[8]

2.5K 297 95
                                    

Zamknąłem drzwi od domu, znajdując się tym samym w jego wnętrzu. Od razu westchnąłem, rzucając głośne 'wróciłem', tak jak zwykle.

Ale odstawiając buty na miejsce, dostrzegłem coś, czego dostrzegać nie lubiłem. Czwartą parę obuwia.

Kurwa.

Momentalnie pożałowałem, że wydarłem się na cały dom niczym jeleń na rykowisku, po czym niemalże sprintem pognałem w kierunku schodów, żeby znaleźć się na pierwszym piętrze, a potem zamknąć się w pokoju, że niby dużo nauki, czy coś.

Ale jak coś spieprzyć, to tylko po całości.

- Cześć Kookie. - już wolałem określenie 'bobo' nadane mi przez Seokjina.

- Hej. - dodałem pod nosem, zatrzymując się tylko na moment, po czym zacząłem wspinać się po schodach.

- Nie przywitasz się ze starszym bratem, Jungkook? - usłyszałem głos taty, który widocznie wyszedł na korytarz za tym idiotą, moim starszym [tfu] bratem.

- Przecież się przywitałem. - parsknąłem, mając coraz większa ochotę na pobyt w mojej sypialni.

- Odwróć się, jak ze mną rozmawiasz. - oświadczył ojciec poważnym tonem.

Tyle że ja wcale nie miałem ochoty na żadne rozmowy.

Natknąłem się na pełną rozwagi twarz taty, a po jego prawej stronie na coś sto razy gorszego. Ten parszywy i fałszywy do szpiku uśmieszek mojego brata.

- No, teraz można rozmawiać jak ludzie. - ojciec delikatnie zmienił zarówno ekspresję, jak i ton. - A teraz chodź proszę do jadalni na obiad. Mama kupiła ciasto. - wskazał dłonią.

Ja. Zwariuję.

- Mam dużo nauki. - stała wymówka.

- Nie żartuj sobie, Jungkook. - oho. Do kłótni wtrąciła się mama. Szykujcie fajerwerki. - Twój brat przyjechał z Pekinu, a ty nawet nie chcesz z nim spędzić minuty, czy dwóch. Do jadalni w tym momencie.

Nikt go nie prosił, żeby się tu fatygował. Równie dobrze mógł sobie dalej siedzieć w tym swoim Pekinie, Hong Kongu, Moskwie, czy gdzie on tam nie mieszkał.

Mogłem się jeszcze co prawda trochę przy swoim poupierać, ale zważywszy na moich rodziców i ich charakter, to nie miałoby sensu na dłuższą metę. Tym bardziej, że Junghyun to ich oczko w głowie i tego tematu na pewno by nie odpuścili.

Tak więc westchnąłem niezadowolony, po czym zszedłem ze schodów, żeby zasiąść przy jadalnianym stole, wraz z moją cudowną rodzinką.

***

Siedziałem pod ławką na szkolnym boisku, stykając mój tyłek z zimnym brukiem, podczas gdy dłonie Seokjina wędrowały mi pomiędzy włosami.

Lubiłem to. Bardzo się wtedy relaksowałem. Bo przysięgam, nikt tak bosko jak Seokjin nie masuje.

- Może chciałbyś dzisiaj u mnie spać? - zaproponował. - Zamówimy pizzę. Pogramy w coś. Hmm? - uśmiechnął się.

- Dzięki Jin, ale nie.

- Nie będzie mojej mamy. - szturchnął mnie kolanem.

- Nie o to chodzi. Poza tym twoja mama to najbardziej w porządku osoba na świecie. Po prostu nie mogę tak po prostu uciekać od problemu. - westchnąłem. - On i tak wyjedzie za góra trzy dni.

Ludzie po bokach zaczęli klaskać, wytrącając delikatnie naszą rozmowę spod kontroli.

Obaj spojrzeliśmy na boisko, widząc cieszących się futbolistów, przytulających się teraz do siebie.

porozmawiajmy o jiminie                                              [jjk x pjm]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz