Chyba zauważył że go przestałam słuchać. Spojrzała na mnie wyczekująco. - C-co? - Spytałam patrząc w ziemię, próbowałam jakoś się wymigać. - Hmm, czyli jednak nie słuchasz. - Miał rację, nie słuchałam. - Przepraszam, jestem naprawdę zmęczona, a boję się spać sama, proszę śpij ze mną. - Nie zdążyłam się ugryźć w język. W tej chwili wyglądałam jak burak. Świetnie, nie cierpię się rumienić, a robię to tak często. Podgryzłam wargę. - Wybacz, ale ja muszę już iść, miałem Ci tylko przywieść rzeczy, a jak zwykle się zasiedziałem. Przepraszam, ja już lecę. Pa. Do zobaczenia. - Wstał z łóżka zostawiając mnie samą w tym mroku.
Przed odjazdem rozmawiał o czymś z Filipem, ale nie słyszałam dokładnie. Stałam przy drzwiach z nadzieją że się zbliżą do moich drzwi, żebym mogła lepiej usłyszeć. Niestety, mogłam sobie pomarzyć. Po odjechaniu, Filip kręcił się pi mieszkaniu. Ja wyczekiwałam aż przyjdzie, słyszałam trzask, a później już ciszę, może poszedł do łazienki żeby coś zrobić... Aaa, pewnie poszedł spać. Ah, te nieczyste myśli. Jako że Kuba nie zamknął drzwi, to na palcach wyszłam z pokoju, chwała Bogu, podłoga nie skrzypiała. Weszłam do kuchni, Fifi, zostawił włączony telewizor, dla bezpieczeństwa nie będę go wyłączać. Podeszłam do baru i zaczęłam czegoś szukać, znalazłam mocniejszą wódkę, może być. Z łatwością to otworzyłam i zaczęłam łąpczywie pić. To było to, czego potrzebowałam, byłam tak zajęta pochłanianiem wódki, że nie zobaczyłam jak Filip wychodzi z pokoju i stoi nademną, wyrwał agresywnie z mojej ręki, wyrzucił ją, ta potrzaskała się o ścianę, resztki płynu kapało po ścianie.
Moje oczy zrobili się wielkie. Zaciska ł ręce w pięść. Chciał mnie uderzyć, co było widać. Ja zaczęłam panikować jak małe dziecko. -Siadaj. - Syknął przez zaciśnięte zęby. Usiadłam na krzesło, które było koło mnie. Oparł się o blat. Drugą ręką złapał się za twarz. Ja tylko grzecznie siedziałam, chociaż było ciężko, bo po alkoholu ciężko jest się utrzymać w jednym pokoju. Podszedł do mnie powolnym krokiem. Kucnął. Wziął oddech. - Jutro nie będzie w tym domu żadnego alkoholu, nie martw się, a teraz chodź już spać, bo jest późno. - Jego spokojny i przyjazny głos mnie strasznie zdziwił. Zastanawiam się ile jeszcze mnie czeka tej nocy. - Tylko że mi się nie chcę spać, nie umiem spać. - Oparłam głowę o jego ramię. - Właśnie widać. Chodź i przestań marudzić. - Ogarnęłam się. - Nie, nie pójdę i kropka. - Założyłam ręce na klatkę, dalej by tak było, gdyby nie to że spojrzał na mnie swoim głębokim spojrzeniem. Ja zasypiałam w jego spojrzeniu. Tak właśnie zasnęłam.Obudził mnie śpiew ptaków. Jak ja kocham wiosnę, jest taka piękna. Przeciągnęłam się i wstałam do pozycji siedzącej. Przez ten czas zdążyłam zauważyć że nie śpię na krześle, nie chcę mi się w to nawet wnikać. Wstałam z łóżka kierując się do okna, był dziś piękny dzień, idealny na spacer. Ktoś pukał do drzwi. - Wejść.- Zięwnełam. Fifi mnie przywitał miłym uśmiechem. - Jesteś może głodna? - Był dzisiaj wyjątkowo przystojny, jego rozczorchane włosy podkreślały jego urodę. Nie mogłam się przestać na niego patrzeć, aż się zaśliniłam. - Widzę że jesteś bardzo głodna, skoro się ślinisz, w szafie masz ubrania, przebierz się i zejść na dół. -
Wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Chwilę jeszcze popatrzałam na naturę i poszłam się przebrać. Wyglądałam całkiem nieźle. Weszłam na dół. W kuchni już czekał na mnie Fifi. Na stole były naleśniki. Bez owijania w bawełnę zaczęłam jeść, były pyszne. Dziwnie na mnie patrzał, może dziwnie jadłam, ale to nieważne, ważniejsze w tym momencie były naleśniki, a nie Taco Hemingway.
Po zjedzeniu śniadania odeszłam od stołu. - Dobre było. Chcesz może wyjść ze mną na spacer? - Spytałam znienacka. Właśnie sprzątał stół, tylko Kiwnął głową. W sumie Filip jest całkiem fajny, napoczątku mi nie podchodził, ale teraz jest spoko. Wyjełam telefon z kieszeni i zadzwoniłam do mojej przyjaciółki Lisy. Po krótkiej rozmowie się rozłączyłyśmy.
Byłam już gotowa do wyjścia, Fifi jeszcze coś robił w kuchni. Czekanie na niego mi się znudziło, więc poprostu wyszłam. On szybko mnie dogonił. - A gdzie panna Jagoda ucieka? - Zatrzymał mnie. - Czy zechce mi pani podać rękę? - Wyciągnął rękę. Ja się zarumieniłam. Z chęcią mu podałam rękę, było wspaniale, rozmawiałam z nim, śmiałam się, no poprostu genialnie.
Wpadłam na świetny pomysł, wrzuciłam go do liści, sama uciekając. Uciekłam do jakiejś galerii. Wyjęłam telefon i do niego napisałam z pytaniem kiedy do mnie przyjdzie, bo mi smutno bez niego, podałam mu dokładne miejsce gdzie jestem. Musiałam czekać na tego starucha całe dziesięć minut. Jak go zobaczyłam, to o mało nie padłam. Był cały w liściach, co wyglądało przekomicznie. - Przepraszam że tak długo czekałaś, ale fani mnie gonili.-
Ja tylko przewróciłam oczami.Chodziliśmy po galerii, ale nic ciekawego tam nie było. Po dwóch godzinach wróciliśmy do jego domu.
Byłam strasznie zmęczona, ale miałam na niego ochotę.
Właśnie siedział na kanapie. Ja nie mogłam się już opanować. Weszłam mu na kolano. - O hej, widzę że księżniczka do mnie przyszła. - To mnie trochę zamurowało i przy okazji moje policzki były w kolorze czerwonego muru. Spęszony zdjął mnie z kolan i podrapał się po karku i wyszedł z salonu. Znów mnie zostawił.
CZYTASZ
Brak sił | Taco Hemingway
FanfictionA co jeśli wszystko jest nierealną rzeczywistością? Co jeżeli to co się wszystko wokół dzieje jest zwykłą iluzją, żeby nas złapać w sidła i zabić? Może właśnie w tej chwili jesteś na haju i zaczynasz wymyślać różne rzeczy? Ta dziewczyna właśnie tego...