Tupnęłam nogą i ognista wstęga odcięła ją od zakonu. W jej oczach widziałam strach ale również determinację. W miarę jak się zbliżała, słyszałam jej słowa coraz wyraźniej. Zaklęcie z dziedziny czarnej magii. Niegrzeczna dziewczynka.

Po chwili zakonnica podniosła głos a ja osłabłam. Jednocześnie płomień nieco zmalał. Bez namysłu cisnęłam kulą ognia w krucyfiks, który natychmiast spłonął.

Ognisty pierścień buchnął wysoko i zasłonił wszystko, cały pobliski las i budynek. Odzyskałam siły. Wstałam i podeszłam do wystraszonej dziewczyny.

- Witaj Anny - uśmiechnęłam się najmilej jak umiałam.

- Czego chcesz demonie? - starała się wyglądać na pewną siebie, ale jej głos drżał.

- Jedynie informacji. Jedno słowo i już mnie tu nie ma - dawno, a raczej nigdy nie byłam taka miła w stosunku do człowieka. Ale jeżeli chcę jej pomocy, muszę się poświęcić.

- Żadnych sztuczek. Jeżeli namieszasz, mój przyjaciel wyślę cię z powrotem do piekła! - powiedziała pewnym głosem.

- Właśnie i tę informację mi chodzi. Gdzie go znajdę?

Szatynka zastanawiała się przez chwilę nad odpowiedzią. Nie chodziło o to, że jej nie zna. Nie miała pewności, czy warto jej udzielać.

- Essex - jej głos był chłodny.

Skinęłam głową. Ogień natychmiast zaczął gasnąć. Po chwili zniknęłam we mgle.

***

Pojawiłam się we wskazanym miejscu. Jak najlepiej złapać łowcę? Potrzebna jest przynęta.

Szłam główną ulicą podpalając co kilka kroków zaparkowany najbliżej samochód. Doszłam do pierwszego skrzyżowania a tu nic. Jak widać zniszczone auta to za mało.

Z zaułka wybiegło kilku mężczyzn. Stworzyłam dookoła nich ognisty pierścień. Byli w pułapce. Oparłam się o ścianę pobliskiego budynku i czekałam.

Po paru minutach spędzonych wśród krzyków i jęków mojej przynęty zobaczyłam mężczyznę w długim płaszczu. Blondyn palił papierosa, szedł pewnym krokiem.

- Znudziło ci się na ziemi? - zapytał ironicznie.

- Wręcz przeciwnie - to powiedziawszy uwolniłam przynętę z ognistej pułapki i zaczęłam iść w kierunku blondyna.

Widząc moje zachowanie przystanął zdziwiony. Pomimo to wciąż był gotowy do walki. Gdy dzieliło nas zaledwie kilka metrów mężczyzna sięgnął pod płaszcz. Natychmiast uniosłam ręce na znak kapitulacji.

Lucifer Untold [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz