Już tydzień od tej sytuacji minął. Tak, wiem miałam iść się z nim spotkać, ale tego nie zrobiłam, czemu? Sama nie wiem. Wiem, jestem suką, ale co poradzę, każdy człowiek jest zepsuty w środku. Przez cały tydzień miałam nostalgię, tylko spać, żreć, chodzić do łazienki i palić. Ta codzienność mnie dobijała, nawet rysować nie miałam ochoty. Filip codziennie do mnie dzwonił po kilka razy, ja tego nie odbierałam, potem miałam wyrzuty sumienia. Przyjaciółka wróciła do Niemiec, więc nie było z kim gadać. Kuba o mnie zapomniał, czułam się przez niego jak powietrze.
Oglądałam telewizję, a dokładniej mecz, niezbyt interesujący, ale co poradzić, skoro nic innego nie leciało, tylko jakieś durne paradokumenty.
Mój telefon wydał z siebie dźwięk, oznaczający, że ktoś do mnie napisał. Niechętnie i powolnie, wzięłam go do ręki. Któż by inni, jak nie Szcześniak. Jego wiadomość była jakże urocza.
"Czy ty wreszcie odbierzesz?! Czy mam Ci jebnąć?!". Prychnęłam i rzuciłam telefon na kanapę. Wróciłam do dalszego oglądania.
Po godzinie dostałam od niego dziesięć wiadomości. Miałam ochotę wyrzucić ten telefon przez okno. Nie miałam zamiaru odczytać tych wiadomości.W końcu się zdenerwowałam. I mu odpisałam.
"Możesz mnie zostawić w spokoju? Jestem z a j ę t a.".Podłączyłam komórke i wyszłam z domu. Zastrzasnęłam drzwi. Podeszłam powolnym krokiem do auta. Wyjęłam kluczyk z kieszeni i otworzyłam auto. Weszłam do niego, zapięłam pasy i odpaliłam bryke. Włączyłam muzykę. W ciszy jechałam.
Po długiej drodzę, wreszcie dojechałam. Ostrożnie zaparkowałam i wysiadłam. Rozciągnęłam się. Popatrzałam na dom. Dawno tu nie byłam. Zastanawiam się, jak często tu przychodzą jego fani. Podeszłam żwawo do drzwi. Przed samymi drzwiami wzięłam oddech i zapukałam. Stres mnie zjadł od środka. Nikt nie otwierał, zrezygnowana zrobiłam krok w tył, już miałam odejść, ale drzwi się otworzyły, zobaczyłem go. Mojego najlepszego przyjaciela. Kubę. Czułam radość, ból, strach, złość, Euforie, lęk jednocześnie. Wpatrywałam się w niego jak w obrazek, a on we mnie.
Coś odebrało mi mowę. On się w końcu odezwał pierwszy.
-Co tu robisz? - Na twarzy widniała wyraźna irytacja, mocno trzymał klamkę, by mógł w każdej chwili je zamknąć. Głos mu lekko drżał.
-Przysyłam do ciebie, nie widać? - Spytałam niepewnie, nie chciałam być natretna, Popatrzałam na ziemię, na niebo, po czym raczyłam spojrzeć na niego.
-Po co? Coś nie pamiętam, żebym do ciebie pisał, żebyś przyjechała. - Zakpił, dobrze wiedział, że byłam na jego zawołanie. Jego oczy były puste. Nie podobała mi się jego tonacja, nigdy się tak do mnie nie zwracał. Zniecierpliwiony machnął ręką, żebym się pośpieszyła z tłumaczeniem.
-Stęskniłam się... - Niepewnie się zbliżyłam, nawet nie miałam odwagi się uśmiechnąć. Brzuch mnie rwał, a do oczy zaczęły napływać łzy. Pociągnęłam lekko nosem.
-To już nie moja sprawa. - Pierwsze łzy leciały pi moich policzkach - No i jeszcze jedno, nie becz jak jakiś bachor. - Nie zdążyłam do niego podbiec, bo zamknął mi drzwi pod nosem. Zatrzymałam się. Mój mózg nie nadążał. Złość że mnie wypływała. Kopnęłam jego drzwi i wybiegłam. Rozsadzało mnie.
-JESTEŚ ZJEBANY, ZJEBANY! - Krzyczałam na całą ulicę.
Nie chamowałam się, leciały ze mnie przekleństwa, jak deszcz z chmur. Przechodni omijali mnie szerokim łukiem, gapiąc się na mnie, jakbym była jednorożcem. Szłam, a raczej biegłam, nie wiadomo gdzie. Walić mój samochód. Trudno, to tylko samochód. Najwyżej się gdzieś zgubię. Przechodziłam przez identyczne ulice z identycznymi ulicami. Wszystko było takie same. Wszystko się zlewało w jedność. Usiadłam na identyczną ławkę, wyjmując dokładnie takiego samego papierosa, jak tysiąc poprzednich które wypaliłam...
CZYTASZ
Brak sił | Taco Hemingway
FanfictionA co jeśli wszystko jest nierealną rzeczywistością? Co jeżeli to co się wszystko wokół dzieje jest zwykłą iluzją, żeby nas złapać w sidła i zabić? Może właśnie w tej chwili jesteś na haju i zaczynasz wymyślać różne rzeczy? Ta dziewczyna właśnie tego...